20 marca 2014 22:44 / 21 osobom podoba się ten post
Mam koleżankę :)
Dzis obudziłam sie z bólem głowy...niby dobrze spałam ale czuje sie jakbym całą noc z kims walczyla. Moze mi sie coś śniło...ale nie pamiętam. Poranek i do 12tej upłynął normalnie...bez większych niespodzianek i "niespodzianek" tym bardziej. Po obiedzie juz byłam przygotowana na" Nie bede spała" pani Danke a tu pierwsza niespodzianka :) Pani Danke posłusznie położyął sie w łóżeczku, kazała zasunąc żaluzje i...spytała zwyczajowo "Johana, Verzeih mir?". Upsss...tego nie bylo w programie...zwykle wybaczam wieczorem. No coż, korona mi z głowy nie spadnie jak wybaczę tez w południe. Poszłam do swego pokoju i usiadłam do wyszywania. Po godzinie pomyślałam że skoro nachbarina przyjdzie to lepiej teraz wszystko przygotuję....Nakryłam do stołu, przygotowałam ekspres (10 razy sprawdzając czy jest w nim kawa) wyszłam "sie dodwutlenic" i znowu zasiadlam w fotelu z robótką. Lubie te chwile...z radia płynie cicha muzyka...taka typowa niemiecka, łatwo wpadająca w ucho, melodyjna...to u nich lubie. Żadnych "łubu-dubu" po uszach. Patrze na zegarek...juz po 15tej a nachbarina ma byc za godzinę. Trzeba budzic panią Danke. Wchodze do sypialni a pani Danke chrapie aż miło. Delikatnie dotykam jej ramienia i mówie ze trzeba wstawac. Pani Danke otwiera oczy, uśmiecha sie i mówi
- Dzien dobry Johana Juz dawno tak dobrze nie spałam w nocy.
???? Jakiej nocy? Mowie ze jest popołudnie i podnosze zaluzje...pani Danke zdziwiona patrzy że jest w bluzce i ponczochach...i zaczyna sie śmiac. Ja tez ale mi nie do śmiechu...Od pewnego czasu zauważyłam że ma zaburzenia czasowe...przestrzenne jeszcze nie...na razie. Mówiłam o tym z Rozi ale powiedziała że mama ma 90 lat i ma prawo zapominac. Możliwe...zna mame lepiej...pomimo ze mieszka od wielu lat 300km dalej...ale codziennie dzwoni wiec zauważyłaby chyba jakieś zmiany w zachowaniu. Cóż ja...jestem tu dopiero 3 miesiące...ale za to 24 godziny na dobę.
Zawiozłam panią Danke do pokoju...
- A co to za święto? - pyta pani Danke
Naprawde sie zaniepokoiłam...
- Dzis przychodzi sąsiadka - odpowiadam
Pani Danke az podskoczyla w wozku:
- O której?
- O 16tej czyli za 15 min.
Pani Danke nerwowo zaczęła wypytywac czy jest ciasto, kawa...ale wszystko juz było przygotowane i z pani Danke....wyszło powietrze :)
- Jak dobrze ze jesteś Johana - powiedziała z ulga w głosie - ty o wszystkim pamiętasz a ja zapomniaalm.
Zrobilo mi sie smutno...nie wiem...cały czas próbuje sobie wyobrazic jej życie po wylewie a przed operacja...JOhan mi wiele powiedzial..Była zupełnie sama...ktos wpadał na chwile...i znowu była sama. Johan mówil że często jak wieczorem przychodził to pani Danke (lato) "guliała" po ogrodzie przy chodziku....No trudno ale ja nie rozumiem...takiej nieodpowiedzialności dzieci...Bo to jest nieodpowiedzialność. jestem daleka od tego zeby kogoś oceniac...Stwierdzam tylko fakt. Kobieta po wylewie, wymagająca opieki ( stąd pielegniarze)...generalnie musi sobie radzic sama...zwłaszcza w nocy. Jest wprawdzie zaopatrzona w "nutruf" i ma telefon ale...czasem sa sytuacje że nie starcza siły żeby przycisnąc guzik...a czasem strach paraliżuje....No kompletny brak wyobraźni...
O 16tej do okna zapukala sąsiadka. Wyszłam na werandę i otworzyłam jej drzwi. Pani Sprengel jest rówiesniczką pani Danke...no trochę młodsza...skonczy 90 lat w lipcu. Jest sprawna, samodzielna ale wolala skorzystac z podjazdu w ogrodzie niz schodzic po schodach. Podałam kawe i ciasto i usiadłam przy stole na "zwyczajowe" 5 min (pani Danke juz wie że "libe" siedze u siebie w tym czasie. Obie starsze panie rozmawialy wciągając mnie do tej rozmowy co było mile. W pewnym momencie zwróciłam sie do pani Sprengel :
- Czy życzy sobie pani jeszcze kawy? (formy grzecznościowe mam opanowane juz na medal)
- Jestem Frida - usłyszałam w odpowiedzi
Zmieszana niezbyt precyzyjna odpowiedzia...może to z racji wieku...powtarzam pytanie i znowu sąsiadka odpowiada z usmiechem:
- Jestem Frida.
No masz - myslę- zdaje sie że pani Sprengel jest bardziej chora od pani Danke, bo ta zawsze odpowiada z sensem na pytania.
Musiałam miec chyba niemądrą mina bo pani Danke zaczęła sie śmiac i mówi że własnie pani Sprengel powiedziaal że mam sie do niej zwracac po imieniu. Ze świętym oburzeniem potrząsnęłam głową.
- Nie mogę.
- Dlaczego? - zapytaly obie niemal jednocześnie
- Dlatego ze to będzie brak szacunku.
Obie panie popatrzyły na siebie z uśmiechem a pani Sprengel powiedziaal że ona sobie tak życzy, że bedzie jej miło i mam tak do niej mowić ...bo ona nie jest taka stara na jaką wygląda :)
Cóż....więc od dziś mam nową koleżankę. Ma na imię Frida, srebrzyste włosy, uśmiech Anioła i oczy ...no takie...wszytkowiedzące...
Kiedy wychodzila objęła mnie( a raczej schowala sie pod moim ramieniem bo malutka jak kurczaczek) i powiedziała:
- Dziękuję ci Johana. Przy tobie Emi odżyła...
I jeszcze coś w tym stylu ze w razie problemów to mam przyjsc do niej i jej córki.
Zrobiło mi sie miło...ale...czerwone światelko...
W razie jakich problemów?