Długo sie zastanawialam gdzie ten temat umieścic...w koncu wyszlo na "Wygadaj sie" :) Dziękuję za propozycje tytułu...Powiem szczerze...pisalam ale zamiast dat wpisywałam tytuły...prowadzilam w swoim czasie blog...potem go usunęłam (po śmierci teściowej a szkoda) i znowu zaczełam blogować...W Ahnatal nie mialam internetu, więc pisałam w zeszycie żeby potem zapisać na blogu....nigdy tego nie zrobiłam...
Chcę powiedziec że moje wpisy bedą korygowane...bede wycinac prywatne sprawy...chociaz czasem sie nie da bo stanowia częśc mojej pracy w DE :) Zdjęcia, które będe wstawiać do postów pierwszych czterech miesięcy pobytu w DE tak naprawde były robione póxniej...po urlopie :) Ale będziecie mieli jako taki obraz okolicy w której zaczęła sie moja przygoda...mój skok na DE :)
DZIEN DRUGI
Obudziłam sie z bólem głowy. Źle spałam...Pierwsze wrazenie spawilo że wpadłam w panikę. :Jezu! Nic nie widzę! Otwieram oczy szeroko i widzę ciemnosc! Ciemność widze!" Ręka namacałam komórkę...błekitby blask oświetlil pomieszczenie..."Gdzie ja jestem?" Po chwili przychodzi przytomność...no tak...w obcym domu...mieście...kraju...Ale czemu tak ciemno? Zapomniałam że tu są żaluzje. Juz więcej ich nie zasunę. Poczulam sie jak w klatce. Godzina? Szósta...Po cichu ide do łazienki i myje sie i ubieram. Zschodze do kuchni...Kawa jest mi w tej chwili niezbędna...i fajka. Wychodze na werandę...Zaciągam sie i przypominam wczorajszą wieczorną rozmowe z Rozi. Właściwie korespondencję :) Rozi odkryla że lepiej rozumiem jak ona pisze :) Dla mnei to tez było zaskoczenie. No więc była mowa o papierosach. I jak zaczęła mówić to ja zrozumiałam że dlatego że pale musze jechac do domu. Stres, zmęczenie spowodowały że sie rozpłakałam. Rozi z przerażeniem na mnie popatrzyła i spytala o co chodzi. A ja tylko że nie moge do domu. Ze musze pracowac. I tu na ratunek mój słownik przyszedł. Rozi szybko znalazła potrzebne slowa i napisala, że pierwsza jest jej mama. Że jeśli u mnie będzie pierwszy papieros a nie pomoc jej mamie to będziemy sie musialy pożegnac. PO czym przytuliła i powiedziała "Du bist libt." No to zrozumiałam akurat.
Teraz myslę sobie że Żabek miał rację....że ma wątpliwości że sobie poradzę...Niemniej nie mam wyjscia....najwyżej wróce w pudełku...
Z kubkiem kawy w ręku weszlam do pokoju obok kuchni. Na ścianach oprawione zdjęcia...Pergola? Katedra na Ostrowie Tumskim? No Wrocław! Acha...myslę sobie...pani Emi (tak ma na imie) jest chyba z tych wygnanych. No to mam przerąbane....Ale nie martwmy sie na zapas...
Po sniadaniu Rozi powiedziala ze jedziemy. No dobrze...Po drodze...tu Edeka, tu Aldi...tu kwiaciarnia...tu kościół. "Pestka myslę sobie. Trzy domy na krzyz żadna filozofia :)
Weszłysmy do kwiaciarni. Rozi zakupiła bukiet kwiatów (ode mnie dla pani Emi) po czym powiedziała że tu będzie koncert jutro i jedzenie za darmo i picie i mam tu przyjsc o 20tej. No fajnie , tylko Rozi dziś jedzie do Hanoweru a ja na trzy dni sama zostaję....Ale pójde...co mam innego do roboty?
Przed szpitalem Rozi podała mi okulary swojej mamy i napisała zdanie które mam powiedziec. Po polsku "Przyniosłam pani okulary". Dobra...idziemy, ja powtarzam to zdanie. Na korytarzu Rozi kazala mi zostać a sama weszla do sali chorych. Oj...czerwone światelko mi sie zapaliło...chyba pani Emi nie ma pojecia że zamieszka z obcą babą....Zaczynam sie bać.Kiedy czekałam na korytarzu, z sąsiedniej sali dobiegały krzyki."Hilfe!" Czekalam na Rozi 15 min i nikt w tym czasie nie udzielil pomocy temu choremu. Mój Boże...jak u nas...niemożliwe.
Rozi powiedziala że mam wejsc. Wchodze...na łożku pod oknem w pozycji półleżacej usmiecha sie drobna, siwiutka staruszka...jest jak słoneczko z mocno pomarszczona twarzą...Ale ja mam gulaję w gardle. Z trudem mówię wyuczone zdanie i podaje okulary. Oczy pani Emi robia sie wieeeelkie...i ze zdziwieniem patrzy na córkę. Rozi sie śmieje i coś mówi...chyba tłumaczy. Nie wiem o co chodzi....Trochę jeszcze porozmawiały i poszłyśmy.
W samochodzie pytam co sie stało....Rozi ze śmiechem że potem pogadamy. Pojechgalyśmy do restauracji na obiad. Wyciągnęłam słownik, kartki i długopis...Co sie stało?
Rozi napisala" Powiedziałaś "przynioslam pani gazetę".
No fajnie...zrobiłam sobie reklamę na calą Polskę.
Po południu wypiłysmy z Rozi kawę...ona rozpuszczalna a ja ala Angela Merkel.
- Jaka to kawa - pyta Rozi
Pokazałam jej i powiedziałam ze w PL czytałam wywiad z Angelą i ona o tej kawie mówiła. Bo Angela jest z DDR.
Pożegnałam sie z Rozi. Zostawiła mi kartke przy telefonie jak mam mówić jak będzie ktoś dzwonił (oby nie dzwonił nikt) i dyspozycje co mam zrobic. Umyc okna i zrobic porządek na werandzie. No a jutro mam isc na te impreze w kwiaciarni....Pojdę.A co. :)