Żabiennik czyli skok na DE

24 marca 2014 00:27 / 28 osobom podoba się ten post
Kutyna powoli sie podnosi
 
O chorobie...tej faktycznej...pani Danke nadal wiem niewiele. Wszystko to raczej domysły. Lekarz - wiadomo- obowiązuje go tajemnica lekarska, pielęgniarze? Może wiedzą więcej ode mnie, chocby ze wzgledu na leki które dozują ale nie mówią mi nic. Może ich tez obowiązuje tajemnica zawodowa...Chociaż? Ostatnio, tak nagle w zwykłej rozmowie Stefan zaczął opowiadac że był chory na raka. Nie powiedział czego dotyczył...tzn jakich organów...ale zwycięzył. Pokonał tego skorupiaka. Dlaczego o tym zaczął mówic? Mam podejrzenia...myslę ze to że pani Danke jest w dobrej kondycji to remisja po operacji...i moja opieka tez :) Pamiętam że po tata po operacji tez lepiej wyglądał...Żył jeszcze trzy lata. Kiedy pogorszylo mu sie i trafil do szpitala w Gdyni, mój brat pojechał na Hel gdzie tata byl operowany. Tam lekarz, który tate operował nie mógł uwierzyc że to TEN pan M. I pojechał żeby sie upewnic. mamie powiedział ze tacie zostało max 10 miesięcy...
- To byla dobra opieka pana mamy- powiedzial wtedy
Nie myśle bron Boże że jestem cudotwórczynią, bo tak naprawde to nie wiem co pani Danke naprawde jest. Wiem tylko że przytyła :) 4 kg w ciągu 3 miesięcy. Ma więcej siły. Juz "lauferuje" kilka razy dziennie po kilka długości przedpokoju na raz, powtarzając " Links, links, ajn cfaj, draj..." Sama idzie do toalety i tylko musze jej pomóc w razie odwiedzin Durchwalla. 
Ostanio wpadła w totalną depresje...zaczęła krzyczec że chce powietrza, chce "drausen"...jeździla na wózku po mieszkaniu chcac sie z niego wydostać...naprawde...byłam bezradna...Ubrałam ja ciepło i wyprowadziłam na werande...posiedziala 5 min i sie uspokoiła. Zadzwoniła do koleżanki i ta ma w przyszłym tygodniu przyjść pelargonie przesadzic. Juz jest lepiej...smutne to wszystko....
Wczoraj była Rozi....zapytalam czy lekarz mówił jej jak dlugo po operacji bedzie biegunka....Rozi ze spokojem powiedziala ze tak (!?) Lekarz powiedział że do trzech miesięcy....
I teraz sie pytam siebie...bo kogo mam zapytac? Dlaczego mi nikt nic nie powiedział!? Dlaczego ktoś pozwolił żebym stawała na rzęsach, wymyślała przyczyny biegunki? Dlaczego ze spokojem patrzono jak walczę jak lwica z czymś czego zwalczyc nie można?!
Ja naprawde nie jestem taboretem...a tak czuje że sie mnei traktuje....Nie wiem...mam w głowie zamęt...musze pracować...ale ...no własnie....za jaką cenę?
...nic to...niech jeszcze i to...jeszcze i to....
 
26 marca 2014 00:25 / 26 osobom podoba się ten post
Dünger i...cisnienie hoch
 
W piatek przyszla umówiona wczesniej Maria , która miała sie zając pelargoniami "odpoczywającymi" przez zimę w tzw "piwnicy". Oczywiście na parę dni wczesniej przed ta wizytą pani Danke lauferowała koło tych pelargonii ze zdwojona szybkościa a ja...no cóż...lauferowałam razem z nią. Bo miałam jedną skrzynkę przestawic tu, potem drugą tam a potem te pierwsza postawic znowu tu...i tak w kółko. W koncu pani Danke mocno juz zmęczona, zaległa w swoim magicznym fotelu i wydawala polecenia...
- Johana teraz podnies zaluzje  w "piwnicy"
- Johana, teraz przysun skrzynki do drzwi.
- Johana teraz weź dynger i wlej do konewki.
Matko jedyna! Jaki dynger!? Mówie ze nie rozumiem. Pani Danke robi wieeelkie oczy i zdziwiona pyta 
- Ty nie rozumiesz!? Nie wierze. No dynger! W butelce.
Ide po raz setny do "piwnicy" i szukam ...W butelce... Wista wio, łatwo powiedziec...butelek sto ale na żadnej "dynger" nie pisze. Za to "wein" i owszem...cała bateria...ale dyngera ani kropelki. Wracam do pani Danke i mowie że nie ma. Pani Danke że MUSI byc...wracam...juz mi patrzałki z orbit wychodzą ...nawet słoiki przeleciałam wzrokiem i konserwy...a cisnienie mi rośnie...
Wracam...
- Nie ma - mówie - a co to ten dynger ? - pytam
- Dynger jest do podlewania kwiatów - mówi pani Danke
Do podlewania kwiatów to jest woda , mysle sobie a nie dynger...
Pani Danke jest mocno zdenerwowana (ja jeszcze bardziej) . Mój Anioł wczasy sobie chyba zrobił albo specjalnie sie nie odzywa i ma ubaw teraz po pachy. Ja cię tam panie Anioł pytać nie bede...mam swoj rozum...dijde dzis co to dynger i bez twojej pomocy.
Powiedziałam pani Danke że po pauzie poszukam jeszcze raz bo tak mnie głowa boli że przespie sie jak ona bedzie spała....
I znowu slyszę "arme Johana"...Rekę mam...a nawet dwie...naprawde nie wiem o co z tym "arme" chodzi....
Jednak kiedy pani Danke spała po obiedzie ja do słownika i dalej szukac o co chodzi....trudno bo nie wiem jak sie pisze. Ale ze zaczyna sie na litere "D" wiec na tym sie skupiam. Sune palcem po kolejnych słowach...Durchfall - omijam automatycznie...WRESZCIE...
Dünger !!! - nawóz!!! kojarze z podlewaniem i jazda do "piwnicy". Jeszcze raz butelka po butelce robie przegląd...i ...nie ma...rozpacz...
I nagle błysk...na werandzie tez sa jakies butelki...lece ...jest!!!Dünger!!! Zielona plastikowa butelka z tym czyms...
No - mówie - panie Anioł znalazłam, wiem...i mysle ze ty chciałes żebym sama do tego doszła.
Ze cisnienie mi to podnioslo to tez dobrze...jestem niskocisnieniowiec :) 
Chyba od dzis bede sobie "Dynger" zamiast kawy serwowac. 
 
 
26 marca 2014 07:21 / 3 osobom podoba się ten post
Jesteś niesamowita ..... Tobie ze zdenerwowania ciśnienie podskoczylo do góry ........ja dostałam ze śmiechu czkawki . Dzięki za nowe słowo , którego nie znałam , zapamiętam ..)))))))
26 marca 2014 13:58 / 3 osobom podoba się ten post
Asik, 100 plusików bym Ci dała gdybym tylko mogła:)
26 marca 2014 14:43 / 4 osobom podoba się ten post
Ja to jestem inna jak czegoś nie rozumie to proszę, aby mi na kartce napisali albo podaje słownik niemiecko-polski. A ty Asik biedna tyle sie musisz nagłówkować i kalorii spalić, że sie nie dziwie że jesteś taka szczupła. Ja odwrotnie po najmniejszej linii oporu idę.. hahah Pewnie dlatego jest mnie za dużo! :)))
Asik tego słowa nie znałam, teraz już będę pamiętać. Piszesz przezabawnie. Uwielbiam cię czytać i zazdroszczę talentu. Potrafisz samopoczucie poprawić. Śmieje się do tej szyby aż w domu podejrzliwie na mnie patrzą. Śmiało możesz ksiązki pisać. Podobnie jak efka66 jakbym mogła tobym dała 100 a nawet więcej plusików :))
I czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy????
26 marca 2014 15:16 / 5 osobom podoba się ten post
MeryKy

Ja to jestem inna jak czegoś nie rozumie to proszę, aby mi na kartce napisali albo podaje słownik niemiecko-polski. A ty Asik biedna tyle sie musisz nagłówkować i kalorii spalić, że sie nie dziwie że jesteś taka szczupła. Ja odwrotnie po najmniejszej linii oporu idę.. hahah Pewnie dlatego jest mnie za dużo! :)))
Asik tego słowa nie znałam, teraz już będę pamiętać. Piszesz przezabawnie. Uwielbiam cię czytać i zazdroszczę talentu. Potrafisz samopoczucie poprawić. Śmieje się do tej szyby aż w domu podejrzliwie na mnie patrzą. Śmiało możesz ksiązki pisać. Podobnie jak efka66 jakbym mogła tobym dała 100 a nawet więcej plusików :))
I czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy????

Ja tez tak robiąłm i robie nadal :) Niemniej byłam cały dzien z panią Danke po wylewie. Ona była sprawna umysłowo ale napisac cos to był wielki problem. Kiedy podpisywała raz w miesiącu te formularze dla Pflege to musieli jej trzymac ręke. Oczywiście, kiedy przyjechała Rozi zaraz jej mówiłam czego nie rozumiem ale ona była raz albo dwa razy w tygodniu a pielegniarze wpadali jak po ogien ...No i dziekuje :)
26 marca 2014 15:23 / 20 osobom podoba się ten post
(*) Te dwa zdjecia zrobiłam po moim powrocie na czubek góry :))
Czasem w góre czasem w dół...
 
Jestem juz prawie na wylocie. Za dwa tygodnie będe w domu. Jakos...jakoś trudno mi w to uwierzyc...doprawdy. Juz tak sie "zasiedziałam" ze zaczynam wątpic ze mialam inne życie...czuję jakbym tu byla od zawsze. "Żasiedziałam" - hmmm...smiechu warte. Toz ja latam, biegam, krece sie czasem w kólko w zalezności od tego w którą stronę "zawieje" pani Danke. Pani Danke wyraźnie lepiej sie czuje i jest coraz bardziej...absorbująca. Tzn ja jestem zaabsorbowana przez panią Danke. Bo generalnie to ona siedzi i wydaje polecenia a ja biegam. I tu jest ten haczyk...przypominam sobie rozmowe z Rozi:
- Mama jest najważniejsza, ważniejsza od odkurzania czy sprzatania. Rob to co mama ci powie.
No to robie!!! Cała mase dziwnych rzeczy, robie wbrew sobie i zdrowemu rozsądkowi. Czasem az mnie skręca...ale ...pani Danke jest najwazniejsza.
 Zaczyna sie robic ładna pogoda i pani Danke coraz dłuzej przesiaduje na werandzie. Weranda jest oszklona i kiedy słonce świeci to ją ogrzewa. Pani Danke siedzi na wersalce i...patrzy. Patrzy i siedzi...I w tym patrzeniu ma ostatnio największe upodobanie. Niby nic jeszcze nie ma...pierwsze kwiatki trawa...ale pani Danke uwielbia swój ogród a przede wszystkim swoje róze. Na razie tylko patyki wystające z ziemi ale pani Danke sie nimi zachwyca. No i oczywiście pelargonie...
Mój Boże! Maria sie tak napracowała. Poprzycinała, poprzesadzała. Pol dnia jej to zajęło. I co?! Pani Danke kazała(!) mi podlewac...i dyngerować...codziennie. Biedne pelargonie nie wytrzymały takiej dawki poweru i najnormalniej ...zmarniały. Popaliłam - na rozkaz- biedne roślinki. Nic nie pomogły moje persfazje że nie mozna codziennie, że tam napisano jak często...jak do ściany. Pani Danke wie lepiej bo to jej dynger i jej pelargonie. Teraz pani Danke siedzi na werandzie i wyrzeka jak to Maria zmarnowała jej pelargonie. Tak mi sie Marii żal zrobiło bo to ja je załatwiłam, ze chciałam głowe połozyc na stołku i powiedziec pani Danke:
- Tnij kobieto bo to moja wina a nie Marii.
Oczywiście jak przyjechała Rozi to pani Danke w lament wielki uderzyła że Rozi pojechała do miasta i zakupila nowe pelargonie i posadziła w miejsce starych. Pięknie sie zrobiło na werandzie. I piekne chwile mialam...całe trzy dni :) Bo pani Danke siedziała, patrzyła i zachwycała sie ...i Durchfall sie zachwycał na pewno też bo z tego zachwytu go zatkalo...
Ale...życie sie dalej toczy :) Po fazie zachwytów przyszla proza ...i Dünger ....
Biedne kwiatki dlugo nie pociągną...
Dzis przyjechała Rozi i od progu zapowiedziała że przyjedzie koordynator...pan R. Rozi przykleila karteczkę przy dzwonku do drzwi żeby zapukał a nie dzwonił. Kiedy pani danke poszła na poobiednią drzemkę punktualnie o 13tej zjawil sie pan R. Przywiózł mi wydrukowany bilet na autobus. Weszlismy do salonu, podałam kawe i sobie siedze a Rozi i pan R. rozmawiają. Niewiele z tej rozmowy rozumiem ale często powtarzaja nazwe mojej firmy. Zaczełam sie dziwnie czuc i walsnie chciałam powiedziec że schodze do siebie kiedy Rozi powiedziaal do mnie:
- Jak chcesz to wyjdź sobie na spacer na dwie godziny. Jak mama wstanie to sie nią zajmę.
Ludzie, no nie...na uszy mi chyba padło. Juz chcialam żeby powtórzyła ale byłoby to niegrzeczne. To chyba pokazówka była ale co tam...mam wolne od...zaraz kiedy?...Od Bożego Narodzenia!. Alleluja! A pan R. powiedzial że po mnie przyjedzie i zostawia mi adres mailowy i jak bede miała wracac to najpierw do niego mam napisac. A Rozi co mnie odprowadziła do drzwi powiedziala szeptem: -
- R. jest bardzo ważną osobą.
No jasne że ważną - myslę - Tylko bardzo ważne osobistości troszcza sie o opiekunki osób starszych. Ale...zapamietam to.
Wyszlam na ulice. Słoneczko, ptaszki spiewaja, powietrze cudowne...jak zwykle nikogo na ulicy i sobie maszeruje. Postanowilam że bede dzis skręcac tylko w lewo...i ta niezwykła metodą znalazłam skrót do kościoła i...schody. Matko! Czemu ja wczesniej o tych schodach nie wiedziałam! O ilez łatwiej by mi było z zakupami. No tak...lepiej późno niz wcale. Schodze tymi schodami w dół i stanęłam tak w połowie drogi. Popatrzyłąm w dół, potem w górę...Jak w życiu- myslę- raz w góre do gwiazd a raz w dół...w przepaść...
Tak stojąc doszłam do wniosku że to dobre miejsce gdzie teraz jestem...po środku...i myśle ze w 50% ode mnie zależy czy zacznę sie wspinac czy spadać....
26 marca 2014 15:44 / 2 osobom podoba się ten post
Asiu, jestem pełna uznania. Tym bardziej, że czytam między wierszami, że byłaś po prostu wykorzystywana...
26 marca 2014 15:55 / 3 osobom podoba się ten post
lena7

Asiu, jestem pełna uznania. Tym bardziej, że czytam między wierszami, że byłaś po prostu wykorzystywana...

Nie...nie nazwałabym tego tak :) To byli dobrzy ludzie. Z Rozi mam kontakt do dzis...powiedziałabym że...robiono za mną tak jak sama na to pozwoliłam :) Teraz z perspektywy czasu przepisując te moje wspomnienia...nagle doszłam do niesamowitego wniosku. Ja nigdy sie nie sprzeciwiłam. Nigdy nie powiedziaąłm "nie". Az boję sie myslec co by było gdybym trafiła na mniej przyjazna rodzinę i PDP. Brrrr...spadałabym z tych schodów na łeb i szyję :)
26 marca 2014 16:07 / 2 osobom podoba się ten post
Asik

Nie...nie nazwałabym tego tak :) To byli dobrzy ludzie. Z Rozi mam kontakt do dzis...powiedziałabym że...robiono za mną tak jak sama na to pozwoliłam :) Teraz z perspektywy czasu przepisując te moje wspomnienia...nagle doszłam do niesamowitego wniosku. Ja nigdy sie nie sprzeciwiłam. Nigdy nie powiedziaąłm "nie". Az boję sie myslec co by było gdybym trafiła na mniej przyjazna rodzinę i PDP. Brrrr...spadałabym z tych schodów na łeb i szyję :)

Z grzeczności i empatii nie chciałam robić Ci przykrości i napisać powyzszego, co sama napisałaś :)
Dobrze, że jesteś tego świadoma, to nast. razem nie dasz się chyba. :)
Ale sposób postępowania Niemców jest ZAWSZE taki sam; sztampa; muster: mili, przyjaźni, słodcy, uprzejmi a wycisną jak cytrynę, bo człowiekowi głupio i wstyd powiedzieć "nie".
26 marca 2014 16:15 / 4 osobom podoba się ten post
lena7

Z grzeczności i empatii nie chciałam robić Ci przykrości i napisać powyzszego, co sama napisałaś :)
Dobrze, że jesteś tego świadoma, to nast. razem nie dasz się chyba. :)
Ale sposób postępowania Niemców jest ZAWSZE taki sam; sztampa; muster: mili, przyjaźni, słodcy, uprzejmi a wycisną jak cytrynę, bo człowiekowi głupio i wstyd powiedzieć "nie".

Mysle że to nie jest cecha li tylko Niemców. To dotyczy wszsytkich narodowości :) W PL tez sie z tym spotkałam nie raz. I nie raz płakałam potem. Sa tez wyjątki...moje Skarby np i ich rodzina. Tu naprawde nie czuję sie wykorzystywana czy wyciskana. To pierwsze miejsce gdzie niczego mi sie nie narzuca, nie wymaga...to tez nie jest dobre :) No mam taką nature ze troche mniej bata nad głowa i strrraszsznie sie rozleniwiam :)
26 marca 2014 16:42
Asik

Nie...nie nazwałabym tego tak :) To byli dobrzy ludzie. Z Rozi mam kontakt do dzis...powiedziałabym że...robiono za mną tak jak sama na to pozwoliłam :) Teraz z perspektywy czasu przepisując te moje wspomnienia...nagle doszłam do niesamowitego wniosku. Ja nigdy sie nie sprzeciwiłam. Nigdy nie powiedziaąłm "nie". Az boję sie myslec co by było gdybym trafiła na mniej przyjazna rodzinę i PDP. Brrrr...spadałabym z tych schodów na łeb i szyję :)

Ja się zastanawiam, czy gdybyś się kilka razy sprzeciwiła? To też miałabyś z Rozi taki dobry kontakt?
26 marca 2014 16:54 / 3 osobom podoba się ten post
MeryKy

Ja się zastanawiam, czy gdybyś się kilka razy sprzeciwiła? To też miałabyś z Rozi taki dobry kontakt?

Też sie zastanawiam :) Widzisz...ja nie chce wyprzedzac faktów :) Jest jeszcze sporo miesiecy na czubku góry przede mną :)
26 marca 2014 17:07 / 1 osobie podoba się ten post
;-))))))))))))))
26 marca 2014 18:21 / 3 osobom podoba się ten post
Nie bardzo zrozumiałam co masz na myśli to pisząc. Czy to oznacza,że w dalszym ciągu pracujesz u Pani Danke? Ja też mam wrażenie, że Niemcy są bardzo hmm, chyba przebiegli w tym co robią. Są mili, chwalą i cisną jak cytrynę. Spróbuj się tylko przeciwstawić to pokazują drugą, mniej przyjazną twarz. My zgadzamy się na wiele bo mamy świadomość, że w Polsce po pierwsze tyle nie zarobimy, a po drugie nie ma pracy dla pań 50+. Asiku! Piszesz świetnie. Mam nadzieję, że to nie koniec.