03 listopada 2013 14:17 / 3 osobom podoba się ten post
LawendaWitam po dłuższej przerwie. Jestem znowu na wyjeździe.
Co sądzicie o tzw. wypaleniu zawodowym? Dotyka to wszystkich, których zawody związane są z intensywnymi i nacechowanymi problemami kontaktami z ludźmi ( pielęgniarki,lekarze,opiekunki, pracownicy socjalni itp.).
Ja już to przerabiałam kilka lat temu, przebrnęłam, jeżdżę dalej już z innym nastawieniem, mniej emocjonalnym.
Niestety, to jednak nie chroni przed powtórką. Właśnie mi się to chyba znowu zdarzyło. Jestem zmęczona, zniechęcona i mam ochotę zaszyć się w domu, we własnym łóżku. Nic mnie nie cieszy, jestem obecnie w wielkim i pięknym mieście, mam trochę wolnego, mogę pozwiedzać, co kocham robić zazwyczaj.....i nie chce mi się. Zastanawiam sie, ile jeszcze tej udręki z obcymi, często nieakceptującymi cię ludźmi, często wrogimi a zawsze mającymi cię gdzieś. Ile jeszcze nowych sztel, ilu nowych ludzi, ile nowych wymagań, ile konieczności dostosowywania się do nowych warunków, ile tych sztucznych uśmiechów, gdy w środku chce sie wyć?
Może powinnam zrezygnować, po 8 latach naprawdę mam dość. Z drugiej strony nie ma wyboru - pracy w kraju nie dostanę i basta.
Jakieś pomysły, jakies przemyslenia?
Chętnie wieczorem poczytam.
Jestes juz dluuugo, moze za dlugo? Nie wiem, na jakie okresy wyjezdzasz, jak dlugie masz przerwy w PL?
Ja sobie tak mysle, ze to ta pora roku tak dziala. Poprzednie 3 miesiace nie moglam usiedziec, ciagle do miasta, tak duzo do zwiedzania, teraz - pogoda sie zrobila dosc parszywa i tez mi sie nie chce, chociaz wiem, ze znowu sa nowe wystawy, albo tego, czy owego nie zdazylam latem obejrzec.
Czasami zmuszam sie do wyjscia i to mi jednak humor polepsza, przelece sie po sklepach, pomierze to i owo, niekoniecznie kupujac, popatrze na ludzi na promenadzie, pojde na kawe, albo cos innego i zycie wraca na wlasciwe tory.
Staram sie nie myslec, nie liczyc dni ile mi zostalo, to mi pogarsza nastroj. Staram sie myslec, ile juz spraw zalatwionych - nie wyliczam, ile zostalo do zalatwienia, bo sensu w tym nie ma, mozna sobie dolek powiekszyc.
Jak juz mam calkiem dola - mysle i szukam w necie o planowanym wyjezdzie z mezem i mlodsza na stale, ogladam mieszkania do wynajecia, planuje przyszly biznes. Wiem, ze w PL nie ma dla mnie zadnej przyszlosci, dla mojej mlodszej - tez nie. Moj slubny zapowiedzial, ze nie wyobraza sobie starosci w naszej wsi, wiec wspolnie szukamy innych drog. I to nas ratuje od wariactwa.
A to co piszesz o PDP i ich rodzinach - to wspisane w zawod. Moja PDP z AL w jednej chwili kocha mnie nad zycie, za 10 minut jestem podla, zla i co najgorsze. Mam juz skore nosorozca, jak jestem "kochana", to i owszem, ciesze sie, ale, oczywiscie juz nie biore tego tak jak kiedys, doslownie. To wszystko tylko choroba. Taki zawod, troche aktorski ...