19 marca 2014 23:59 / 20 osobom podoba się ten post
Naprawde powinnam JUZ wyjechac...
...bo inaczej starce swoją tożsamość...Całe szczęscie że dzwonie od dwóch dni do domu :) Kochany Stefan przyniósł mi taki tani przednumer do Polski. 01017 na stacjonarne i 01086 na komorke. Jako ze w domu nie mam stacjonarnego to dzwonie na ten drugi numer...Szczęscie ze moge dzwonic i nieszczescie zarazem bo czesto mam po tych rozmowach "nerrrrwa". Ale mowię po polsku...Niemniej chyba za późno dostałam ten kierunkowy ...Przekonalam sie dzisiaj w Aldiku...
Zjechałam dzis po zakupy z czubka gory z mocnym postanowieniem że kupie ogórki kiszone bo strrraszsznie mi sie salatki zachciało :) Bo ja tu gotuję na co ja mam ochote. Pani Danke i tak zawsze, co bym nie podała, reaguje piskiem zachwytu i wcina az milo patrzec i gotowac.Chodze więc miedzy regałami ...no tak stoja słoiki ...ogórki konserwowe, ogórki "twarde" , na moje oko chyba są tez ogórki tzw pikle, maziuga z ogorków, ciapaja z ogórków, ogórki tarte, małe duże, cienkie grube...ale żadnego, nawet połowy kiszonego. Zaopatrzona juz w karteczkę ( po ostatniej kompromitacji z drożdżami) podchodze do pani w kasie i mówię:
- Ich suche sauren Gurken.
- Tu nie dostanie pani ogórków kiszonych - odpowiada z uśmiechem kasjerka
Kurcze! - myśle z zachwytem - ja wszystko zrozumiałam!
Kasjerka dalej sie usmiechając mówi dalej:
- Ogórki kiszone dostanie pani tylko w ruskich sklepach. Ale to w Kassel.
No - myslę- ja jestem wielka! To tez zrozumiałam! I...nagle w głowie błyskawica...Matko! Kasjerka mówiła do mnie po polsku!!
Tak długo tu jestem i myslałam że jedna Polka tu jestem a tu taka niespodzianka! Zaczęłam zagadywac. Pani kasjerka rozmawiała chętnie dopóki nie zjawiła sie jej koleżanka i jeden klient. W tym momencie przeszła metamorfoze...I przez 2 minuty może (nim sie zorientowałam) ja mowilam po polsku a ona odpowiadala mi po niemiecku. Jak teraz o tym pisze to nie wiem kto ...ja czy ona większego głupa z siebie zrobił. A może jestem niesprawiedliwa...moze jej po prostu nie wolno mówic po polsku...jak jest w pracy...
Wyszłam z mocnym postanowieniem że nie bede kupowac w Aldiku. Ze wstydu nie będe...i żeby pani kasjerki nie narażac na nieprzyjemności. Weszłam jeszcze do Edeki ale tez tylko ogórki w kąpieli octowej były. Szkoda. W domu mialam przygotowane juz warzywa, jaja...trudno...zrobię z konserwowymi. tez można ale ja nie lubie.
Kupiłam tez majonez...ale powiem szczerze...niemiecki majonez nie dorasta do piet naszemu...Salatka wyszła tak sobie. Innego zdania byla pani Danke. Piała na wszystkie tonacje. Nawet do Rozi zadzwoniła "że w życiu tak dobego kartofeln salat" nie jadła.
No - myslę- kartofel tam był ale jako dodatek. Co za dziwna nazwa...dziwny kraj...dziwne zwyczaje i smaki...
No koniec...jutro ma przyjsc nachbarina...trzeba od rana sie mobilizować...w cierpliwość.
Ach, własnie....nachbariny od ostatniego razu sie nie pokazały...chociaż pani Danke dzwoni niemal codziennie. Myśle...to nie moja pycha bynajmniej...ze przyszły mnie obejrzec...jak małpe w ZOO.
Jutro ma przyjsc nachbarina co mieszka pietro wyżej na czubku góry. Kiedy jestem na ogrodzie często rozmawiam z jej córka Sylwią...bardzo miła i serdeczna...Ciasto juz w lodówce...A kawe zrobię jak przyjdzie nachbarina :)))