A mnie to tam nic nie zabije :))
Tresor może być, moim zdaniem :)
A mnie to tam nic nie zabije :))
Tresor może być, moim zdaniem :)
Właśnie dla mnie takie babcine i nudne są, never nie będa moje :D. Tresor to siedemdziesięcioletnia pani z pretensjami, a Chanel 5 to pani bez pretensji ;).
Jesteś po prostu baaardzo dojrzała, jak na swój wiek oczywiście ;).
wszystkie znamy Aliena,chodzcie napiszemy co o nim sadzimy :-) Bedzie ciekawie ;))
A Ty Tina moglabys cos wiecej o srebrzystym fiolku napisac? Strasznie mnie ciekawi Twoja opinia,tym bardziej,ze nie znam tego zapachu;>
Kurcze, no niegotowam jeszcze. Tam jest tyle zapachów obecnych w przyrodzie, że nie chciałabym niczego przekłamać. Napisałabym, że zapach wielopoziomowy, ale tez nie taki znów uładzony. Raz się układa, raz rozmazuje. Oprócz fiołka, takiego chłodnego, swietlistego wrecz , jest tam irys, ale nie słodki, zerwany z ogrodu, tylko taki w stanie dzikim, rosnący nad brzegiem rzeki- jest pudrowy, ale nie mdlący, raczej lekko gorzki. Jest trochę cytryny, ale to nie zapach miązszu, raczej cytryna ze skórką, czuję tam też mandarynkę. Nuta bazy mi umyka- nie wiem czy to piżmo z wetiwerem czy jakiś żywiczny zapach, czy drzewny. Może coś wymyślę. Tu nie mam w poblizu żadnych naturalnych krzaczorów ,żeby się przejść i powdychac, a w domu, to bym poszła z psem na spacer i poniuchala te drewno, irysy, jasmin, bo to byłby nalepszy punkt odniesienia ,żeby te perfumy ocenić. Tu w domu to mam cytryne i madarynki, są jakieś kwiatki w doniczkach, ale się jako punkt odniesienia nie nadaja :)
A Alien owszem- zastanowię się i napiszę coś :)
Mnie się Alien podoba, ale nie na tyle, żeby go kupić. Miałam kiedyś Angel i też mi się podoba, ale cieszyłam się, jak się skończył - za ciężki jednak dla mnie.
Strasznie korci mnie ten zapach Tina..Powiedz,na Twoj nos,bedzie mnie sie podobal? I czy dorwe go w Douglasie?
Tych Alienów jest kilka .Alien essence absolue jest taki waniliowo- jasminowy, ale ta wanilia nie jest słodka.
Najpierw Was rozśmieszę: nie cierpię zapachu jaśminu w naturze. Zawsze mówiłam, że jaśmin pachnie trupem (sorry) i wywołuje mdłości ;).
Aliena poznałam w ramach moich tradycyjnych wycieczek perfumeryjnych. Wychodząc z domu i planując "wycieczkę" zawsze oszczędzam nadgarstki, mają być czyste na przyjęcie na skórę dwóch zapachów, które obwąchuję do następnego ranka i przymierzam do siebie.
Alien mnie uderzył, brutalnie walnął po nosie i trzymał, trzyyymał długo, albo jeszcze dłużej. Jak zmyłam go ze skóry, to jak nałogowiec wąchałam rękaw kurtki, która nim przesiąkła. Zakochałam się :).
Alien z czasem zmienia się, łagodnieje, robi się bardziej bliski, zaprzyjaźnia się ze skórą, ale nigdy nie traci pazura. Wibruje i niepokoi. Zaciągam się nim :D.
Na pewno nie jest to zapach dla nieśmiałej, niepewnej siebie, delikatnej kobiety. Trzeba go przyjąć, dać się zaanektować i albo go kochać, albo z nim walczyć i odrzucić. Ja go kocham, choć wiem, że to "śmierdziuch" i może być szkodliwy dla otoczenia :D.
To może ta wersja by mi się bardziej spodobała, bo jaśmin w perfumach uwielbiam:)
Bo to trzeba z wyczuciem wąchać a nie się sztachac :))
Ten jaśmin w Alienie jest intrygujący- ma się wrazenie , jakby gdzieś w tym jasminie, faktycznie jakiś Alien się czaił :)