To i tak miałaś fajnie,bo ja kiedyś na pochód 1-majowy w białych kolanówkach musiałam iść,bo do mundurku harcerskiego musiały być białe podkolanówy!
To i tak miałaś fajnie,bo ja kiedyś na pochód 1-majowy w białych kolanówkach musiałam iść,bo do mundurku harcerskiego musiały być białe podkolanówy!
Ja też pamiętam śnieg na pochodzie.Chodziłam wtedy do liceum.Staliśmy całą szkołą jakiś kilometr od głównej trybuny wystrojeni w obowiązkowe mundurki bo z rana było nawet ciepło,a później zaczął śnieg sypać i musieliśmy czekać na przemarsz przed trybuną.
Wow... fajny temat...biegne do pracy.... wstepnie dodam... ze to czas mojej mlodosci... i wiary... ktora jak widomo gory przenosi... wiele sentymentu mam zachowanego z tych czasow... dla mnie miniony czas nie byl beee:)))
Uwazam... ze mlodzi maja o 100% gorszy start niz ja... wowczas...
Milego klikania...
fajnie bylo - posluzylam sie KIKA Twoim postem> bo od czegos trzeba zaczac.A zaczne oczywiscie od wspominek.Pracowalam w z-dzie zatrudniajacym ok 1000 osob na stanowisku z ktorego obligatoryjnie wyplywal obowiazek niesienia pomocy potrzebujacym.Robilam to z wielka satysfakcja.Nie bede pisala o occie i musztardzie bo starsze Panie pamietaja jak bylo a mlodsze nie wiedza,opieraja sie na opinii innych.Pracownicy objeci byli szeroka pomoca socjalna wpostaci dotacji finansowych jak i rzeczowych.Zajmowalam sie tez pomoca dla dzieci z rodzin o nizszym dochodzie.Dzieci jechaly na ferie zimowe w gory letnie wakacje nad morzem lub jeziorem.Oplaty byly symboliczne resze pokrywal zaklad pracy,zwlaszcza ze mial wlasny osrodek wczasowy nad morzem i nad jeziorem w uwczwsnym woj.zielonogorskim.W tak duzym gronie znalam prawie wszystkich osobiscie,do dzisiaj jestem ciocia dla wielu juz bardzo dojrzalych ludzi
nie mowie,ze dalej jest jakis scisly kontakt a gdy spotykamy sie czy "na miescie" czy zakupach,pytaja mnie hej,co u cioci,jak leci.
Dzisiaj wtorek mam dzien wolny do 17-tej.no to sobie popisze. zapraszam do czytania
Moim zdaniem pod pewnymi wzgledami wtedy bylo lepiej. Nie bylo religii w szkolach, nie bylo wszechobecnych krzyzy - co prawda byly portrety "panujacych"...
Byly salki katechetyczne przy kosciolach, biegala tam mlodziez na zasadzie dobrowolnej. Koscioly tez nie swiecily pustkami. Teraz - w III klasie gimnazjum mojej mlodszej, jak i w poprzednich klasach jest przedmiot "religia", ale tylko ta jedna, w klasie, w ktorej sa uczniowie 4 wyznan, lub zupelnie bez "przydzialu" - tak, jak moje obydwie corki ... Nie wiem, nie rozumiem, jak mozna uczyc sie religii w sposob szkolny, to cos tak prywatnego ...
A wtedy - o ile pamietam, nie bylo zakazow chodzenia do kosciolow, wiele osob z tych partyjnych rowniez bywalo. Bo ta partyjnosc miala swoje rozne oblicza - z przekonania - lub z checi poprawienia zycia sobie i rodzinie.
Panuje w PL, moim zdaniem, straszliwa obluda od dziesiecioleci, przeginanie w jedna, to w druga strone.
Udalo mi sie w tamtych czasach nie dac sie zapisac do niczego, nie chodzilam rowniez do kosciola, do ktorego mam uraz od dawna (nic nie ma to wspolnego z wiara).
Mysle... ze wowczas bylismy mniej zdemoralizowani praca nawet ta """czy sie stoi... czy tez lez..... 100 sie nalezy""" niz obecnym bezrobociem... nie liczeniem sie z czlowiekiem... wiekszej pogardy do czlowieka... niz obecnie... wczesniej nie zaznalam...
Nie znaczy to... ze chcialabym powrotu do tamych czasow...
Mieszkanie na szczescie nie bylo problemem.. od samego poczatku malzenstwa wynajmowalismy a po trzech latach... otrzymalismy wlasne...