Ja też ich nie kocham za prezenty,
tylko za to jakimi są dobrymi ludźmi.
Mili, serdeczni, pełni humoru mimo chorób, szczególnie Omcia.
Popłacze się z bólu, powyzywa na los, z chwilę robi dobrą minę i jest ok.
Przez te 6 m-cy u nich nie usłyszałam żadnego przykrego słowa,
żadnej krzywej miny, nawet jak załatwiłam akumulator, to usłyszałam
że był stary i miał prawo paść, jeszcze mnie pocieszali bo widzieli moją minę jak zobaczyłam ile kosztował nowy.
Kocham ich za atmosferę jaka panuje w domu,
za zainteresowanie moimi sprawami,
za pytania czy w domu wszysko ok, czy nie ma problemów.
Potrafią się śmiać z własnych ułomności i chorób , ze swoich wad.
Za wszystko dziękują, są wdzięczni że tak się dobrze nimi opiekuję i potrafią to okazać.
Z chęcią wrócę tu w styczniu.