Wiesz kochana ja to przerabilam już. Ale mój problem dotyczy osób z którymi pracowałam.
Wiesz kochana ja to przerabilam już. Ale mój problem dotyczy osób z którymi pracowałam.
Teraz to ja też mam za sobą. Chyba jedno i drugie. Co nie zmienia faktu, że kiedy za dużo myślę, to przykro. Trzymaj się :uśmiech ona:
A skąd wiesz że ja nie mam z tym problemu? :wystawia jezyk:
Bo byś była mocno skupiona, cokolwiek to znaczy :zaskoczenie1:
Bardzo zdroworozsądkowy ten Twój Gość!:-) potrzebujesz do pełni "szczęścia" jego siostry?:-)
Obys miała rację. Ale nie o nową sytuację mi chodzi. Nie o Pana Jegomościa. O ludzi ,o osoby dla których wydawało mi się ze jestem ważna. Nie rodzinę bo dla nich byłam i jestem ważna. O przyjaźnie, które okazały się ineresowne :-(
Całe życie człowiek się uczy.
Pierwsza zasada: Nie meldować!
Nieopatrznie "zameldowałam", że ide na ogród chwaściki na tarasie unicestwić.
No i zaczęło się. Pan Jegomość chwycił za laskę i wyszedł na taras. Zadysponował abym przyniosła krzesło ogrodowe. Usiadł i laską zaczął mi chwaściki denuncjować. No bo chyba w konspiracji były i tak się te zielone zakamuflowały na szarych kaflach że na pewno ich nie widze. :wystawia jezyk2:
Na początku mało mnie coś nie trafiło.
Siedzi jak pasza na tarasie i dłubie w powietrzu laską.
O żeszsz!!
Ale za chwilę śmiech mnie ogarnął i wszystka złość minęła.
Od miesiąca namawiam Pana Jegomościa, aby wyszedł na powietrze i posiedział w słonku a nie w salonie.
Niech sobie siedzi, niech sobie dziuba laską:
-Asza tam. Asza tu. Asza na rogu. Asza za tobą.
Całą godzinę dłubałam i tylko zerkałam na Pana Jegomościa.
I wiecie co? On się pierwszy zmęczył :wystawia jezyk: i poczynił ewakuacje do salonu.