Zwykle to ja byłam tą osobą, która wspiera i pociesza. Zwykle to ja z przyklejonym uśmiechem musiałam funkcjonowac, pomimo wiecznej depresyjnej postawy moich PDP ( nie wszystkich ale większości). Tu jest inaczej. Pan Jegomość zdaje sobie sprawe ze swojej choroby, wie że nie jest uleczalna, wie jak będzie postępowała ( ciągle o tym czyta). To jednak jest bardzo optymistyczny. Jedyne słowa od czasu do czasu słysze to : boli mnie głowa ( daję kropelki) i "pójdę dzis wcześniej spac bo słabo sie czuje".
Nadal nie łapie jego niektórych żartów.
Ale dziś zrozumialam.
Naszła mnie ochota na hawajsą pizze. Ale składników nie było wiec wyczekałam i pojechałam kiedy przestało padac.
Wróciwszy przygotowałam wszystko . Tylko wstawic do piekarnika i melduję że dziś na kolacjębędzie pizza hawajska.
- No to biegnij na górę i się przebieraj.
- Że co? Proszę?
- No mnie przynieś tę kwiecistą koszule a sama włóż spódniczkę. Na Hawaje nie mogę pojechac ale przynajmniej się poczujemy jakbyśmy tam byli.
Aż sie boje :wystawia jezyk: