Albo mi się wydaje, albo w powietrzu czuć wczesną wiosnę. Z radości pograbiłam dzisiaj i pousuwałam chwasty z takiego tyciego kawałeczka ogrodu za tarasem. Babcia ze zdziwienia aż paszczekę otworzyła ale nic nie skomentowała i dobrze. Chce mi się do domu i mojego ogródka. Właściwie to chce mi się gdziekolwiek byle nie tu. Złapał mnie kryzys choć jakiegoś wyraźnego powodu ku temu nie ma. Babcia miła, kotka kochana, pracy niezbyt wiele, nic mnie nie boli, zmartwień brak, a ja nie mogę już tutaj wytrzymać.
Zastanawiam się czy jest to zjawisko normalne spowodowane długim pobytem w jednym miejscu, czy po prostu w dupie zaczęło mi się przewracać?