Anniko, ja wcale nie pilam do Ciebie.Chodzilo mi o wpis Teresy, zapytala czy inne dziewczyny tak maja jak ona. Jezeli chodzi o twój wpis, to nie zauważyłam, abyś skarżyła się na swoją sytuację. Wyciagnelas pochopne wnioski.
Oni nie oczekują obsługi. Większość jedzenia przywiozą sami. W tych dniach do moich obowiązków będzie nalezała tylko pomoc przy myciu Babci i kremowanie,rano i wieczorem. Posiłki jemy razem, więc to normalne, że pomogę przy ich podawaniu. Resztę czasu (a więc praktycznie całe 2 dni mam zupełnie wolne). To, że napisałam, że ciasta są już upieczone i zamrożone, nie znaczy, że sama je przygotowałam. Robiłyśmy je razem z Babcią, dla mnie była to przyjemność, dla niej terapia. Ma Parkinsona i depresję. Poprosiłam Was o przepis na gulasz, za który zresztą dziękuję. Będziemy go razem przygotowywać, znając życie \\\"Trzeba trzymac poziom\\\" , jak tutaj napisano - owszem, zgadzam się, ale uważam, że trzeba do tej pracy dodać trochę serca.Jeżeli słyszę, jak Babcia, która do tej pory mówiła przez telefon, że u niej jak zawsze....a teraz opowiada o tym, że była na spacerze i ma ze sobą gałązki,bazi, albo że jadła dzisiaj omlet, który wspólnie przygotowałyśmy - to mnie cieszy. Nikt nie traktuje mnie tutaj jak służącą, bo nie pozwolę się tak traktować. Jeżeli ktoś uważa, że robię za dużo, to trudno.
Dzisiaj babcia ugotowała zupkę, którą oni jedzą w wielkanoc. Zupa marchwiowa z kluseczkami: 400 gram marchwi 250 gram ziemniaków 1 mała cebula sok z połowy cytryny 700 ml bulionu warzywnego lub mięsnego 250 ml białego wina 50 gram masła 125 ml śmietany cukier, sól, pieprz świeży szczypiorek Kluseczki: 200 gram białego sera 1 małe jajko 50 gram bułki tartej sól, pieprz, gałka muszkatołowa Obierz i pokrój marchew i ziemniaki. Podgrzej warzywa na maśle (przez kilka minut), dodaj sok z cytryny., wino, bulion i cukier, gotuj przez 25 minut. Dodaj śmietanę, zmiksuj w blenderze. Dodaj soli i pieprzu do smaku. Wymieszaj ser z jajkiem, bułką tartą. Formuj kluseczki łyżeczką do herbaty, wrzucaj na gotującą się wodę. Gotuj około 3 minut, odcedź i dodaj do zupy. Podawaj ze świeżym szczypiorkiem. Mi smakowała. Spróbujcie...
Mam nadzieję,że niczego nie poknociłam hihihihi
Anniko, ja wcale nie pilam do Ciebie.Chodzilo mi o wpis Teresy, zapytala czy inne dziewczyny tak maja jak ona. Jezeli chodzi o twój wpis, to nie zauważyłam, abyś skarżyła się na swoją sytuację. Wyciagnelas pochopne wnioski.
Bo ja się nie skarżę .Nie zawsze jest wesoło,ale świadomie zdecydowałam się na wyjazd. Pisząc poprzedniego posta byłam świeżo po lekturze innego forum o opiekunkach, gdzie każda czynność jest rozliczana. Te rzeczy można robić, tamte są ponadplanowe. I tak czytając to inne forum przyszło mi taka myśl do głowy : Ile razy podopieczna może zrobić do pampersa, aby zmiana go przez opiekunkę była zaliczana do normalnych czynności, a od ilu będzie to już nadgorliwość
, Potem przeczytałam Wasze wpisy i zareagowałam za ostro, za co przepraszam, Buziaki
bardzo dobra zupa: warzywa tak jak do rosołu,kostka bulionowa(czy dwie zależy od ilosci wody)jak warzywa są już miękkie robimy kluski:masło,jajko,odrobina soli,kasza manna,wyrabiamy to na gładką masę,niech postoi parę minut potem dwie łyżeczki maczamy w zimnej wodzie i formujemy małe kluski przekladając z łyżeczki na łyżeczke i kładziemy pięknie uformowane na lekko gotujący się wywar.Po paru minutach odstawiamy garnek i przykrywamy pokrywką.(napęcznieją)s m a c z n e g o.trzeba łyżeczki maczać w wodzie bo się masa klei do nich.
dzien dobry to nie przepis ale przypisek.ja może dlatego,że pierwszą podopieczną musiałam karmić a trwało to ponad 2 lata z dwumiesięczną przerwą odzwyczaiłam się siadać do stołu razem.Tak kombinuje dla dobra podopiecznej, nie podawać wszystkiego na stół,żeby nie miała dylematu co zjeść najpierw albo wszystkiego po trochę.Po skończonym posiłku,ja siadam do stołu i delektuje się przyrządzoną potrawą,nie musze wstawć wycierać czy też sprzatać pod stołem bo mam to już zrobione.Glucklicherweise trafiam na samotnie mieszkające starsze panie.A jak by było trzeba gotować dla więszej ilości osób(tylko bez przesady)to bym gotowała bo lubię.
Annika fajna ta Twoja babcia! Na taką sympatyczną i miłą babcie ciężko trafić. Mi to aż tęskno za moją ostatnio podopieczną, ale cóż zrobić... do obecnej raczej się tak nie przywiążę emocjonalnie.
A ja w dzień mojego wyjazdu małam spokój z gotowaniem. Córka kupiła rybę z sałatką ziemniaczaną na targu, zrobiłam tylko marchewkę do tego, bo mi od ciasta dużo zostało. Na deser był też z targu twarożek z bitą śmietaną i malinami... zjadłam pół, a zięć babki resztę do kosza wywalił. A przecież nie jadłam z kubeczka, tylko wyłożyłam sobie na salaterkę... osłabia mnie jego podejście do jedzenia. Często i dużo wyrzuca. A przecież nikt się tym nie otruje... wystarczająco dużo ludzi na świecie głoduje...
Ewelina z tego co się orientuję to nazywa się Lyoner lub też Bierwurst. A krojony to geschnitten.