To zdjęcie jest jedyne z mojego pierwszego wyjazdu zrobione przy okazji odwiedzin mojego koordynatora. Potem wysłał mi na maila ale ja mogłam go otworzyc dopiero po powrocie do domu.
Pani Danke.
Tak zaczęłam nazywac pania Emi. Oczywiście nie zwracam sie do niej w ten sposób. Mówię Frau T. po nazwisku. Ale dla mnie i moich znjomych kiedy o niej mówie czy pisze to jest pani Danke. Ja jestem pani Bitte :) Dlaczego? Bo pani Danke za wszystko dziękuje: za przyniesioną herbatę, za podany obiad, za przykrycie kocem, po skonczonym dniu a nawet (to najczęsciej w naszej, jej i mojej, rzeczywistości) za podtarcie pupy. Zawsze dziękuje patrząc na mnie pełnym wdzięczności wzrokiem.
Nie wiem...jestem tu juz od miesiąca i moge nieco juz powiedziec o pani Danke. Ma sie to nijak do ostrzezen Johana. Wprawdzie słyszałam jak Stefan z panią Danke ostro wymieniali zdania...mocno podniesionym głosem a gdy wyszli to pani Danke cmokała z niezadowoleniem a Stefan pchając wózek wywracał oczami do góry i zły sapał jak parowóz. Na szczęscie moje rozumienie niemieckiej mowy jest na razie niedostateczne wiec nie wiem o co sie kłócili.
Ja uważam że pani Danke jest bardzo miłą, wesołą (pomimo wszystko) gadatliwą osobą. Każdy obiad wita tym samym co za pierwszym razem piskiem radości. Ja sie nie dziwię :) Do tej pory karmiona byla potrawami z puszek...w piwnicy jest ich cała masa ale nawet tego nie tykam. Bardzo lubi słodycze...a czekolade w szczególności. Ona mówi że czekolada zatrzymuje Durchfall...ale jest tak że ona je a Durchfallowi widac jest wszystko jedno i spływa...po nim...dosłownie i w przenosni. Jako osoba "chora" na cukrzycę" w co akurat nie wierze, je czekolade dla diabetyków, marmolade diabetyczną i do herbaty słodzik...Poza tym calymi tonami cukierki na kaszel (?) tez bez cukru. Mam jakies niejasne uczucie...no nic nie bede sie teraz Durchfallem zajmowac.
Pani Danke codziennie czyta gazetę która codziennie wyjmuje ze skrzynki pocztowej. Zawsze po sniadaniu rozklada dziennik i jest nieobecna przez ok godzinę...chyba że D....ok ...nie bede nie bede :))
Któregoś ranka krzątałam sie w kuchni kiedy uslyszałam:
-Johaaaanaaaa!!!
No masz...włożylam rekawiczki i w pełnym rynsztunku stawilam sie w pokoju. A pani Danke mówi że nie może znaleźć "Guten Morgen" w gazecie a od tego zaczyna czytanie. Zdejmuję rękawiczki i zaczynam przeglądac kartka po kartce. Nie ma. Pani Danke jest mocno rozczarowana. Wracam więc do kuchni i po chwili słyszę
- Johaaaanaaa!!!
No żesz, myslę. Wkładam rekawiczki i ide do pokoju. Pani Danke patrzy na mnie z radościa i woła
- Znalazłam! jest!
Podchodze do stolu i co widze? Nekrologi. No tak - mowie do siebie - dobry tytuł "Dzien dobry... Panie Boże"
"Oknem na świat"pani Danke jest...gazeta, radio..czasem TV i przede wszystkim telefon. Codziennie rano (ok 10tej) po skonczonej lekturze prosi o podanie grubego, w brązowej okładce zeszytu. Jest to skorowidz a w nim zapisane wszystkie "kontakty" pani Danke. Niektore z nich są wykreślone...jak mniemam "kontakt" juz powiedział Guten Morgen...
I zaczyna pani Danke dzwonic...czasem ktos nie odbiera i wtedy jest bardzo niezadowolona. Niemniej jak sie juz połączy to ja mam fajrant na fajke np ok 30 min. Zaraz po przyjeździe ze szpitala powiadamiala znajomych o operacji, wylewie, że ma opiekunkę z Breslawia i o Durchfallu oczywiście. Niezmiennie zapraszała na Tasse Kaffee...Pani Danke ma wypracowany i skuteczny sposob proszenia. Mówi takim błagającym głosem "Bitte, bitte..." tysiąc razy. No nie sposob odmówic. Juz na przyszły tydzien umówiła sie z trzema nachbarinami.
Zmęczona rozmowami pani Danke zawsze transferuje sie na magiczny fotel. Siada , bierze pilot do ręki i rozkłada fotel do pozycji leżącej. Ja przykrywam kocem, pani Danke dziękuje, włacza radio i poleguje. Ja w tym czasie gotuję obiad. Moja percepcja słuchowa jest nastawiona na maksa. Co jakis czas słuszę charakterystyczny odglos silnika fotela. Jest zwykle zapowiex wizyty w świętym przybytku. Niemniej czasami kiedy sie pojawiam (w rękawiczkach) w pokoju, i pytam czy chce do toaley, pani Danke z uśmiechem mówi ze teraz będzie "laufen" I spaceruje sobie po prawie 8 metrowym korytarzu mówiąc głośno:"Links, links und links". Czasami linksując wkracza do kuchni, popatrzy co robie, wyjrzy na werande i wraca "links, links" do pokoju na fotel.
Po obiedzie pani Danke idzie pauzować do sypialni. Pomagam jej zdjąc spodnie i sie położyc. Do łóżka przysuwam "Nachtstuhl" i pani Danke odpoczywa...średnio 2, 5 godziny. Ja wtedy mam czas dla siebie...ale musze byc w pobliżu. Powiem szczerze że to są dla mnie chwile wytchnienia. Juz po paru dniach często sama przysypiałam...
Potem pani Danke wstaje, ja robie kawe...podaję jakies "pledsien" .
Po kolacji ona w fotelu, ja na krzesle z robótka czekamy na pflege.
Po czym pani Danke idzie spać :)
Tak sie zastanawiam...jak ona musiała sie czuc kiedy byla sama...przeciez widac że potrzebuje towarzystwa...nie tyle pomocy co obecności drugiej osoby...To byla aktywna kobieta. Ma 89 lat a jeszcze dwa lata temu prowadzila samochód...przed wylewem...potem wskakiwal ktos do niej kilka razy dziennie, szybko wykonywał swoją prace i wychodzil a ona ...zostawała ze swoją gazetą, radiem i telefonem...