03 marca 2014 15:24 / 5 osobom podoba się ten post
Moja orientacja w terenie jest rózna,raz trafiam bez pudła,innym razem(szczególnie jak nie licze tylko na siebie)nie trafiam.Generalnie uwielbiam,kiedy mam do dyspozycji rower i czas i jade przed siebie-zawsze gdzieś trafie.I wróce!
Ale tym razem nie o tym chciałam.
Pracowałam sobie u pewnego małżeństwa.Wstawać rano trzeba było przed 8,lato,ciepło,widno-a ja ranny ptaszek.Do tego kilka kilogramów jakby za dużo,aż żal nie skorzystać z okazji.
Wstałam raniutko,wypiłam zwyczajową kawe i pobiegłam do pobliskiego lasu(wcześniej odkryłam jak tam dojść).I sobie truchtałam na luzie,jedendzień,drugi,trzeci-za każdym razem poszerzałam poskramianie terenu o nowy,nieznany kawałek lasu.Naturalnie zawsze starałam się zapamiętać jakies czarakterystyczne punkty orientacyjne.
Poniwaz nie jestem typem biegacz-wolę rower-biegałam sobie wolno.Nie spotykałam prawie nikogo,bo pora wczesna była-zaczynałam po 6 rano.No i niestety,któregos razu niezbyt skoncentrowałam się na zapamiętywaniu trasy i nagle zoonk!Nie wiem,gdzie jestem!Zegarek pokazuje,że muszę się spieszyć,bo zaraz przyjdzie tam Pflegedienst i muszę być obecna.Wokół zywego ducha,panika kompletna!Ale wola walki nadal jest ze mną.Zamiast sobie lekko truchrać,przechodze w dość szybki bieg,na tyle szybki,na ile kilogramy nadwagi i niezwyczajne takiego wysiłku stawy pozwalają.
Przedzieram się przez las,wybiegam na jakąś ulicę-miejsce jest mi zupełnie nieznane i orientuje się,że to jest dokładnie po przeciwnej stronie do mojego domu.Co robić?Ano postanawiam biec prostopadle-w miarę prostopadle naturalnie-do mojego celu-czyli domu PDP.Czas mnie goni,mózg jest pełen wszelkich możliwych czarnych scenariuszy,ale biegne,bo co innego mi zostało?W ostateczności-myślę-wezme taryfę,o ile do jakiejś drogi dobiegnę,i będzie to dla mnie bardzo kosztowna przebieżka.Na szczęście widzę jakieś ulice poprzez dzrewa-znak,że las przechodzi w miasto.OK,jestem na ulicy,wybieram kierunek w lewo,bo wydaje mi się,ze tak jest dom i bingo-już za chwile poznaje fragmenty ulicy,znane mi ze spacerów z PDP.Jestem w domu!Zdążyłam!
Od tamtej pory biegam bardziej ostrożnie,tam,gdzie mogę nie zapamiętać trasy-zostawiam znaki.Ale nie jest żle,bo każdego dnia poznaje lepiej ten teren.Mało tego-na koniec stwierdzam,że lasek jest tak mały,że nie wiem,jak mogłam się w nim zgubić!
A w zupełnie innym miejscu,jezdżac sobie rowerem po lesie,przypadkowo odkryłam droge na skróty do miasta odległego o 9 km i byłam z siebie bardzo dumna,bo koleżanka opiekunka,pracujaca tam od 4 lat-nie znała tego skrótu i jeździła normalnie.I ja,nowicjuszka w tym miescie,czegos ja nauczyłam.