08 marca 2014 14:57 / 12 osobom podoba się ten post
Nachbariny
Dziś właśnie odwiedziły panią Danke zaproszone nachbariny. Trzy...Pani Danke juz od rana byal mocno podniecona az rumienców na policzkach dostała. Od rana wdała sie w głośną dyskusje tym razem z Johanem. Robiąc w kuchni "kneke" tosty słyszałam ich podniesione głosy. Nagle...jednocześnie niemal usłyszałam "Jooohaaanaaa!" i odgłos raptownie otwieranych drzwi. Wychyliłam sie z kuchni i widze ze Johan z ogniami w oczach wymachuje niebieską bluzka pani Danke.
- Ona nie chce założyc - mówi wściekły ze az paruje.
Spojrzałam na Johana i mówie że to przeciez nie problem, zaraz spytam która chce włożyc i mu dam.
- Wiem że nie problem - mówi Johan - Ale czy ona zaraz musi krzyczec na mnie?!
Nie podobało mi sie to "ona" ale przemilczałam. Weszłam do łazienki i pytam panią Dankę jaką chce bluzkę.
- Bordową - słyszę
Ide do szafy i wyjmuje jedwabna bluzkę z żabocikiem. Podaje Johanowi a pani Danke:
- Nieee! Johana ty załóż.
Tylko Johana dłonie złożone jak do modlitwy skłoniły mnie do tego.
- Dobrze - mówie do obojga - ale to pierwszy i ostatni raz.
Zakładając bluzkę zauważylam jak na twarzy pani Danke przemknął cichcem usmiech tryumfu.
Dokładnie taki sam jak u mojej teściowej kiedy postawila na swoim. O - myśle- moja kochana pani Danke. Nie ze mną te numery Bruner. Moze ja nie znam dostatecznie języka niemieckiego ale TEN język to na perfekt, więc radzę uważać.
Zadowolona pani Danke wjechała na śniadanie do pokoju i dalej potoczył sie dzien jak zwykle...do obiadu...Po obiedzie pani Danke kategorycznie odmówiła pójscia do sypialn, bo przyjdą nachbariny.. Była 12,30 a nachbariny miały sie "melden" o 16tej. Kupa czasu. Tlumacze ze zdąże wszystko przygotować, że musi odpocząc. Nic...jak do ściany. Widze że pani Danke jest coraz bardziej zdenerwowana, w oczach gniewne błyski...Więc o to chodziło, przypominam sobie slowa Johana. Ona jest po prostu uparta.
Pani Danke tym czasem siedząc w magicznym fotelu ,wydaje polecenia co mam zrobic. A wiec wysunąć stół na środek , przykryc obrusem, postawic talerzyki i filiżanki, "pledsien" i zrobic kawe.
Odmawiam zrobienia kawy.
- Za wczesnie - mówie -
Pani Danke zła.
- Za wczesnie - powtarzam i wychodze z kuchni. Do moich uszu dochodzi cmokanie pani Danke. Zawsze to robi jak jest zła. Ale nie ustąpiąłm. Poza tym chodze z urzędową miną...no musi byc jakaś kara za to że nie mam pauzy.
Pani Danke poleguje w swoim fotelu i nagle słysze chrapanie. Zaglądam a pani Danke śpi w najlepsze.
No i po co ja sie ciskałam :), obrażałam. Przeciez pauze i tak mam czy śpi w łóżku czy w fotelu. A może w tym wszystkim nie wszystko jedno?
Po 15tej pani Danke zrobiła sie jeszcze bardziej niespokojna. 15,45 poprosiła żeby podac jej telefon bo musi sie upewnic ze nachbariny nie zapomniały. Dzwoniła ale nikt nie podnosil słuchawki. Wiadomo nachbariny są w drodze, wczołaguja sie na czubek góry...sapią...znam ten ból. Wiec nie moga odebrac telefonu. Do pani Danke jednak to nie trafia. Palcem wskazującym, conem nie znoszącym sprzeciwu pokazuje mi krzesło i mówi ze mam TU siedziec razem z nia i czekac. Nie mam mowy - mysle- i tak zdenerwowanie pani Danke mi sie udzielilo. Kiedy jednak posłusznie (wbrew sobie) usiadlam, zobaczyłam znowu ten tryumfujący wyraz twarzy. Raptownie wstałam mówiąc że ide do toalety a potem robic kawe. Wyraz pani Danke momentalnie sie zmienił na łagodne spojrzenie. Na psychologii uczylam sie ze zmiana pozycji w rozmowie często pomaga pewne sprawy wynegocjować. I chyba to działa :) Poszłam wiec do kuchni i nastawilam kawe w ekspresie. Akurat w tym momencie ktoś zadzwonil do drzwi.
Biegne na góre otworzyc drzwi. Guten tag, guten tag...bla bla i nachbariny schodzą do pokoju gdzie czeka pani Danke. Witają sie wylewnie po czym siadają do stołu. Grzecznie pytam czy chca kawe czy herbatę. Pani Danke dumnym wzrokiem wodzi po nachbarinach i zaczyna opowiadac o operacji, wylewie i Durchfallu oczywiście. Nachbariny kiwają ze współczuciem głowami podczas gdy ja wkraczam z dzbankiem do pokoju. Pierwsza nachbarina podstawia filiżankę a ja wlewam....Boże! Wodę.Czyściutki wrzątek. W tym calym zdenerwowaniu nalalam wody do ekspresu, włożyalm filtr ale kawy nie nasypałam. Nachbarina spojrzała na mnie zdziwiona potem zerknęła do filiżanki, potem znowu na mnie a wreszcie rozejrzała sie po stole. Najwyraźniej czegoś szukała. Kawy szukała. I chyba pomyslala ze to nasz taki narodowy zwyczaj...ziarenka kawy pogryzac a wrzątkiem popijac. matko! Jakiego wstydu sie najadlam. Nastąpial szybka ewakuacja do kuchni. Zamknęłam drzwi za soba bojąc sie zrozumiec choć jedno słowo na mój temat,
Na szczęscie pani Danke niczego nie zauważyla, caly czas prowadząc monolog o swojej chorobie. Nim nachbarina ochłonęła z niewątpliwego szoku stała jzu przed nia filiżanka kawy.
Wieczór zastał mnie wykonczoną...
Jeśli nachbariny będą sie pojawiać częściej to ciężkie mnie tu życie czeka...