Żabiennik czyli skok na DE

20 czerwca 2014 20:39 / 1 osobie podoba się ten post
Acha, i zazdraszczam Ci talentu owego, tez bym tak chciała umieć, ale.......... nie umiem!!!!!!
20 czerwca 2014 20:40 / 3 osobom podoba się ten post
Asik, córkę zapytaj o te formaty albo jakiegoś małolata i niech Ci to zrobi. Napisz do nich, do Znaku, jak dużo opiekunek pracuje w tym zawodzie, ale nie ma popularnych ksiązek o nich, bo wydają w mało znanych wydawnictwach. Duch św. Ci podpowie co masz pisac. Jak Cię odrzucą, to sie nie martw, zwykle rasowi pisarze dostają na początek po tyłku, jak uczy madrość ludowa, po to by sprawdzić, na ile im zależy. London był tak biedny, ze czasem nie miał na znaczki pocztowe, by wysyłac swoje teksty. Miesiącami mu odmawiano.
 
Samodzielne wydanie jest kosztowne, nawet jak się na forum jakimś ofiarodawców kasy nazbiera, to zostaje problem z dystrybucją. Wydawnictwa nie mają z tym kłopotu. A bez dystrybucji twórca nie istnieje. Co z tego, że jakieś dwie opiekunki napisały juz książki o swoich przeżyciach, skoro nie ma ich w księgarniach i nie były reklamowane.
20 czerwca 2014 20:54 / 1 osobie podoba się ten post
doda1961

Acha, i zazdraszczam Ci talentu owego, tez bym tak chciała umieć, ale.......... nie umiem!!!!!!

Masz inne talenty i nie wątpię, że lada dzień nimi zabłyśniesz. Tu nie ma ludzi nieutalentowanych, to jest takie forum. Uwierz starej Indiance....
20 czerwca 2014 20:55 / 1 osobie podoba się ten post
Asik

Romana :) Znalazłam kontakt tylko ja jestem Żaba zielona jak listek na wiosnę :) I nie rozumiem tego cyt."1. Propozycje wydawnicze prosimy wysyłać wyłącznie na adres pocztaliteracka
@znak.com.plDopuszczalne formaty tekstu to .doc i .rtf. "
No właśnie nie rozumiem tych formatów. Ja mam wszystko spisane w Wordzie . A czy ja wiem w jakim formacie? No i jak ja mam starac sie o wydanie książki skoro na takich rzeczach się nie znam. :(

no to wyślij żabciu do Romany albo do mnie jedną stronę to ci powiemy w jakim masz formacie :)
20 czerwca 2014 20:57
Do mnie niech nie wysyła, bo ja jestem komputerowy matołek.
20 czerwca 2014 23:07
romana

Do mnie niech nie wysyła, bo ja jestem komputerowy matołek.

Och Romana Kochana :) Dobra , ide sa twoją radą. Pisze do Znaku...mam też napisac streszczenie. Cienki Bolek bylam w tym w szkole ale co tam. W koncu nie mam nic do stracenia a tylko do zyskania. Poza tym koniec z tym. Poinformuje was jak sprawa ruszy. Teraz zamykam temat publikacji czy nie. Nie skonczylam Żabiennika więc na razie czekajcie na ciąg dalszy. Teraz idę na spoczynek. Piatek to cięzki dzień dla mnie...:) ale do przeżycia :) Będę się starała pisac codziennie. Ale jak by mnie nie było dzien czy dwa to mi wybaczcie. Dowiedziałam się od siostry że moja Maminka ma się niezbyt dobrze. Martwię się. Planowalam jechac z Aachen do niej 1go września... ale...wszystko się może zdażyć. Ufam że dojdzie do siebie. 
20 czerwca 2014 23:21 / 2 osobom podoba się ten post
romana

Asik, córkę zapytaj o te formaty albo jakiegoś małolata i niech Ci to zrobi. Napisz do nich, do Znaku, jak dużo opiekunek pracuje w tym zawodzie, ale nie ma popularnych ksiązek o nich, bo wydają w mało znanych wydawnictwach. Duch św. Ci podpowie co masz pisac. Jak Cię odrzucą, to sie nie martw, zwykle rasowi pisarze dostają na początek po tyłku, jak uczy madrość ludowa, po to by sprawdzić, na ile im zależy. London był tak biedny, ze czasem nie miał na znaczki pocztowe, by wysyłac swoje teksty. Miesiącami mu odmawiano.
 
Samodzielne wydanie jest kosztowne, nawet jak się na forum jakimś ofiarodawców kasy nazbiera, to zostaje problem z dystrybucją. Wydawnictwa nie mają z tym kłopotu. A bez dystrybucji twórca nie istnieje. Co z tego, że jakieś dwie opiekunki napisały juz książki o swoich przeżyciach, skoro nie ma ich w księgarniach i nie były reklamowane.

Romano -jako najlepiej zorientowana w eydawniczym temacie i posiadajaca znajomosci czemu sama nie wyżyjesz sie na niwie literackij,ksiązki nie napiszesz czy chocby bloga i nie zgłosisz się do Znaku??????Daj przyklad koleżankom:)
Powiem Wam ze ja to sceptycznie do tego podchodzę -temat nie jest traktowany poważnie ,zainteresowania nie widać,chyba nie jest zbyt atrakcyjny sprzedażowo,jak juz sie coś o nas pisze to raczej w formie sensacji i najczęściej w nieciekawym świetle.To tylko nam sie wydaje ,że cała Polska nic tylko na opiekunkowy bestseller czeka....I w ogóle jakoś zaufania nie mam...przeinaczą ,powyrywają z kontekstu i wyjdzie nie wiadomo co.....
22 czerwca 2014 23:47 / 13 osobom podoba się ten post
Hani i trzy dni względnego spokoju
 
W piątek po pauzie, której tak faktycznie nie było, przyjechała Rozi z przyholowaną koleżanką- wygnanką..”Przyholowaną” bo Niemcy coś albo kogoś „holują”, a nie przywożą czy przynoszą. To samo jak z tym „machaniem” sobie urlopu.No dziwny kraj…bardzo dziwny.
Koleżanka – wygnanka o wdzięcznym imieniu Hannelore okazała się przesympatyczna kobietą w bliżej nieokreślonym wieku. Ja naprawdę nie wiem ila ma lat, a pytać nie wypadało. Na pewno jest młodsza od pani Danke a starsza od Rozi. Chociaż…jak mi Rozi powiedziała że sama ma 60 lat to zrobiłam pełną flądrę ze zdziwienia. Zauważyłam że tu w Niemczech, kobiety starzeją się wprost nieproporcjonalnie do upływającego czasu.Nie wiem…może to te kremy?
Właściwie czas pobytu Hani ( tto zdrobnienie imienia Hannerole) uważam zanajlepszy jak długo tu jestem. Poza nerwem przed jej przyjazdem. Tak na marginesie. Ostatnio pani Danke bardzo mnie niepokoi. Jest uparta jak przysłowiowy osioł. I ja, nawet jakbym chciala być konsekwentna, to nie mogę. Jak tylko na coś się nie zgodzę, albo odmówię wykonania czegos to pani Danke dzwoni do Rozi. A Rozi „dla świętego spokoju” (swojego świętego spokoju) godzi się na wszystko. Tak było z Mohnkuchen, czyli po ludzku mówiąć makowcem. Ostatnio makowieć to jakaś epidemia w domu pani Danke. Uparła się ostatnio, że na wyjazd trzeba koniecznie kupić makowiec. Natychmiast i koniecznie!. Tłumaczę że to nie jest dzien moich zakupów, że musimy poczekać na przyjazd Hosa.A poza tym, mówię, że do wyjazdu zostało sporo czasu i makowiec po prostu spleśnieje. Nic. Beton. Mur. Makowiec ma być teraz, dzis, w tej chwili. Odmówiłam i poszłam do kuchni. I w tej kuchni słyszę jak pani Danke dzwoni do Edeki (małej Edeki) i zamawia makowiec na dziś o 14tej. Wściekla wkraczam do pokoju i mówię że nie mogę jej zostawic samej, że to polecenie Rozi i konirc z tym tematem.
Pani Danke nic nie powiedziała tylko dalej dzwoni…do nachbariny, żeby jej przyholowala ten makowiec. Nachbarina że nie ma czasu, potem druga tez odmawia. W koncu zdesperowana pani Danke dzowni do Rozi i mówi ze ja odmawiam pójścia do Edeki po makowiec, który ona zamówiła. Rozi coś tam tłumaczyła ale chyba nie było to po myśli pani Danke bo jak nie wrzaśnie, jak się nagle nie rozpłacze. No komedia. Jakby ten Mohnkuchen był treścią jej życia. Po chwili już nieco uspokojona pania Danke podaje mi słuchawkę, mówiąc że Rozi chce ze mną rozmawiać. I co słyszę?
- Johana, zostaw telefon w zasięgu ręki mamy i idź po ten makowiec.
- A co będzie jak w tym czasie twojej mamie coś się stanie? – pytam wnerwiona na Maksa
- No trudno – mówi Rozi- Masz moje pozwolenie.
Chciałam powiedziec że to żadna gwarancja…to pozwolenie. Znam życie ale pultać się nie będę…w dodatku w języku, którego dobrze nie znam. Poszłam. Z jęzorem na wierzchu wróciłam i postawiłam przed panią Danke trzy opakowania makowca. Była tak szczęśliwa, jakbym znalazła jej klucz do szczęścia. Ale na mnie jej zachwyty i podziękowania nie zrobiły żadnego wrażenia. Byłam zła i zmęczona. Pokonanie góry w tempie ekspresowym i poza planem zupełnie mnie wytrąciło z równowagi.
 
Przed przyjazdem Hani pani Danke zapowiedziała że nie śpi. No dobra, myśle, nie pierwszy raz. Jakos sobie to potem wynagrodzę.
Pani Danke po obiedzie poleciła żebym otworzyła bramę. Poszłam na gore, i zostawiłam drzwi wejściowe otwarte. Drzwi wejściowe otwierają się skrzydłem w stronę schodów. Kiedy brama do podjazdu była otwarta wróciłam do domu. I normalnie mało nie dostałam zawału. Weszłam do środka a za drzwiami stała na górze pani Danke. Sama się wdrapała na piętro po schodach. Gdybym pchnęła o kilka cm drzwi do srodka to zepchnąłbym panią Danke ze schodów. Gula mi taka urosła że nie byłam w stanie wykrztusic żadnego dźwięku. Bez słowa, mocno chwyciłąm panią Danke za ręke ( aż krzyknęła) i zaprowadziłam do salonu. Posadziwszy na sofie powiedziałam powoli, z trudem łapiąc oddech:
- Das war letzte Mal.
Musiałam mieć straszny wyraz twarzy, bo pani Danke patrzyła na mnie ze strachem. Ze strachem małego dziecka, które po zrobieniu czegoś złego, oczekuje na karę.
Mój gniew trwał sekundę…wyparował kiedy zobaczyłam ten strach w oczach pani Danke. Usiadłam obok niej i położyłam swoją głowę na jej ramieniu zupełnie wyczerpana.
Pani Danke pogładził mnie po policzku mówiąc:
- Verzeih mir.
- Ja – odpowiedziałam i z trudem się powstrzymałam od płaczu.
Chyba nie wytrzymam już dłużej, pomyślałam…
 
 
23 czerwca 2014 06:43 / 1 osobie podoba się ten post
 Dziękuję Ci Asiu,potrafisz z niezwykłą dla mnie umiejętnością opisać zwykły dzień.Też mam wątpliwości podobne do Kasi,czy ludzie potrafią docenić to co chcesz przekazać,gro osób myśli o Nas,dobrze zarabiają,niewiele robią i te co chwila ciekawostki ukazujące opiekunkę jako pijaczkę i nieroba ,ech marzy mi się że ktoś wyda Twój dziennik, czytając Ciebie odczuwa się ciężar jaki na Nas spoczywa,rozterki, codzienne wyzwania i zmagania i może dotrze do mas, ile w tej pracy poświęcenia i to że w każdej famili zostaje okruszek naszego serca.Trzymam kciuki.
03 lipca 2014 11:07
Kochani. Na razie koniec z Żabiennikiem. Muszę wracać do domu. Wyniki rezonansu magnetycznego są złe. Rozmawialam z lekarką i ....musze do domu. Bóg da to jeszcze pożyję i dokonczę Zabiennik. A na razie....trzymajcie się cieplutko...i pomyslcie o mnie czasem.
03 lipca 2014 11:13 / 2 osobom podoba się ten post
Asik

Kochani. Na razie koniec z Żabiennikiem. Muszę wracać do domu. Wyniki rezonansu magnetycznego są złe. Rozmawialam z lekarką i ....musze do domu. Bóg da to jeszcze pożyję i dokonczę Zabiennik. A na razie....trzymajcie się cieplutko...i pomyslcie o mnie czasem.

Asik cokolwiek to jest, trzymam za Ciebie okrutnie ;-)))
03 lipca 2014 11:14 / 1 osobie podoba się ten post
Asik

Kochani. Na razie koniec z Żabiennikiem. Muszę wracać do domu. Wyniki rezonansu magnetycznego są złe. Rozmawialam z lekarką i ....musze do domu. Bóg da to jeszcze pożyję i dokonczę Zabiennik. A na razie....trzymajcie się cieplutko...i pomyslcie o mnie czasem.

Ja tez ci życze,aby wszystko dobrze się skończyło....Dużo zdrowia... Daj znać z Polski jak się sprawy mają.
03 lipca 2014 11:14 / 1 osobie podoba się ten post
Asik

Kochani. Na razie koniec z Żabiennikiem. Muszę wracać do domu. Wyniki rezonansu magnetycznego są złe. Rozmawialam z lekarką i ....musze do domu. Bóg da to jeszcze pożyję i dokonczę Zabiennik. A na razie....trzymajcie się cieplutko...i pomyslcie o mnie czasem.

Asieńko - wszystko będzie dobrze ! Zobaczysz ! Zaglądaj do nas z Polski i napisz czy wszystko w porządku bo bedziemy sie martwic .
03 lipca 2014 11:19 / 1 osobie podoba się ten post
Asik

Kochani. Na razie koniec z Żabiennikiem. Muszę wracać do domu. Wyniki rezonansu magnetycznego są złe. Rozmawialam z lekarką i ....musze do domu. Bóg da to jeszcze pożyję i dokonczę Zabiennik. A na razie....trzymajcie się cieplutko...i pomyslcie o mnie czasem.

Asiu, życzę Ci szybciutkiego powrotu do zdrowia i dużo siły i pamietaj, że czekamy tutaj na Ciebie ....
03 lipca 2014 13:26 / 1 osobie podoba się ten post
Asik

Kochani. Na razie koniec z Żabiennikiem. Muszę wracać do domu. Wyniki rezonansu magnetycznego są złe. Rozmawialam z lekarką i ....musze do domu. Bóg da to jeszcze pożyję i dokonczę Zabiennik. A na razie....trzymajcie się cieplutko...i pomyslcie o mnie czasem.

Asik,
posyłam Ci anioy aby czuwały nad Toba i pomogły rozprawić ze złym.
 
Trzymam kciuki za Ciebie, musi być dobrze.
Będę codziennie podsyłać Ci dobre fluidy.
 
Odezwij się jak się trochę ogarniesz.