08 maja 2014 01:50 / 11 osobom podoba się ten post
Upadła Żaba
Teraz, gdy poznałam Olę, dni biegna wprawdzie tym samym rytmem, przeplatane częstymi wizytami Durchwalla. Ale… Uodpornilam się już . To niesamowite jak człowiek jest w stanie przywyknąc do ekstremalnych warunków. Naprawde mnie nie rusza. Durchwall tez jakby zrozumiał, ze nie wytraci już mnie z równowagi i daje wyraźne sygnały, dzieki którym obywa się bez przykrych niespodzianek. Inna sprawa że zaczęłam panią Danke „wysadzać” na kibelek co trzy godziny. Ten „rytmus” mocno Durchwalla trzyma w ryzach. Efekt jest taki,że wprawdzie jest ale trafia tam gdzie trzeba i pieluchomajtki są czyste.
Uwielbiam wieczory bo wtedy zwykle odwiedza mnie Ola i gadamy sobie bez konca siedząc na werandzie albo w ogrodzie. Powiedziałam Rozi, że mam koleżankę i że mnie odwiedza. Wole ją uprzedzić niżby sąsiedzi donieśli że obce osoby wpuszczam do domu. Niestety ja nie mogę odwiedzac Oli, chociaż mieszka dosłownie za płotem.
Dziś wlasnie umówiłyśmy się z Ola na wieczór. Dzien zapowiadał się spokojnie, pomijając dwie godziny na zakupy, które musze wykonac jak zwykle w sprinterskim tempie. No cóż. Te zakupy to niezła gimnastyka i chyba nie powinnam narzekac, zważywszy że siedze całymi dniami w domu…albo „lauferuje” niczym pani Danke po ogrodzie. Nie mówie tylko za każdym krokiem „links, links, raz dwa trzy..”
Przed obiadem zadzwoniła nachbarina pani Danke i się zapowiedziała…na dziś. Ludkowie mili! Już nie mogla lepszej pory sobie znaleźć?!
Pani Danke rozgorączkowana, jak zwykle odmówiła spania po obiedzie i…uwaga…naprawde nie spała. Usiadła w swoim magicznym fotelu i…Zaczęło się tango milonga.
- Johanaaa! Otwórz brame! (nachbarina jest zmotoryzowana)
- Johanaaa! Wyjrzyj czy nie idzie!
-Johanaaa! Czy drzwi są otwarte?
-Johanaaa! Zamknij lepiej drzwi bo ktoś wejdzie!
- Johanaaa! Chce do toalety!
- Johaanaaa! Podaj mi lusterko!
- Johanaaa! Daj mi Imodium! (zielone kapsułki, chociaż Durchwall był sbie już „dzień dobry” dzis powiedział)
Może i by nie było to takie uciążliwe, aczkolwiek nieco denerwujące, gdyby nie fakt, że byłyśmy na dole a drzwi wejściowe na górze. Biegałam więc po schodach tam i nazat jak kot z pęcherzem. Pani Danke w tym wszystkim natomiast zapomniała o wizycie syna.
Dzwonek do drzwi. Pani Danke wlączyła motorek magicznego fotela i….ziiiuuut. Podjechała do pozycji siedzącej wołając:
- Johanaaa! Otwóż drzwi!
Biegnę po raz setny na górę, otwieram drzwi a tu? Listonosz sobie stoi z szerokim uśmiechem na twarzy, szczęsliwy że aż mnie skręciło z zazdrości. Resztką siły i chęci odwzajemniłam uśmiech i zbiegłam na dół.Tylko weszłam do pokoju a znowu dzwonek do drzwi.
- Johanaaa! – zawołała pani Danke i tylko palcem wskazującym pokazala mi schody.
Jasne – myslę- teraz będziemy się komunikować na migi. Panią Danke boli gardło od tych wołąń a mnie nogi.
Nim dotarłam na góre drzwi się otworzyły i wszedł Hos. Zbiegłam więc na dół mając nadzieje że chwycę torbe i znikne nim pojawi się nachbarina. Hos tym razem będzie musiał się wszystkim zająć. Ubierając kurtke powiedziałam że przyjdzie pani X i już byłam w drzwiach, kiedy dzwonek znów zaryczał.
Ja to mam pecha, no! Nachbarina!
Jak pani Danke usłyszała to już nie mialam życia. Kawa, choc zrobiona, musiała być przeze mnie podana. Zdjęłam kurtke i pędzę na dół.
Nagle…W głowie słysze chrupot. Trzask! W oczach ciemność. I ból.Zrobiło mi się słabo. Chwytając się poręczy osunęłam się na ostani stopien schodów, którego w tej bieganinie nie zauważyłam, i usiadlam. Jak przez mgłę słyszę woalnia pani Danke. Nie mama siły odpowiedzieć. Na korytarz wyszedł Hos zaniepokojony moim milczeniem. A ja siedze na schodach i trzymam się za kolano. Probuje wstać. Nie da rady. Klapie chudym tyłeczkiem na stopień.
„chyba złamana, mój Boże” – mysle.
Poruszam palcami nogi…no ruszam czyli nie złamana. Wiec co jest? Ból powoli ustępuje. No dobra – mówie do siebie- koniec tego teatru. Ide po zakupy.
Stanęłam na nogi. Hos głośno odetchnął ale zaraz jęknął ze zmartwienia. Kiedy wstałam i próbowałam zrobic krok, ból mało mnie nie zwalił z nóg. Znowu trzymając się poręczy osunęłam się na stopien.
Jestem upadła Żaba – myślę – i tak chyba tu zostanę…poczekam na Stefana albo Johana (nie wiem który przyjdzie) a pani Danke ma Hosa i nachbarine to jakoś będzie. A jutro zobaczymy.
Niemniej Hos trwał przy mnie jak osobisty ochroniarz i powiedział że trzeba zawiadomic Rozi.
„Fajnie – mysle – przeciez oni ze sobą rozmawiają korespondencyjnie. Już chciałam mu poradzic żeby pocztą lotniczą wiadomośc wysłal, kiedy zobaczyłam że Hos chwyta za słuchawkę telefonu.
Normalny szok. Mimo bólu byłam bardzo ciekawa tej pierwszej, rejestrowanej przeze mnie rozmowy. Pomimo bólu śmiac mi się chciało…i chyba trochę z nerwów.
Hos faktycznie ZAWIADOMIŁ Rozi:
- Johana złamała noge. Co robić?
Ja? Złamałam? Jeszcze bardziej słabo mi się zrobilo. Ja chcę do domu! Ja chce ale wiem że nie mogę do domu! To jakiś koszmarny sen. Zaraz się obudzę i będzie dobrze. Ale się nie obudziłąm. Tkwię w tym śnie w dodatku coraz bardziej kolano boli. Co robic?.