Apropo asertywnosci, chcialabym opowiedziec wam o pewnym przypadku, ktory mi sie zdarzyl na mojej obecnej szteli.
Zajmuje sie obecnie 45 letnia kobieta ze stwardnieniem rozsianym. Od poczatku wlasciwie zlapalysmy dobry kontakt, mila atmosfera itd. Po jakis dwoch tygodniach moja podopieczna spytala mnie czy mnie mialabym ochoty odplatnie oczywiscie pomoc sasiadowi, starszemu czlowiekowi, ktory ma zone ciezka chora w szpitalu i nie radzi sobie z prowadzeniem domu. Powiedzialam ok. czemu nie, czasu wolnego mam duzo, dodatkowa kasa zawsze sie przyda, zwlaszcza ze galeria jest blisko, a ja kocham zakupy. Poszlam do nahbara, dogadalam sie z nim co do ceny i obowiazkow. dwa razy w tygodniu po dwie godziny 8,5 euro za godz. W swej swietej naiwnosci powiedzialam o wysokosci stawki mojej podopiecznej. Jakiez bylo moje zdumienie, kiedy moja przemila pdp stwierdzila ze tyle to za duzo, poniewaz ja nie musze placic za mieszkanie i zycie, bo to wszystko mam zapewnione u niej. W zwiazku z tym w porzadku bedzie jezeli ja oddam jej te 2.5 euro z kazdej przepracowanej u nahbara godziny. W pierwszej chwili myslalam ze sie przeslyszalam, helol ja mam jej oddawac czesc pieniedzy, przeciez to totalnie nie w porzadku. prawde mowiac zatkalo mnie totalnie, kompletnie nie spodziewalam sie takiego obrotu sprawy. Kiedy sie troche uspokoilam zaczelam myslec ze jesli sie nie zgodze, atmosfera w pracy sie zwarzy a dwa miesiace tak pracowac to porazka. Stwierdzilam ze ok. skoro jestes taka biedna ze polka musi dolozyc do chleba powszedniego to pokaze klase i to zrobie. I tak chodze dwa razy w tygodniu do sasiada zarabiam siedemnascie euro i piec z tego daje mojej pdp, jednak w dalszym ciagu mam uczucie totalnego niesmaku. Jak wy byscie postapily na moim miejscu, czy powinnam zrezygnowac i powiedziec otwarcie ze mi sie to nie podoba??? Bardzo jestem ciekawa waszych glosow. To tyle odnosnie mojej asertywnoscvi, zerowej zdaje sie.