01 maja 2014 21:29 / 4 osobom podoba się ten post
bystryPrzecież właśnie to piszę! - piszę o trudnościach jakie ma wiele osób, gdy pojawia się żądanie wykonania rzeczy NIE zapisanych w umowie, lub wręcz NIEZGODNYCH Z PRAWEM! Może to być wywołane właśnie brakiem asertywności, ale także innymi czynnikami: niewiedzą, lub panicznym strachem przed utratą pracy (która czasami jest jedyną deską ratunku dla całej rodziny). Ekstremalny przypadek był tu nawet niedawno opisywany - gdy przynajmniej dwie opiekunki zgadzały się na żądanie PDP zaspakajać jego seksualne dewiacje!
Problemów z wykonywaniem rzeczy zapisanych w umowie raczej nie ma! - każdy kto jedzie do tej pracy, zdaje sobie sprawę ze swoich obowiązków! - i tego nie poddawałem w wątpliwośc!
A co do moich rad - jest to zbyt daleko posunięta nadinterpretacja! (nic takiego nie miałem na myśli). Co innego jest KŁAMAĆ, a co innego NIE PRZYZNAWAĆ SIĘ. Jeśli ktoś całe życie pracował jako pielęgniarka, to oczywiście trudno to zataić, ale chyba firmy nie wysyłają Niemcom naszego CV, a jedynie nasz profil, na który mamy wpływ (sami podajemy nasze najważniejsze atuty). Moja rada była nastepująca: NIE AFISZOWAĆ się umiejętnościami medycznymi (jesli je ktos oczywiście posiada).
Natomiast NAJGORSZĄ rzecz robią firmy - preferują medyczne umiejętności, rozgłaszają że ich pracownicy to wykwalifikowani pielęgniarze itp ale NIE INFORMUJĄ swoich pracowników, że tych czynności nie wolno wykonywać. Gdy to jednak wyjdzie na jaw (że opiekun wykonał czynność medyczną), wtedy każda firma wszystko zwali na opiekuna! - że to on, samowolnie, wbrew zapisom w umowie i wbrew niemieckiemu prawu zrobił. Pracownik oczywiście ma obowiązek znać niemieckie prawo, ale firma nie zrobiła NIC, by mu o tym choćby przypomnieć! - a uczciwie było by dopiero wtedy, gdyby firma do stosu dokumentów dołączyła również wyciąg z niemieckich przepisów, które dotyczą opiekunów!!!
3/4 wywodów pomijam litościwym milczeniem, odniosę się do części końcowej i zgodzę się z kolegą, bo naocznie przekonuję się o tym, jak działa to w De.
Do mojej pdp przychodzi 2 razy dziennie Pflegedienst. Panie i panowie z rzeczonej instytucji nie zrobią nic, czego nie zlecił lekarz. Sytuacje są czasami absurdalne, bo np. jeden z pracowników powiedział, że nie będzie babce smarował pleców Franzbranntweinem i ich oklepywał bez zlecenia/ recepty lekarza. Nie i już. Lekarz z kolei się obśmiał, pokręcił głową i powiedział, że przecież nie będzie wypisywał na to specjalnej recepty ekstra dla problematycznego pielęgniarza, bo inni smarują, oklepują i nie robią problemów ;).
Druga historia: Pdp ma od początku lutego robione kroplówki z soli fizjologicznej. Jest to proste wkłucie podskórne, banał z medycznego punktu widzenia. Pierwszego kwietnia okazało się, że lekarz nie zdążył z wystawieniem recepty. Dziewczyna, która przychodzi da babki 5 razy w tygodniu i robi to od lutego, powiedziała, że bez recepty nie zrobi. Wiedziała, że recepta po południu będzie. Nie zrobiła i już. Przyznaję, wtedy się trochę wkurzyłam i "trochę" żeśmy się ścięły, bo jednocześnie wykazała wielkie zainteresowanie czymś, co zrobiło się pdp na nodze (jakaś pierdoła). Zapytałam ją, czy w tej sytuacji robi jej to jakąkolwiek różnicę, czy pani J. umrze z powodu odwodnienia, czy z powodu zaczerwienienia na udzie ;)?
Daje do myślenia? Mnie dało!