Co wolno Opiekunowi ?

04 kwietnia 2014 20:43 / 2 osobom podoba się ten post
Już kiedyś doszedłem do wniosku, że chyba najlepiej jest, gdy PDP jest "zdecydowanym" przypadkiem - albo zdrowy umysłowo (ale potrzebuje pomocy fizycznej), albo "ganz demenz" - siedzące lub leżące ciało. Na mojej pierwswzej opiece, miałem właśnie taką "odlecianą" struszkę - prawie bez kontaktu, sukcesem było jak wypowiedziała parę słów (dla mnie zupełnie niezrozumiałych) na dzień i siedziała lub leżała dowolnie długo w takiej pozycji, jak się ją zostawiło. Miałem przy niej sporo fizycznej pracy, bo była wielka i ciężka, a transferowało się ją wiele razy dziennie (bez Liftu), ale nie narzekałem. Potem i teraz mam pełnosprawnego umysłowo dziadka - też nie narzekam! - taką osobę mogę w rozmowie traktować jak równorzędnego partnera i w razie czego odpowiednio przygadać. Natomiast faktycznie - gdybym miał PDP w takim "niezdecydowanym" stanie, co jeszcze chodzi po domu (na dodatek w nocy) i nie zawsze kontroluje to co powinien, to faktycznie, moje zadowolenie było by wystawione na próbę.... ;(
04 kwietnia 2014 20:47
bystry

Już kiedyś doszedłem do wniosku, że chyba najlepiej jest, gdy PDP jest "zdecydowanym" przypadkiem - albo zdrowy umysłowo (ale potrzebuje pomocy fizycznej), albo "ganz demenz" - siedzące lub leżące ciało. Na mojej pierwswzej opiece, miałem właśnie taką "odlecianą" struszkę - prawie bez kontaktu, sukcesem było jak wypowiedziała parę słów (dla mnie zupełnie niezrozumiałych) na dzień i siedziała lub leżała dowolnie długo w takiej pozycji, jak się ją zostawiło. Miałem przy niej sporo fizycznej pracy, bo była wielka i ciężka, a transferowało się ją wiele razy dziennie (bez Liftu), ale nie narzekałem. Potem i teraz mam pełnosprawnego umysłowo dziadka - też nie narzekam! - taką osobę mogę w rozmowie traktować jak równorzędnego partnera i w razie czego odpowiednio przygadać. Natomiast faktycznie - gdybym miał PDP w takim "niezdecydowanym" stanie, co jeszcze chodzi po domu (na dodatek w nocy) i nie zawsze kontroluje to co powinien, to faktycznie, moje zadowolenie było by wystawione na próbę.... ;(

witaj Bystry.ja tez lubie lezacych i nie mowiacych pdp.fizycznie trzeba sie upracowac wiadomo ale nie ucieka,nie kloci sie i tam gdzie go zostawie tam zawsze jest...do tej pory trafiam wlasnie na takie przypadki i zadowolona jestem
04 kwietnia 2014 20:51
ania52

witaj Bystry.ja tez lubie lezacych i nie mowiacych pdp.fizycznie trzeba sie upracowac wiadomo ale nie ucieka,nie kloci sie i tam gdzie go zostawie tam zawsze jest...do tej pory trafiam wlasnie na takie przypadki i zadowolona jestem

ja mam podobnie i też nie narzekam
05 kwietnia 2014 20:28
Dobry PDP, to spokojny PDP. Im bardziej spokojny, tym lepiej, więc jeśli leży nieruchomo, to super ;) ale..... z kolei w takim stanie, to praca może się nam niespodziewanie skończyć w każdej chwili.... Nie ma róży bez kolców ;(
05 kwietnia 2014 20:39 / 1 osobie podoba się ten post
bystry

Dobry PDP, to spokojny PDP. Im bardziej spokojny, tym lepiej, więc jeśli leży nieruchomo, to super ;) ale..... z kolei w takim stanie, to praca może się nam niespodziewanie skończyć w każdej chwili.... Nie ma róży bez kolców ;(

Sa takie róże.
05 kwietnia 2014 23:39 / 3 osobom podoba się ten post
jowitaliber

ja mam podobnie i też nie narzekam

A ja wolę takich co mówią ,chodzą i jeszcze chce sie im zyć! Dzieki takim pdp pozwiedzalam fajne miejsca,pojadlam smakowitosci w dobrych'restaurant',pojezdzilam sobie fajnymi autami,bo chcieli tu i ówdzie wyskoczyć...nauczyłam sie od nich wiele,przede wszystkim moj niemiecki stal sie o niebo lepszy,a czas śmigał nie wiadomo kiedy.Przy ciezko chorym,nudno i smutno...dni się wloką niemiłosiernie.
06 kwietnia 2014 00:40
greenandy

A ja wolę takich co mówią ,chodzą i jeszcze chce sie im zyć! Dzieki takim pdp pozwiedzalam fajne miejsca,pojadlam smakowitosci w dobrych'restaurant',pojezdzilam sobie fajnymi autami,bo chcieli tu i ówdzie wyskoczyć...nauczyłam sie od nich wiele,przede wszystkim moj niemiecki stal sie o niebo lepszy,a czas śmigał nie wiadomo kiedy.Przy ciezko chorym,nudno i smutno...dni się wloką niemiłosiernie.

Dokładnie ,mam takie samo zdanie. Miałam pdp leżącą ,kumatą,teraz prawie normalną.......Każdy ma inne wymagania,ja mam tak jak Ty:)Czas leci szybciej,język szlifujesz LIVE:)Tak uczyć się języka,jest moim zdaniem najlepiej:)Jeszcze słucham radia,tv i tak mi wpada w ucho:)
06 kwietnia 2014 09:16 / 1 osobie podoba się ten post
bystry

Dobry PDP, to spokojny PDP. Im bardziej spokojny, tym lepiej, więc jeśli leży nieruchomo, to super ;) ale..... z kolei w takim stanie, to praca może się nam niespodziewanie skończyć w każdej chwili.... Nie ma róży bez kolców ;(

Czy uwazasz,że osoby w ostatnim stadium choroby nie wymagają opieki?Czy opiekunki muszą jeżdzic do ładnych,zdrowych,wysportowanych pdp? Mam predyspozyje do opiekowania sie ludzmi na ostatniej drodze życia.Nie sadzam na siłe pdp w wozku gdy  juz nie ma sił,nie karmie na siłe, bo musi jeść.Respektuje zachowanie i potrzeby chorej osoby.Ktos im tez powinien pomóc z prostej przyczyny,bo oni tej pomocy potrzebuj.A jesli chodzi o twoje ostatnie obawy,że praca moze sie skończyć w każdej chwili....... przeciez to nie jest problem, na forum jest wiele wpisow o treści - pracy jest dużo - to czego sie obawiać
06 kwietnia 2014 09:43
greenandy

A ja wolę takich co mówią ,chodzą i jeszcze chce sie im zyć! Dzieki takim pdp pozwiedzalam fajne miejsca,pojadlam smakowitosci w dobrych'restaurant',pojezdzilam sobie fajnymi autami,bo chcieli tu i ówdzie wyskoczyć...nauczyłam sie od nich wiele,przede wszystkim moj niemiecki stal sie o niebo lepszy,a czas śmigał nie wiadomo kiedy.Przy ciezko chorym,nudno i smutno...dni się wloką niemiłosiernie.

Problem w tym, że takich pdp nie ma za wiele, zdecydowana większość ma już jakieś problemy zdrowotne i siedzi w domu. Ja w swej karierze nie miałam ani jednego pdp na swobodnym chodzie, że tak powiem. O zainteresowaniu światem nie wspomnę... Ale fajnie, że niektórzy z nas mają inaczej.
06 kwietnia 2014 11:28 / 4 osobom podoba się ten post
Moja POP ma początki AL, fizycznie zdrowa. Udziela się towarzysko - codziennie chodzimy na kawę do kawiarni, chce sama gotować - bo ja - "Ola, du kannst gar nichts kochen". Wszystko nastawia na max temperaturę - co skutkuje przypaleniem, wszystko przesala (przez 2 m-ce zużyła ponad 0,5kg soli), wszystko próbuje...Nie można jej "wyrzucić" z kuchni bo reaguje straszną agresją...Ziemniaki czy sałatę na obiad muszę robić już o 9-tej...potem wszystko podgrzewam - ohyda! Nie chce mi kupić np. płatków owsianych za 39 centów bo "extra" dla mnie nie będzie nic kupować...Jak idziemy na obiad do restauracji to zamawia jedną porcję i pusty talerz dla mnie. Po czym przekłada mi 1/3 swojej porcji...Potrafiła się nawet ze mną podzielić zupą i swoją łyżką (oczywiście nie jadłam...)Pomimo swoich 81 lat ubiera się bardzo modnie i elegancko, zawsze ma pełen makijaż i tipsy. Ja przy sobie, gdy ona widzi (a widzi wszystko)- zrobić nic nie mogę, bo zaraz słyszę wymówki, że zajmuję się tylko sobą. Generalnie - moja POP jest okropną, egoistyczną kobietą. Ale...byłam z nią w Belgii - w Knokke, byłam z nią w Izraelu, w Monachium, w Berlinie, mieszkałam w hotelach (spałyśmy w łóżkach małżeńskich haha)...Poznałam całkiem inną kulturę - żydowską...Ale już nic więcej nie chcę poznawać. Nie z niewdzięczności - z braku siły. Ona jakby czerpie swoją witalność ze mnie, jak wampir wysysa wszystkie moje moce. Mówię więc - dość! Koniec! Nie wracam do niej po raz czwarty! I zaznaczam, że jeżdżę z nią tylko dlatego, że jest diabetykiem insulinozależnym i 2 x dziennie, gdy wyjeżdżamy, podaję jej zastrzyki. Ona wie, że ja tego nie powinnam i nie mogę robić, ale robię to za darmo i to jest dla niej najważniejsze. Dumna jestem, że dałam radę, po raz trzeci, wytrzymać z nią i to tym razem 11 tygodni. Dziś sobie tylko śpiewam nasz hit "To ostania niedziela..." Tak więc - zawsze jest "coś za coś" - niestety...
06 kwietnia 2014 11:34 / 7 osobom podoba się ten post
Ola55 -tylko jedno pytanie-jeśli jest taka straszna to po cholerę tam wciąż jeździsz????????????????????Sa o niebo milsze miejsca:)O masz doczytałam ,że podajesz insulinę!Zwariowałaś????????????????
06 kwietnia 2014 11:38 / 16 osobom podoba się ten post
Ola55 - dobrze, że napisałaś tego posta. Polecam wszystkim, którzy zamierzają rozpocząć pracę w tym zawodzie. Wydrukować, oprawić w ramki i trzymać jako przykład, czego nie należy robić i na jakie rzeczy się godzić. paranoja.
06 kwietnia 2014 11:49 / 2 osobom podoba się ten post
Bellanna

Ola55 - dobrze, że napisałaś tego posta. Polecam wszystkim, którzy zamierzają rozpocząć pracę w tym zawodzie. Wydrukować, oprawić w ramki i trzymać jako przykład, czego nie należy robić i na jakie rzeczy się godzić. paranoja.

Szkoda ,że więcej Ci plusów dać nie mogę!
06 kwietnia 2014 11:53 / 9 osobom podoba się ten post
Ola55

Moja POP ma początki AL, fizycznie zdrowa. Udziela się towarzysko - codziennie chodzimy na kawę do kawiarni, chce sama gotować - bo ja - "Ola, du kannst gar nichts kochen". Wszystko nastawia na max temperaturę - co skutkuje przypaleniem, wszystko przesala (przez 2 m-ce zużyła ponad 0,5kg soli), wszystko próbuje...Nie można jej "wyrzucić" z kuchni bo reaguje straszną agresją...Ziemniaki czy sałatę na obiad muszę robić już o 9-tej...potem wszystko podgrzewam - ohyda! Nie chce mi kupić np. płatków owsianych za 39 centów bo "extra" dla mnie nie będzie nic kupować...Jak idziemy na obiad do restauracji to zamawia jedną porcję i pusty talerz dla mnie. Po czym przekłada mi 1/3 swojej porcji...Potrafiła się nawet ze mną podzielić zupą i swoją łyżką (oczywiście nie jadłam...)Pomimo swoich 81 lat ubiera się bardzo modnie i elegancko, zawsze ma pełen makijaż i tipsy. Ja przy sobie, gdy ona widzi (a widzi wszystko)- zrobić nic nie mogę, bo zaraz słyszę wymówki, że zajmuję się tylko sobą. Generalnie - moja POP jest okropną, egoistyczną kobietą. Ale...byłam z nią w Belgii - w Knokke, byłam z nią w Izraelu, w Monachium, w Berlinie, mieszkałam w hotelach (spałyśmy w łóżkach małżeńskich haha)...Poznałam całkiem inną kulturę - żydowską...Ale już nic więcej nie chcę poznawać. Nie z niewdzięczności - z braku siły. Ona jakby czerpie swoją witalność ze mnie, jak wampir wysysa wszystkie moje moce. Mówię więc - dość! Koniec! Nie wracam do niej po raz czwarty! I zaznaczam, że jeżdżę z nią tylko dlatego, że jest diabetykiem insulinozależnym i 2 x dziennie, gdy wyjeżdżamy, podaję jej zastrzyki. Ona wie, że ja tego nie powinnam i nie mogę robić, ale robię to za darmo i to jest dla niej najważniejsze. Dumna jestem, że dałam radę, po raz trzeci, wytrzymać z nią i to tym razem 11 tygodni. Dziś sobie tylko śpiewam nasz hit "To ostania niedziela..." Tak więc - zawsze jest "coś za coś" - niestety...

Ola55 czytam twoj wpis i oczy przecieram.Z czego Ty jestes dumna?że wytrzymałaś?że dajesz sie poniżać?Nie można pracować w miejcu,ktore staje sie dla Ciebie tylko przetrwaniem.To apodyktyczna osoba,ktora Cie osmiesza.Jeżeli jest sprawna umysłowo (jeszcze) i fizycznie nie siedzialabym z nia przy stole w restauracji i narazała sie na takie traktowanie.Poszłabym na spacer mozna godzine ustalić i wrócić na czas.Może przy Twojej pdp poznajesz inne kultury, ale kultury osobistej to ona nie ma.I jeszcze te zastrzyki.Boj sie boga co Ty robisz!
06 kwietnia 2014 12:08 / 1 osobie podoba się ten post
Kasiu63! Za pierwszym razem, po powrocie z Knokke, zrobiła badania i okazało się, że ma prawie 700 poziom cukru. Była w szpitalu, został zdiagnozowany dodatkowo AL - dostała leki. Miałam - oczywiście - nie wracać, ale zmienniczka powiedziała, że leki działają, że jest spokojniejsza...No i nie ukrywam, że największą zachęta był 2-tygodniowy pobyt w Izraelu... Drugi pobyt był spokojny i miły. Przyjechałam więc po raz trzeci - na Barmitzwe wnuka (naszą jakby I komunię św.) i urodziny syna. Ale tu spotkało mnie niemiłe rozczarowanie - POP znowu agresywna, niespokojna, pobudzona. Sprawdziłam leki - okazuje się, że nie lekarz rodzinny nie przepisał jej już leków na AL tylko dał skierowanie do neurologa. A ona nie chce tam pójść...Synowie jakby nie chcieli dopuścić do siebie, że matka jest taka chora...Nie reagują na moje monity, na telefony przyjaciół o dziwnych zachowaniach ich matki...Firma wie o wszystkim a, że synowie pracują w mediach - nie chce z nimi zadzierać (synowie, z racji wykonywanych zawodów urzadzają castingi na opiekunki - jedna wyjechała po tygodniu bo "była za mało elegancka"). Ja teraz zjeżdżam, na moje miejsce przyjeżdża nowa dziewczyna - zna warunki, wszystko jej napisałam meilem o POP. Jeśli nie wytrzyma 2 tygodni lub jeśli zostanie wyrzucona przez POP - firma rozwiązuje umowę z rodziną.