Co wolno Opiekunowi ?

27 czerwca 2013 15:02 / 4 osobom podoba się ten post
bystry

  Miałem Ci polecic właśnie te zatyczki, bo słuchawki z ulubioną muzyką z mp3 nie dadzą rady....  ale widzę, że problem jest poważniejszy...:(   NIE poddałem się jednak i WYMYŚLIŁEM! - to babci, a nie Opiekunce trzeba założyć słuchawki !!! :)   Wystarczy przekonać ja, że tak będzie lepiej słyszeć, lub że zużyje się mniej prądu (oszczędność jest zawsze najlepszym argumentem dla Niemców-Seniorów) - obydwie strony będą uszczęśliwione, bo będą miały to, co chcą! :)
  PS- u siebie nie mam takiego problemu, bo mój dziadek poza tym że miał wylew który b.ograniczył jego sprawność fizyczną, to wszystko inne (przy 83latach) ma nie gorsze ode mnie!: słyszy dobrze bez żadnego aparatu, zęby ma swoje i je nawet tak stary i twardy chleb, jakiego ja bałbym się ugryźć, czyta gazete widząc jednocześnie daleki horyzont.....

Zalogowałam się na chwilę,bo dzień zaczął się emocjonujaco.Mianowicie rano,kiedy babcia szła do łazienki przy swoim rolatorku,stopa osunęła jej się na kapciu i rymsnęła.Upadek nie był tragiczny,jako,ze babcie zawsze asekuruję,i przy upadku po prostu posadziłam ja na tyłku,uwazając aby potylicą w nic nie uderzyła.Kobieta cierpi na zaawansowany artretyzm i po znów zle przespanej nocy była zmęczona i zdekoncentrowana.Nie próbowałam jej łapac w powietrzu bo mogłoby to się żle skonczyc dla nas obydwóch.Nie szarpałam się równiez z podnoszeniem jej,tylko wcisnęłam guzik do Hilfsdienst Malteser,dlatego ze babcia waży ponad 80 kg,poza tym skarzyła się na bóle biodra,i chociaż nie było widac żadnego wylewu podskórnego,bałam sie ze może staw poszedł.Dyspozytor zapytał,czy chcę ratownika ,żeby pomógł babcie podnieść,czy karetkę.Jako ,że babcia nie miała zadnych objawów,które wskazywałyby na zagrożenie życia ,poprosiłam o ratownika i zaznaczyłam ,ze jak przyjedzie na miejsce to on zdecyduje,czy wezwać karetkę.Ratownik przybył po 20 min,obejrzał babcie z daleka ,powypytywał się ,mnie oczywiscie,bo babcia zapomniała o upadku i pytała ,dlaczego na podłodze siedzi.Następnie zdecydował,ze jednak trzeba wezwać karetkę,bo tak naprawdę nie wiemy co babci jest,i nie bedziemy babci dotykac,bo jak coś zle pójdzie ,to mogą nas oskarżyć.Więc przy okazji zapytałam się co w takim razie robić w wypadkach nagłych.Odpowiedział,że wezwac karetkę,być z dyspozytorem na linii,przykryc poszkodowanego,zabezpieczyć,aby sobie krzywdy nie zrobił.Powiedział,ze ze zmienianiem pozycji chorego tez trzeba uwazać,bo przy możliwych urazach kregosłupa mozna stan pogorszyć.Powtórzył,ze w wypadku niezamierzonego uszkodzenia ciała chorego,mozna za to niezle beknąć.Dlatego babcie z daleka ogladał.Przyjechało dwóch lekarzy ,obejrzeli babuszkę,która wówczas wogóle nie wiedziała już skąd tyle facetów u niej w domu,i okazało sie ,że wszystko w porzadku.Postawili babcię na nogi,ku jej radości ,ze dwóch panów ją asekuruje i z tegoz powodu energii jej przybyło i nawet pokazała,ze moze sama stać bez rolatora.Lekarz smiejac się pod nosem,popatrzył w teczkę babci,no i zobaczył,ze nie była konsultowana przez neurologa ,co zalecił.
Przyleciala corka wystraszona,powtórzyłam jej co lekarz mówił i dopiero teraz,kiedy mamusia rymsnęła po raz kolejny zreszta poleciala do Hausarzta` po skierowanie,a już dawno miała komunikowane,lekarz tez mówił,ze neurolog jest potrzebny.
Zadziwia mnie taka opieszałość granicząca z głupotą.
Bystry ,babciuni słuchawek nie założe ,bo ona zapomina po dwóch minutach ,co do niej mowiłam,tak ,że na nic argumentacja.Cały czas z nią nie siedzę,ale mam na nią oko.W tym sęk ,ze czasem sama chcę zerknąc w telewizję ,a telewizor jeden.Nie daję się tak zniewalać.Ale jezdzę juz w to miejsce od czterech lat ,no i regularna ekspozycja moich biednych uszu na hałas zrobiła swoje.
27 czerwca 2013 15:54 / 1 osobie podoba się ten post
tina 100%

Zalogowałam się na chwilę,bo dzień zaczął się emocjonujaco.Mianowicie rano,kiedy babcia szła do łazienki przy swoim rolatorku,stopa osunęła jej się na kapciu i rymsnęła.Upadek nie był tragiczny,jako,ze babcie zawsze asekuruję,i przy upadku po prostu posadziłam ja na tyłku,uwazając aby potylicą w nic nie uderzyła.Kobieta cierpi na zaawansowany artretyzm i po znów zle przespanej nocy była zmęczona i zdekoncentrowana.Nie próbowałam jej łapac w powietrzu bo mogłoby to się żle skonczyc dla nas obydwóch.Nie szarpałam się równiez z podnoszeniem jej,tylko wcisnęłam guzik do Hilfsdienst Malteser,dlatego ze babcia waży ponad 80 kg,poza tym skarzyła się na bóle biodra,i chociaż nie było widac żadnego wylewu podskórnego,bałam sie ze może staw poszedł.Dyspozytor zapytał,czy chcę ratownika ,żeby pomógł babcie podnieść,czy karetkę.Jako ,że babcia nie miała zadnych objawów,które wskazywałyby na zagrożenie życia ,poprosiłam o ratownika i zaznaczyłam ,ze jak przyjedzie na miejsce to on zdecyduje,czy wezwać karetkę.Ratownik przybył po 20 min,obejrzał babcie z daleka ,powypytywał się ,mnie oczywiscie,bo babcia zapomniała o upadku i pytała ,dlaczego na podłodze siedzi.Następnie zdecydował,ze jednak trzeba wezwać karetkę,bo tak naprawdę nie wiemy co babci jest,i nie bedziemy babci dotykac,bo jak coś zle pójdzie ,to mogą nas oskarżyć.Więc przy okazji zapytałam się co w takim razie robić w wypadkach nagłych.Odpowiedział,że wezwac karetkę,być z dyspozytorem na linii,przykryc poszkodowanego,zabezpieczyć,aby sobie krzywdy nie zrobił.Powiedział,ze ze zmienianiem pozycji chorego tez trzeba uwazać,bo przy możliwych urazach kregosłupa mozna stan pogorszyć.Powtórzył,ze w wypadku niezamierzonego uszkodzenia ciała chorego,mozna za to niezle beknąć.Dlatego babcie z daleka ogladał.Przyjechało dwóch lekarzy ,obejrzeli babuszkę,która wówczas wogóle nie wiedziała już skąd tyle facetów u niej w domu,i okazało sie ,że wszystko w porzadku.Postawili babcię na nogi,ku jej radości ,ze dwóch panów ją asekuruje i z tegoz powodu energii jej przybyło i nawet pokazała,ze moze sama stać bez rolatora.Lekarz smiejac się pod nosem,popatrzył w teczkę babci,no i zobaczył,ze nie była konsultowana przez neurologa ,co zalecił.
Przyleciala corka wystraszona,powtórzyłam jej co lekarz mówił i dopiero teraz,kiedy mamusia rymsnęła po raz kolejny zreszta poleciala do Hausarzta` po skierowanie,a już dawno miała komunikowane,lekarz tez mówił,ze neurolog jest potrzebny.
Zadziwia mnie taka opieszałość granicząca z głupotą.
Bystry ,babciuni słuchawek nie założe ,bo ona zapomina po dwóch minutach ,co do niej mowiłam,tak ,że na nic argumentacja.Cały czas z nią nie siedzę,ale mam na nią oko.W tym sęk ,ze czasem sama chcę zerknąc w telewizję ,a telewizor jeden.Nie daję się tak zniewalać.Ale jezdzę juz w to miejsce od czterech lat ,no i regularna ekspozycja moich biednych uszu na hałas zrobiła swoje.

   DZIĘKI Tina! - przez przypadek ROZWIĄZAŁAŚ sprawę "mojego" tematu, którego niektórzy mają już "po dziurki w nosie".....;)  Dodatkowo znalazłem tu, na forum "Jak postępować w stanach nagłych cz.1", z którego wynika to samo. Oczywiście można się z tym zgadzać lub nie, ale nie zmienia to faktu, że PRAWDA wygląda tak:
     Jeśli nie chcemy narobić sobie kłopotów (czytaj: być skazanym przez Sąd Niemiecki za nieumyślne uszkodzenie ciała lub śmierć) to w razie Nagłego Wypadku musimy:
1) pamiętać, że jakiekolwiek kursy, przeszkolenia itp wiedza jaką posiadamy, nie upoważniają nas w Niemczech do udzielania pomocy na własną rękę! (piszę o naszej pracy! a nie np. o ratowaniu tonącego podczas spaceru po okloicy)
2) Najważniejsza sprawa- natychmiast robimy to, co MUSIMY w takiej sytuacji zrobić! (po to m/innymi w ogóle jesteśmy!) czyli ZAWIADOMIĆ (lub wręcz zaalarmować) kogo trzeba!
    I czy się to komuś podoba czy nie, na tym KONIEC naszych powinności - oczywiście tych "najistotniejszych", bo sprawą oczywistą jest zabezpieczenie Podopiecznego (np.przykrycie), oświetlenie dojazdu do domu (gdy ciemno), poodsuwanie przeszkadzających mebli itp.... 
    Jeśli jednak ktoś ma odpowiednią wiedzę i chce ją wykorzystać, to owszem, ale niech pamieta o cytacie z powyższego posta :
".....i nie bedziemy babci dotykac,bo jak coś zle pójdzie ,to mogą nas oskarżyć......"
 
PS- naprawdę nie chciałem nikogo denerwować!;) - ale dopiero teraz, czuję sie DOINFORMOWANY w tym temacie, który każdego z Nas, w każdej! chwili, może dotyczyć!!!
27 czerwca 2013 19:29 / 1 osobie podoba się ten post
Uznałam,ze takie informacje mogą być przydatne,dlatego je zamieściłam,a czytając wczesniej temat spostrzegłam,że faktycznie od strony prawnej sytuacja jest niejasna.Więc korzystając z dzisiejszej"okazji",która się nadarzyła,wypytałam niemieckiego ratownika jak to w praktyce wygląda. Jeżeli ktoś nie posiada dyplomu honorowanego w Niemczech,to nie radzę wykonywać czynności,których nie mozna wykonywac ,po to aby się sprawdzić,czy dowartościować .Własnie ludzie kompetentni posiadają własciwa ocenę własnych mozliwości umiejętności i sytuacji i nie wyskakują przed orkiestrę.Ratownik z Hlfdienstu był profesjonalistą i wiedział co mu wolno,a czego nie.
27 czerwca 2013 20:11 / 1 osobie podoba się ten post
Troche bym polemizowala Tina40, nie moge wkleic z Wikipedi niem podstaw prawnych udzielania pierwszej pomocy, bedzie sie pociagnietym do odpowiedzialnosci za nieudzielenie, ale nie gdy pomoc nasza doprowadzi do pogorszenia stanu zdrowia. Zarowno w Pl jak i De prowadzi sie kampanie powiedzmy-- Nie boj sie udzielac pierwszej pomocy, w Pl karetka ma chyba 10 15 minut zanim dojedzie, w przypadku niedotlenienia mozgu-- to szanse maleja prawie do zera .
27 czerwca 2013 20:14 / 1 osobie podoba się ten post
Bystry, nie martw się. Nie denerwujesz ;-)) Nie jest źle.
27 czerwca 2013 20:15
dorotee

Troche bym polemizowala Tina40, nie moge wkleic z Wikipedi niem podstaw prawnych udzielania pierwszej pomocy, bedzie sie pociagnietym do odpowiedzialnosci za nieudzielenie, ale nie gdy pomoc nasza doprowadzi do pogorszenia stanu zdrowia. Zarowno w Pl jak i De prowadzi sie kampanie powiedzmy-- Nie boj sie udzielac pierwszej pomocy, w Pl karetka ma chyba 10 15 minut zanim dojedzie, w przypadku niedotlenienia mozgu-- to szanse maleja prawie do zera .

Ale Tina nie pisała o pierwszej pomocy. Napisała o zachowaniu się w danym wypadku. Nie było zagrożenia życia i nie musiała udzielać pierwszej pomocy.Chodziło o to, żeby pod żadnym pozorem nie zmieniać pozycji chorego po upadku,żeby nie pogorszyć jego stanu. To samo jest we wszystkich innych wypadkach: drogowych,przy pracy itp. nie tylko ws opiece.
To zupełnie inna sytuacja niż pierwsza pomoc.
27 czerwca 2013 20:19 / 1 osobie podoba się ten post
dorotee

Troche bym polemizowala Tina40, nie moge wkleic z Wikipedi niem podstaw prawnych udzielania pierwszej pomocy, bedzie sie pociagnietym do odpowiedzialnosci za nieudzielenie, ale nie gdy pomoc nasza doprowadzi do pogorszenia stanu zdrowia. Zarowno w Pl jak i De prowadzi sie kampanie powiedzmy-- Nie boj sie udzielac pierwszej pomocy, w Pl karetka ma chyba 10 15 minut zanim dojedzie, w przypadku niedotlenienia mozgu-- to szanse maleja prawie do zera .

Dorotee,ja to wszystko wiem,no ale jeżeli gdy wypadek ma miejsce na ulicy ,jesteśmy przypadkowym swiadkiem,wezwalismy karetkę,a ofiara nam schodzi,nikogo do pomocy kompetentego nie ma,bo o tym trzeba się najpierw upewnić,moze przypadkowy przechodzień jest lekarzem.Własnie z ciekawosci podpytałam tego ratownika,bo zobaczyłam,że nikt by go za żadne skarby nie nakłonił,aby babcie z podłogi podnieść.Powiedział dlaczego,coś w tym musi być.
27 czerwca 2013 20:24
Odnosi sie do tematu pierwszej pomocy, bo o aspektach prawnych odpowiedzialnosc jest tutaj mowa , ocena sytuacji to juz tez element pierwszej pomocy. Jak st pani spadla z lozka to tez jej nie przewracalam na boki, Notruf, ale skrzywiona reke uwolnilam, pod jej ciezarem mogla sie nawet zlamac, a Johannici byli po ok 30 minutach prawie. To juz pierwsza pomoc
27 czerwca 2013 20:28 / 1 osobie podoba się ten post
Pan lekarz sie melduje mam nadzieje sam, jestem troche przewrazliiona bo sasiadka , roznie moglo byc gdyby, ale stracila przytomnosc w parku, wezwano karetke, dobrze, ale wszyscy Bali sie udzielic pierwszej pomocy, mozg obumiera w pierwszych minutach, skutki sa straszne
27 czerwca 2013 20:29
Racja Dorotee, problem własnie polega na własciwej ocenie sytuacji,aby nie przekroczyć własnych kompetencji i nie zaszkodzić choremu,bądż mu zaszkodzić przez zaniechanie.W aspekcie ratowania ludzkiego życia to jest poważny problem i na razie nie znaleziono consensusu.
Dorotee,bali się,bo na pewno nie potrafili tego robić i bali się zaszkodzić nieumiejetną akcja ratowniczą.
27 czerwca 2013 20:31
Ja wtedy, szybko wcisnelam ten Notruf, pani krzyczala z bolu, reka w barku wywinieta, do tego szok, ale skonczylo sie dobrze, ratownik powiedzial ze dobrze postapilam, wlasnie ocena sytuacji jest wazna
27 czerwca 2013 20:33
Nie mam zamiaru oceniac nikogo ,ale postawa, lepiej nic nie zrobie bo moze cos zle zrobie kosztuje poszkodowanego czesto zdrowie, nie pisac zycie
27 czerwca 2013 20:36
A tak wogole to ciekawe ile 'firmowych ' opiekonow przeszlo szkolenie pierwszej pomocy
27 czerwca 2013 20:57
dorotee

Nie mam zamiaru oceniac nikogo ,ale postawa, lepiej nic nie zrobie bo moze cos zle zrobie kosztuje poszkodowanego czesto zdrowie, nie pisac zycie

Dorotee,a co powiesz na taki przykład,chory nieprzytomny wskutek jakiegos urazu,nie wiesz co może byc przyczyną,a tymczasem doszło do złamania kregosłupa szyjnego i podstawy czaszki.przypadkowa osoba ratujaca nie jest w stanie tego sprawdzic ,bo nie jest,rozpoczyna na własna reke akcje ratownicza,a tymczasem odłamek kostny uszkadza rdzeń przedłuzony.Chory,który był jeszcze do uratowania ,umiera,bądz zostaje kaleką na całe życie.Osoba wykwalifikowana jest w stanie sprawdzic odruchy neurologiczne i powziąć podejrzenia,a ktoś niewykwalifikowany nie.To tez może kosztowac życie,a takich przykładów mozna podac więcej
27 czerwca 2013 21:00
To jeszcze pamietam z kursu pierwszej pomocy, a jak bedzie nieprzytomna, rozpoczynamy masaz serca? przenosic raczej nikt nie bedzie.