Czy zdarza się wam mieć już wszystkiego dość?

27 grudnia 2012 20:43 / 2 osobom podoba się ten post
Anka olej temat. Oddaj mu jutro 5 euro, uśmiechnij się i powiedz że z odsetkami.
27 grudnia 2012 22:13 / 1 osobie podoba się ten post
ale Wy jesteście super...kocham Was,uściski
28 grudnia 2012 09:18 / 1 osobie podoba się ten post
Teraz Aniu możesz na własnej "skórze" przekonać się jak nas "widzą" Niemcy! Tolerują nas do czasu gdy jesteśmy im potrzebni.... Zdecydowana większość ( jak twój dziadek) uważa, że Polak to krętacz i złodziej.... Nie twierdzę, że to norma.... ale....

28 grudnia 2012 13:32
Andrea często zmieniasz miejsca z tego co czytam. Do jakiego miasta teraz wyjeżdżasz?
03 stycznia 2013 15:58
Bardzo często chciałabym to rzucić i wrócić do rodziny, mam tak co parę dni, brakuje mi rodziny i znajomych ale cóż trzeba się zebrać do kupy i dalej walczyć



przejazdy autokarowe sprawdź ofertę

03 stycznia 2013 16:44 / 1 osobie podoba się ten post
Wczoraj znowu miałam tutaj kryzys w uczuciach i odczuciach...ale już buszuję w necie w poszukiwaniu nowej szteli i zadzwoniłam też do firmy,że definitywnie nie wrócę tutaj ponownie i mają juz mi szukać od marca lub kwietnia w Köln albo Osnabrück i wyłącznie do pana.Jest mi już lżej, z powodu podjęcia konkretnej decyzji...czyli do przodu.Uściski dla wszystkich,pa
03 stycznia 2013 19:53 / 1 osobie podoba się ten post
Brawo, Ania! Na razie jest więcej pracy niż chętnych i możemy znaleźć coś naprawdę fajnego. Jesteśmy tego warte, hi, hi...
04 stycznia 2013 16:01
anka podziwiam cię jak ty wytrzymujesz u tego starego dziadka ja bym już dawno się spakowała i wyjechała. Ja kiedyś zjechałam po 2 tyg. jak synowa kazała mi ogródek kosić , a ona opalała się na leżaku.Nie daj się poniżać .Trzymaj się ciepło.Pa
04 stycznia 2013 18:27
doda,zjechałam wcześniej już trzykrotnie...w Holandii po dwóch dniach zadzwoniłam do biura o wymianę...no a tutaj jest mi niefajnie ale da sie wytrzymać, muszę ten raz bo po prawie czteroletniej pracy w Koloni u Mandziusia nigdzie nie będzie mi dobrze do momentu, w którym przestanę porównywać z Mandziem.Następne miejsce już będę z tym obecnym porównywać, więc będzie lepiej.Dziękuję Ci podtrzymanie na duchu,uściski,pa
09 stycznia 2014 13:23
Jak ja "lubię" te córunie, które wpadają bez zapowiedzi, robią kontrolę wszystkiego i oczywiście ze świętym oburzeniem stwierdzają, że wszystko jest nie tak :-P Dzisiaj miałam taką wątpliwą przyjemność. Córka mojej podopiecznej wpadła akurat jak byłam w trakcie gotowania obiadu. Ja tu szpinak na gazie a ona mnie woła do pralni po to, żeby mnie zapytać po co ja mamusi koszule nocne prasuję, bo ona nigdy nie prasuje. Potem zrobiła mi wykład o tym jak należy prać i prasować rzeczy mamusi tak jakbym ja pierwszy raz pralkę na oczy widziała. W tym czasie oczywiście mój szpinak się przypalił. Ja tu próbuję ratować obiadową sytuację a ona tarabani mi się do kuchni i zabiera za mycie okien. Nie omieszkała oczywiście zwiększyć mi ognia pod ziemniakami (bo ona zawsze na 6 gotuje a ja jak mnie do tej pralni zawołała to odważyłam się zmniejszyć na 4). Ręce już mi się trzęsły od tego wszystkiego więc jak wbijałam jajko na patelnię to je oczywiści rozwaliłam na co córcia tylko westchnęła i sama zabrała się za robienie jajek (tak jak mamusia lubi). Naładowała na talerze i stwierdziła, że za mało tych ziemniaków ugotowałam a tak w ogóle to gdzie jest nóż dla mamusi? Moja podopieczna ma problemy z motoryką małą więc noża nie używa ale córcia się oburzyła, że nie dałam. Ziemniaczki też mamusi trzeba na małe kawałeczki pokroić a nie tak jak ja. Małe kawałki to ja rozumiem ale ona zrobiła jej na talerzu papkę jak dla niemowlaka :-P Przez ostatnie dwa tygodnie obserwowałam moją podopieczną i widziałam, że zjada wszystko bez problemu (nawet mięcho) tylko oczywiście musi mieć pokrojone na takie kawałki, żeby się do buzi zmieściły i nie trzeba było noża używać. Po obiedzie miałam już jej tak serdecznie dosyć, że poszłam sobie to pranie poskładać i tylko modliłam się, żeby córunia sobie jak najszybciej poszła :-P A najlepsze w tym wszystkim to, że między 14 a 15 zapowiedziała się z wizytą ta druga bo musi mi pomóc pościel zmienić (bo przecież ja pewnie zrobię to nie tak jak trzeba) :-P Ech... byle do końca dnia wytrzymać a jutro może będzie lepiej.
09 stycznia 2014 13:31
Evolution

Jak ja "lubię" te córunie, które wpadają bez zapowiedzi, robią kontrolę wszystkiego i oczywiście ze świętym oburzeniem stwierdzają, że wszystko jest nie tak :-P Dzisiaj miałam taką wątpliwą przyjemność. Córka mojej podopiecznej wpadła akurat jak byłam w trakcie gotowania obiadu. Ja tu szpinak na gazie a ona mnie woła do pralni po to, żeby mnie zapytać po co ja mamusi koszule nocne prasuję, bo ona nigdy nie prasuje. Potem zrobiła mi wykład o tym jak należy prać i prasować rzeczy mamusi tak jakbym ja pierwszy raz pralkę na oczy widziała. W tym czasie oczywiście mój szpinak się przypalił. Ja tu próbuję ratować obiadową sytuację a ona tarabani mi się do kuchni i zabiera za mycie okien. Nie omieszkała oczywiście zwiększyć mi ognia pod ziemniakami (bo ona zawsze na 6 gotuje a ja jak mnie do tej pralni zawołała to odważyłam się zmniejszyć na 4). Ręce już mi się trzęsły od tego wszystkiego więc jak wbijałam jajko na patelnię to je oczywiści rozwaliłam na co córcia tylko westchnęła i sama zabrała się za robienie jajek (tak jak mamusia lubi). Naładowała na talerze i stwierdziła, że za mało tych ziemniaków ugotowałam a tak w ogóle to gdzie jest nóż dla mamusi? Moja podopieczna ma problemy z motoryką małą więc noża nie używa ale córcia się oburzyła, że nie dałam. Ziemniaczki też mamusi trzeba na małe kawałeczki pokroić a nie tak jak ja. Małe kawałki to ja rozumiem ale ona zrobiła jej na talerzu papkę jak dla niemowlaka :-P Przez ostatnie dwa tygodnie obserwowałam moją podopieczną i widziałam, że zjada wszystko bez problemu (nawet mięcho) tylko oczywiście musi mieć pokrojone na takie kawałki, żeby się do buzi zmieściły i nie trzeba było noża używać. Po obiedzie miałam już jej tak serdecznie dosyć, że poszłam sobie to pranie poskładać i tylko modliłam się, żeby córunia sobie jak najszybciej poszła :-P A najlepsze w tym wszystkim to, że między 14 a 15 zapowiedziała się z wizytą ta druga bo musi mi pomóc pościel zmienić (bo przecież ja pewnie zrobię to nie tak jak trzeba) :-P Ech... byle do końca dnia wytrzymać a jutro może będzie lepiej.

Będzie lepiej:)
Sprobuj pozytwnie  i z humorem całą tę sytuację ogarnąć, wiem co piszę bo mnie kiedyś nerwy zjadły tak samo po takich pomocniczo-kontrolnych uwagach i to osoby mieszkającej na stale z pdp--jego małżonki.
Po co prasowac jak oni tutaj sporo nie prasują, ja niesty musze wszystko! prasować/maglować:).
Jak chce to niech pomaga zmienić pościel, ja mam rodzine stale w domu pdp, ale mi to nie przeszkadza, co prawda corka sie mnie pytała czy mi to nie dezorganizuje pracy-- jej częste wizyty, ale ja mam wtedy więcej czasu dla siebie.
Szkoda naszych nerwów, a one jeszcze nie rozumiałyby o co Ty masz pretensje? Bo one chcą pomóc.
 
09 stycznia 2014 13:36 / 1 osobie podoba się ten post
Evolution

Jak ja "lubię" te córunie, które wpadają bez zapowiedzi, robią kontrolę wszystkiego i oczywiście ze świętym oburzeniem stwierdzają, że wszystko jest nie tak :-P Dzisiaj miałam taką wątpliwą przyjemność. Córka mojej podopiecznej wpadła akurat jak byłam w trakcie gotowania obiadu. Ja tu szpinak na gazie a ona mnie woła do pralni po to, żeby mnie zapytać po co ja mamusi koszule nocne prasuję, bo ona nigdy nie prasuje. Potem zrobiła mi wykład o tym jak należy prać i prasować rzeczy mamusi tak jakbym ja pierwszy raz pralkę na oczy widziała. W tym czasie oczywiście mój szpinak się przypalił. Ja tu próbuję ratować obiadową sytuację a ona tarabani mi się do kuchni i zabiera za mycie okien. Nie omieszkała oczywiście zwiększyć mi ognia pod ziemniakami (bo ona zawsze na 6 gotuje a ja jak mnie do tej pralni zawołała to odważyłam się zmniejszyć na 4). Ręce już mi się trzęsły od tego wszystkiego więc jak wbijałam jajko na patelnię to je oczywiści rozwaliłam na co córcia tylko westchnęła i sama zabrała się za robienie jajek (tak jak mamusia lubi). Naładowała na talerze i stwierdziła, że za mało tych ziemniaków ugotowałam a tak w ogóle to gdzie jest nóż dla mamusi? Moja podopieczna ma problemy z motoryką małą więc noża nie używa ale córcia się oburzyła, że nie dałam. Ziemniaczki też mamusi trzeba na małe kawałeczki pokroić a nie tak jak ja. Małe kawałki to ja rozumiem ale ona zrobiła jej na talerzu papkę jak dla niemowlaka :-P Przez ostatnie dwa tygodnie obserwowałam moją podopieczną i widziałam, że zjada wszystko bez problemu (nawet mięcho) tylko oczywiście musi mieć pokrojone na takie kawałki, żeby się do buzi zmieściły i nie trzeba było noża używać. Po obiedzie miałam już jej tak serdecznie dosyć, że poszłam sobie to pranie poskładać i tylko modliłam się, żeby córunia sobie jak najszybciej poszła :-P A najlepsze w tym wszystkim to, że między 14 a 15 zapowiedziała się z wizytą ta druga bo musi mi pomóc pościel zmienić (bo przecież ja pewnie zrobię to nie tak jak trzeba) :-P Ech... byle do końca dnia wytrzymać a jutro może będzie lepiej.

O matko,co za ludzie....Ja mam tak z moja pdp,wszystko wie najlepiej. Ale wracając do Twojej pracy. Zamiast słuchać rozkazów córuni i instrukcji,poinnaś powiedziec ,ze moze ci pokazać jak skończysz obiad .Treaz jesteś zajęta. Jak ja Ci współczuję...
09 stycznia 2014 13:41
Ja wiem, że ona to wszystko z miłości do mamusi ale wkurzyła mnie dzisiaj :-P To że nie mówię dobrze po niemiecku nie znaczy, że coś jest nie tak z moją inteligencją. Wiem jak ugotować obiad czy zrobić pranie.
09 stycznia 2014 13:44
Evolution

Ja wiem, że ona to wszystko z miłości do mamusi ale wkurzyła mnie dzisiaj :-P To że nie mówię dobrze po niemiecku nie znaczy, że coś jest nie tak z moją inteligencją. Wiem jak ugotować obiad czy zrobić pranie.

Ja mowie nieżle, a i tak ciągle mi ktoś "pomaga", czy znam, rozumię, to wynika z ich "serdeczności"? czasem nawet rzeczywiście serdeczności i troski.
odpuśc, bo Ciebie zjedzą.
09 stycznia 2014 13:49
Evolution

Jak ja "lubię" te córunie, które wpadają bez zapowiedzi, robią kontrolę wszystkiego i oczywiście ze świętym oburzeniem stwierdzają, że wszystko jest nie tak :-P Dzisiaj miałam taką wątpliwą przyjemność. Córka mojej podopiecznej wpadła akurat jak byłam w trakcie gotowania obiadu. Ja tu szpinak na gazie a ona mnie woła do pralni po to, żeby mnie zapytać po co ja mamusi koszule nocne prasuję, bo ona nigdy nie prasuje. Potem zrobiła mi wykład o tym jak należy prać i prasować rzeczy mamusi tak jakbym ja pierwszy raz pralkę na oczy widziała. W tym czasie oczywiście mój szpinak się przypalił. Ja tu próbuję ratować obiadową sytuację a ona tarabani mi się do kuchni i zabiera za mycie okien. Nie omieszkała oczywiście zwiększyć mi ognia pod ziemniakami (bo ona zawsze na 6 gotuje a ja jak mnie do tej pralni zawołała to odważyłam się zmniejszyć na 4). Ręce już mi się trzęsły od tego wszystkiego więc jak wbijałam jajko na patelnię to je oczywiści rozwaliłam na co córcia tylko westchnęła i sama zabrała się za robienie jajek (tak jak mamusia lubi). Naładowała na talerze i stwierdziła, że za mało tych ziemniaków ugotowałam a tak w ogóle to gdzie jest nóż dla mamusi? Moja podopieczna ma problemy z motoryką małą więc noża nie używa ale córcia się oburzyła, że nie dałam. Ziemniaczki też mamusi trzeba na małe kawałeczki pokroić a nie tak jak ja. Małe kawałki to ja rozumiem ale ona zrobiła jej na talerzu papkę jak dla niemowlaka :-P Przez ostatnie dwa tygodnie obserwowałam moją podopieczną i widziałam, że zjada wszystko bez problemu (nawet mięcho) tylko oczywiście musi mieć pokrojone na takie kawałki, żeby się do buzi zmieściły i nie trzeba było noża używać. Po obiedzie miałam już jej tak serdecznie dosyć, że poszłam sobie to pranie poskładać i tylko modliłam się, żeby córunia sobie jak najszybciej poszła :-P A najlepsze w tym wszystkim to, że między 14 a 15 zapowiedziała się z wizytą ta druga bo musi mi pomóc pościel zmienić (bo przecież ja pewnie zrobię to nie tak jak trzeba) :-P Ech... byle do końca dnia wytrzymać a jutro może będzie lepiej.

Dzieci wszystich moich PDP miały swoje mamusie i tatusiów gdzieś.....Wizyty były raz w tygodniu i to krótkie.