Ostatnio spotkała mnie taka sytuacja: Przyjechała opiekunka do mojej pacjemtki,do pani93-letniej.Umysłowo - 100%,,gorzej z poruszaniem się,siedzi na wózku.
Ta opiekunka,raz,że do samego pojawienia się jej w domu mojej pacjentki,nic o niej rodzina nie wiedziała,bo firma nie podała żadnych informacji (tylko,że jest po 50-tce i jest niepałnosprawna(!!!), potem,jak już się pojawiła,to nawet ja - która wpada tam tylko raz na dzień i to na bardzo krótko - zauważyłam,że jest jakaś dziwna.Nie będę się rozpisywać o tym,bo tu chodzi o coś innego - no więc, już po3 tygodniach/a miało być,że po pierwszym dniu),ta opiekunka została wydalona z pracy.Przyjechała na cito,zmienniczka - dziewczyna chciała oczywiście jak najwięcej się dowiedzieć od tej poprzedniej,co i jak.Tamta,chyba ze złości,prawie nic jej nie przekazała.Ta nowa była w głupiej sytuacji,bo na jej głowę spadło tyle nowego i nikt jej nie poinformował.Podopieczna,wychodziła z założenia - "płacę,to wymagam". Uważała(i chyba trochę słusznie),że to firma jest odpowiedzialna. Tam do dzisiaj są niesnaski,jedna skarży się na drugą,a ja staram się łagodzić sytuację.Jestem w środku tego konfliktu,żal mi mojej pacjentki,bo to raz za razem taka sytuacja,a jak już pisałam,ona ma 93 lata.No i żal mi tej dziewczyny,bo w sumie nie jest niczemu winna.