Moim zdaniem z tymi wyjazdami to jest tak, każda i każdy z nas ma inną psychikę i trzeba po prostu siebie obserwować i wyciagać wnioski, chodzi tu o nas samych ale i o nasze rodziny, bo we wszystkim trzeba mieć umiar. Najcześciej nasz organizm mówi nam o tym, a także nasi przyjaciele którzy zauważają nasze odmienne zachowania, oczywiście myślę tu o tych prawdziwych przyjaciołach.
Podam mój przykład, na początku pojecham na 2 miesiące było wszystko ok. ale miałam dość tego języka, ledwo doczekałam powrotu do domu, potem 2 miesiące przerwy i tak przez około rok wszysko było ok byłam zadowolona. Postanowiłam następny wyjaz przedłużyć na 4 miesiące, ale po 3.5 miesiącach podopieczny zmarł, a ja po powrocie do domu dostałam depresji i choć jestem pozytywnie nastawiona to przez około miesiąca z trudem wstawałam z łóżka, coś okropnego nie poznawałam samej siebie na szczęście to minęło, ale już nastepne wyjazdy miałam 2 na 2 a nawet 3 miesiace w domu, na wykrztałcenie dzieci wolałam wziąć kredyt niż stracić zdrowie. Po około 5 latach postanowiłam pracować w heimachi owszem udało mi się, ale tym razem zaczęłam łapać infekcje, a pespektywa, że pojadę do polski tylko na urlop... aż mi się słabo robiło....zrezygnowałam i wróciłam na 24 i jest dobrze przestałam chorować, nachętniej pracowałabym na zmiany 6,7 tygodni.. ale i 2 na 2 nie jest źle. Zaznaczam tylko,że lubię swoją pracę , ale wiem że przesadzć nie mogę.
Teraz z przeszłości , mój były pojechał do pracy do Ameryki na 2 lata, ja zostałam z 2 malych dzieci 2 i4 lata w domu. Pisał listy co 2 dzień, dzwonił, przysyłał paczki bardzo za nami tęsknił, ale kiedy wrócił to tylko przez pierwszy miesiąc było dobrze, a potem zaczęły się jakieś pretensje, zaglądanie do kieliszka po prostu nie ten człowiek, w końcu zaczął mnie zdradzać z sąsiadką, a moją przyjaciołką która miała męża i tak to 2 rodziny rozwalone, a mój wyprowadzając się wszystko zabrał, a mi jeszcze groził i zastraszał.... no cóż mam tylko czyste sumienie, że wcale do tego wyjazdu go nie namawiałam, a ściągnął go jego ojciec.
Z tymi wyjazdami to tak jak z tymi tabletkami każdy z nas reaguje inaczej, trzeba znaleźć złoty środek.