Nie chce Cię straszyć,ale to wina metabolizmu, im bliżej 40-tki tym wolniej. Znam to z autopsji.
Nie chce Cię straszyć,ale to wina metabolizmu, im bliżej 40-tki tym wolniej. Znam to z autopsji.
Dokładnie. Kilka moich sąsiadek i kumpelek było szczupłymi laskami przez lata, a w okolicy 50tki kobiety nie do poznania, po 10kg więcej i bez szans na schudnięcie. Nie dają rady, to przestało być proste. Ja ważąc parę lat temu 63kg przy 164cm uważałam, że jest tragedia i koniecznie chciałam zeszczupleć, a teraz ta waga to dla mnie niedościgłe marzenie. Chyba, że imbir od Andrejki pomoże...
Pozostaje się modlić o niedoczynnośc tarczycy....
I mozna jeść przy niej batoniki czekoladowe? To byłoby zbyt piękne, aby prawdziwe!
Jak Was chudzielce czytam, to stwierdzam, że muszę iść pobiegać:)
Do zobaczenia za pół godziny.
Aha - i człowiek to jednak głupi jest. A przynajmniej ja - kupiłam sobie eleganckie ciuszki do biegania i w czym dzisiaj biegam? Ano w starych, bo nowych tak jakoś żal:)
I ja tak mam ze wszystkim.
Raczej nie lepiej,bo mam grube ręce,a tego nie umiem się pozbyc. Najlepsza to byłaby niedoczynność tarczycy,bezboleśnie i migiem w dół waga. Moja koelżanka z takiej pulchniutkiej schudła i była laska. Wcale nie chciala sie leczyć he,he żeby nie przytyć,ale w koncu już musiała zacząć brac hormony.
No własnie o tym mówie,ja tez to mam. Uda to zakrywają spodnie,albo spódnica,a jak schować ramiona w taki upał?? Po powrocie zapisuję się na basen i na zumbę. Koniec tego dobrego:)
To jest jakaś kurde masakra. Całe szczęście u mnie jeszcze nie widać, bo w tej przymierzalni jakieś dziwne światło było i pierwszy raz u siebie go ujrzałam. No ale to pierwszy sygnał, że sprawa będzie się pogarszać.
Może jakieś ćwiczenia z ciężarkami by się przydały. Pływać nie umiem i nie chcę umieć, więc coś innego muszę wymyślić.
A najlepiej to po prostu schudnąć:)
Ja mam 158cm i do niedawna było 49kg ale odkąd trafiłam na nową sztelę idzie w górę bez miłosierdzia i już jest 53. Próbuję coś ćwiczyć i biegać ale to nic nie daje ponieważ pracy mam niewiele a więcej siedzenia przy babuni. Na jedzenie nikt nie żałuje więc gotujemy dobre rzeczy,od razu po obiadku nie zdrowo ćwiczyć więc jest leżenie, potem kawusia i zawsze jakieś super ciacho. Na kolację zjadam surowe warzywa, ku ogromnemu zdziwieniu babuni, ale waga i tak rośnie. Cellulit na udach mam po prostu koszmarny i nie pomagają żadne wcierane preparaty. I co tu robić :(