tina 100%To nieprawda, że nie da się wejść w to co akurat przezywa osoba pobudzona czy z demencją, czy po udarze czy z inną chorobą która ma decydujący wpływ na funkcjonowanie mózgu. Wchodzi się, choc nie da się całkiem przeniknąć. Chodzi o nawiązanie kontaktu z chorym, a tu trzeba też siebie zwalidowac do poziomu chorego. W przypadku demencji bazuje się na pamięci długotrwałej, to co w głowie chorego jeszcze zostało. Przywoływanie wspomnien, próba dojscia do tego np. kim jest tajemnicza Amelie, o której chora/wspomina a której nie widziałysmy na oczy. I tak po sznureczku do sedna. Bywa , że chorzy się otwierają, ci którzy mało mówili , wcale, lub wydawali nieartykułowane dźwięki-zaczynają się z opiekunem komunikować. Jeśli otoczenie jest przyjazne-to i z otoczeniem. W związku z czym taka osoba daje nam się łatwiej i mniej stresowo prowadzić. Łagodzi się tez w ten sposób lęki. To dużo. Przewidywać , żeby chory czegoś nie odstawił to już trochę musztarda po obiedzie, ale mieć oko też trzeba.
Na podstawie moich doświadczeń, potwierdzam w 100%, że da się wejść do swiata osób demencyjnych. Ja "wchodzę". O ile łatwiej jest nam obu. Jej,bo "wierzę"w to o czym mówi,mnie,bo znikają jej lęki,emocje których nie potrafi nazwać. Myślę że chodzi jej o to, że jest czymś poruszona tylko nie potrafi określić czym. To moja druga podopieczna z którą planuję niemal codziennie wyjazd do jej rodzinnego domu,do rodziców. Sprawdzam połączenia z Hamburga, planujemy co kupimy mamie i tacie. Dawno u nich nie była więc na pewno się o nią martwią. Nigdy nie obiecuję że pojedziemy dzisiaj, zawsze jutro
Rozmawiamy o tym wszystkim w czasie teraźniejszym. Wystarczy że się zapomnę i palnę coś o tym, że do mamy zadzwonić nie możemy,bo tam gdzie jest nie ma tekefonu,i od razu panika - Oh Gott,das ist schrecklich,ich ging weg und sie starben
. I nie przeszkadza to w tym,że za chwilę opowiada o tym, jak ważne było dla jej mamy,że wszystkie trzy córki były z nią w chwili,kiedy odchodziła.
Żyje przeszłością, wydaje się jej,że to wszystko jest tu i teraz. No to planuję razem z nią nasze wycieczki rowerowe,robimy spis potrzebnych rzeczy,szukamy noclegów. Ona jest organizatorką,setki kilometrów przejechała rowerem, całe Niemcy,kawałek Polski wzdłuż Odry, nawet do Irlandii poleciały z Giselą ze swoimi rowerami. Często jestem zdumiona jak potrafi taką wyprawę zaplanować co do szczegółu . I na takich rozmowach popołudnia mijają spokojnie. Tylko że to naprawdę potrafi mnie zmęczyć,bo ciągle to samo, dzień w dzień. Do południa przypominam co chwilę datę, dzień tygodnia, miejsce w którym jest i dlaczego jest właśnie tutaj, kiedy zmarli jej rodzice i gdzie są pochowani. Do obiadu schodzi jej oswojenie się i powrót " zur Realität "jak sama mówi.Dlatego dnia wolnego potrzebuję tak,jak teraz ziemia deszczu. Wracam do życia w normalnym świecie,staram się jak najlepiej,dla mnie oczywiście,ten czas wykorzystać. "Nagradzam" siebie ,jak mawia Demessa ?,za tę niełatwą często pracę, chociaż nie wymagającą wysiłku fizycznego.