08 lipca 2018 07:30 / 3 osobom podoba się ten post
WerskaBlog może? To jest chyba łatwiejsze do zrealizowania? Przynajmniej finansowo. Albo jakieś miejsca w sieci do powieści w odcinkach?
Blog super sprawa, ale wczoraj akurat rozglądałam się i jest tego masa. No ale fajnie się prowadzi, tylko by ktoś czytał to również kupa pracy. Znowu potwierdza się stwierdzenie, że pisanie to najmniejszy problem. Ale blog samo w sobie pisze się łatwo, nic nie kosztuje. Co napiszesz, wszystko przejdzie. Nie tak, jak w książce. Portale literackie to fajna sprawa. Jest ich kilka. Przy okazji można samemu coś poczytać. Są przy tym like, komentarze, więc to dobry test, by sprawdzić, czy pisze się ciekawie. Zanim się napiszę książkę, myślę, że jednak zaczęłabym od bloga, żeby mieć jednak jakieś prawdopodobieństwo, że ktoś ją kupi. Haha a odnośnie tej pracy nad książką - nie wiesz, co mówisz. Ja po pierwszej korekcie biłam się po głowie. Jakby nie fakt, że wyłożyłam kasę, przerwałabym to wszystko. Blog czytają ludzie z branży. Zazwyczaj wszystko rozumieją lub rozumieją po swojemu, ale jeśli coś jest inaczej odebrane, nie jestem tego świadoma. Książkę dostała kobieta, której tekst chyba nie przypadł do gustu. Miałam wrażenie, że miała mnie za kretynkę. W niektórych momentach zrozumiała tekst na opak, pozmieniała. Nie pod względem języka, ale pod względem treści. Najgorzej było z początkuem, który dla mnie był najważniejszy i dotyczy pracy opiekunki (ważne informacje - około 30 stron). Siedziałam załamana, szukałam, jak było napisane wcześniej, zastanawiałam się, dlaczego zostało zmienione, jak można było tego nie zrozumieć i jak to napisać, by debil zrozumiał. No i biłam się po głowie. Było to straszne przeżycie i mnóstwo pracy. Ale dzięki temu książka stała się lepsza. Czasami faktycznie używałam skrótów myślowych, momentami było napisane byle jak i miała prawo nie zrozumieć. Była to jednak najważniejsza korekta - redaktorska. Kolejne to już tylko poprawianie pierdół. No i byłam zła, że wzięłam korektę redaktorską, po której niemal cały tekst przewróciłam do góry nogami i właściwie powinnien ponownie zostać sprawdzony przez redaktora. Na szczęście druga babka od korekty była super. Poprawiła te moje wypociny w taki sposób (mam wrażenie, że przejęła pracę redaktora - wydawnictwu oczywiście poskarżyłam się, że jestem rozczarowana, bo byłam załamana), no i się pozbierałam i pomyślałam, że może jeszcze z tej książki jednak będzie. Dobrze, że miałam aż trzy korekty, bo po tej pierwszej książka nadawała się do śmieci. Nie wiem, jak ja zdołałam to wszystko poprawić po tej pierwszej korekcie. Potem już było z górki. Może nie każdy dostaje takiego olśnienia i wkurzenia, gdy pierwszy raz ktoś poprawi jego książkę.