24 czerwca 2018 09:45 / 3 osobom podoba się ten post
Środa (1.11.2017)
U nas w Polsce wielkie świętowanie na cmentarzach, a tutaj zwykły dzień roboczy. W tym roku wypadło mi spędzenie tego ważnego święta zmarłych na bezbożnej niemieckiej ziemi. Dzięki Bogu, że parę kościołów katolickich funkcjonuje w tej okolicy i chociaż w skromnym zakresie, ale są prowadzone nasze nabożeństwa z tytułu Wszystkich Świętych i Dnia Zadusznego. Mam dzisiaj popołudniowy dyżur, postanowiłam więc udać się do kościoła przed pracą. Planowałam pojechać do Hofkirche na 8.30. Przy śniadaniu przejrzałam gazetkę katolicką i znalazłam informację, że w mojej miejscowości odbywa się w tych dniach msza św. o 9.00. Jeszcze nie znam tego kościoła, więc zdecydowałam się tam pojechać. Raz byłam pod tym adresem, ale nie weszłam do środka, bo kościół znajduje się w takim zwykłym, jakby mieszkalnym budynku parafialnym, drzwi były zamknięte i nie chciałam robić alarmu do kancelarii parafialnej. Dzisiaj byłam pewna czasu, kiedy się odprawia i śmiało mogłam wejść do tego budynku. Niestety w rejonie drezdeńskim najpiękniejsze budowle sakralne są w posiadaniu protestantów, a kościoły katolickie w większości znajdują się w mniej okazałych budynkach.
Pierwszy raz wzięłam udział w nabożeństwie, w miejscowości w której mieszkam. Było może 30 osób, głównie starszego pokolenia. Ksiądz wydał mi się bardzo w porządku, wygłosił piękne okolicznościowe kazanie. Po mszy poszłam na pobliski cmentarz. Tutaj znajduje się prześliczna zabytkowa świątynia, niestety ewangelicka. Cmentarz bardzo rozległy i zalesiony, przypominał raczej park z rzadko umiejscowionymi grobami. Większość grobów nie miała żadnego symbolu chrześcijańskiego. Są to tylko zarośnięte bluszczem rabatki z kamiennymi tablicami informacyjnymi o zmarłej osobie, ale bez znaku krzyża.
Po powrocie do domu miałam jeszcze 3 godzinki wolnego. Na dyżur zeszłam zgodnie z grafikiem o 13.45. Od razu dziewczyny powiedziały mi, że jest nowa koleżanka z Polski. Poszłam do niej i pogadałyśmy trochę. Faktycznie, zewnętrzny wizerunek tej kobiety był niechlujny, tak jak mówiły Niemki. Kobieta bez zębów, zaniedbana i dość otyła. To dla mnie jednak nie było odstraszającą cechą. Gorzej przedstawiała się dla mnie ta kobieta ze swojej osobowości. Po spędzeniu z nią 2 godzin poznałam już niuanse jej życia, które nie świadczą o niej dobrze. Jest ona zakręcona, uwikłana i skonfliktowana w życiu prywatnym i rodzinnym. Niemiecki zna dużo słabiej niż ja i na pewno z tego powodu będzie jej trudniej w pracy. Szczegółów nie będę tu opisywać, bo nie mnie oceniać tę osobę, ale pierwsze wrażenie jest negatywne i nie zachęcające do zaprzyjaźnienia się. Poza tym nie ten poziom intelektualny i raczej nie znajdziemy wspólnego języka …..... że tak napiszę, ona jest zupełnie z innej bajki. Tak sobie myślę, że będę starała się trzymać dystans od niej, bo nie mam ochoty wkręcania się w jej problemy. Nie chcę też mieć z nią jakichś kłopotów na płaszczyźnie tutejszej pracy. Muszę uważać, aby nie rozmawiać z Niemkami o nowej koleżance, bo one wszystkie są niby miłe, ale jak to Niemcy, są okropnymi plociuchami, a mi jakieś takie gadki i ekscesy nie są potrzebne. Obawiam się tylko, że może tak się ułożyć, że szefowa zechce nas umieścić we wspólnym mieszkaniu służbowym, ale póki co, to nic nie wiadomo. Jestem tylko zadowolona, że ta moja ziomala (nazwę ją Anka) jest ustawiona w grafiku na przeciwstawne dyżury, także praktycznie będziemy się tylko mijały, a nie razem pracowały.
Anka pracowała ze mną 2 godziny, akurat w tym czasie, kiedy jest trochę luzu. Miałam za zadanie wprowadzenie jej w obowiązki. Potem dyżur popłynął już szybko, bo jest co robić przy tylu PDP. Od kolacji to w ogóle trzeba się uwijać, aby zdążyć przed fajrantem położyć wszystkich do łóżek. Ja mam na popołudniowej zmianie taki samodzielny odcinek, gdzie jest 3 osoby całkowicie leżące, 3 bezwładne na wózkach, kilka łażących pieluchowanych dementyków i tylko 5 osób, które same ogarniają się do łóżka.... trochę dużo. Dzisiaj wszystko poszło mi gładko, a przy ostatnich 3 leżakach pomogły mi koleżanki. Coraz lepiej radzę sobie w tej pracy.