21 marca 2017 12:48 / 12 osobom podoba się ten post
Ann1967Jak każdy się poskarza to ja też...
Ciagnę już ostatnimi siłami...jadę na oparach cierpliwości...
Moja Pdp po szpitalu dochodzi do siebie,ale stała się tak marudna, tak się pieści ze sobą,że mam dość..jestem na każde jej zawołanie..kiedy chce wyjść na spacer czy na rower to już jest obrazona, że zostaje sama..kiedy jadę raz w tygodniu na zakupy nie ma mnie max 1,5 godziny to już wydzwania po sasiadkę...
Jestem zmeczona nią, tym miejscem...tymi samymi rozmowami...tymi samymi telefonami..człowiek dobrze nie pierdziele a wszyscy o wszystkim wiedzą.
Zmęczenie materiału i to 24 godzinne złote więzienie daje mi we znaki...
Boże jeszcze ciut...i do domu jak na skrzydłach..mam dość...
Tak, ta ciągła gotowość, ciągłe bycie z PDP, jego marudzenie , szczególnie jeśli przesadzone i aktorskie może wyssać wszelką życiową energię i zniechecić najbardziej empatyczną osobę do troskliwej opieki nad chorym człowiekiem. Współczuję Ci i rozumiem, chyba nikt tego nie lubi i nie pozostłby happy w takich okolicznościach.
Ja tutaj mam jeden dzień w tygodniu całkowicie wolny i dopiero teraz widzę, jakie to dobrodziejstwo w tej pracy. Regeneruję sie fantastycznie i kolejny tydzień nie jest mi straszny. Do tego w pozostałe dni też mogę sobie pozwolić na 2-3 godzinne wyjście z zasięgu PDP. To daje mi naprawdę wspaniały komfort pobytu i pracy tuaj, nie oddczuwam takiego udręczenia i zmęczenia PDP.
Co do wracania w trudne, ale znane nam miejsca uważam, że nie jest to dobre. To jest moje doświadcznie i mimo, że kolejne miejsce może być równie trudne, albo i gorsze (co nie daj Boże), to jednak odmiana jest mniej toksyczna.
Trzymaj się Anno, sowieso, czas mija i zaraz skończy się Twoja katorga. Chyba wracasz w tym samym czasie, co ja, czyli za 2 tygodnie.Pozdrawiam