Praca a rozłąka z rodziną

07 lutego 2017 10:07 / 10 osobom podoba się ten post
Trudno mówic o jakimkolwiek powołaniu do pracy w opiece z niemieckimi staruszkami. Nie znajdzie się nawet jedna, która powie, że od dziecka marzyła o takiej pracy. Nie. sytuacja zmusiła wiekszość z nas. Ale nam za to płacą. wybieramy kontrakty z najwyższym wynagrodzeniem i aby jak najmniej sie napracować.Stawiamy warunki. Czas wolny, internet, własny poj z łazienką dobrze jeśli mamy całe piętro dla siebie a jeszcze leiej oddzielne mieszkanie. Tu nie ma mowy o powołaniu. Tu jest zarabianie pieniędzy. Co nie wyklacza, że jesteśmy bardzo oddane całej sprawie. Bo to jest właściwie nasz interes. Kiedy warunki pracy sa dobre to możemy tak w jednym miejscu jak najdłużej.Nie zmieniamy, nie stresujemy się. Wszyscy zadowoleni.
teraz są w Polsce kiernki na uczelniach opiekun osoby starszej, praktyki w domach pomocy. Przynajmniej od cegoś młode osoby zaczynają i mogą zadecydować czy to jest dla nich.
Ja tego nie miałam. duzo szukałam informacji w internecie i na forum. Nigdy nie pocałowałam na dobranoc żadnej podopiecznej, czy podopiecznego na dobranoc. pielęgniarki w szpitalach też nikogo nie całują. Są w sieci filmy jak to wierne opieknki tulą do swojego serduszka chorą babciunię i całują jej rączki, czółko. To nie świadczy o powołaniu, tylko o zagubieniu sie w tej pracy.
Tyle o czułościach w tej pracy.
07 lutego 2017 10:18 / 11 osobom podoba się ten post
Marcia

No wiem o czym mówisz bo ja też trafiałam na takich;/, ale pomyśl że przed wyjazdem do pracy miałam w domu rodzinnym ciężko chorą babcię, nie wstawała z łóżka, miała amputowaną nogę, ataki padaczki, leżała tak przez ponad rok i co miałam jej mówić, że jest mi ciężko? że nie będę jej pomagać?

Nie można dać takiej osobie tego nawet po sobie poznać i twierdze, że można innym coś z siebie dać:)

O ....trafiłaś ....Właśnie , Marcia ....wtedy , kiedy opiekowałam się własną matką ,teściową to mogłam śmiało powiedzieć " niosę pomoc " . Potrafiłam zęby zacisnąc nieraz ...i ...tak mam do tej pory . Pod nosem sobie pobluźnię , ponarzekam , ale do PDP-ch podchodzę z uśmiechem , nie okazuję ( staram się ;-) ) zniecierpliwienia , złości , bo to jest MOJA PRACA za którą płacą mi fajne pieniądze . Na pewno niosę jakąś pomoc , ale ja tego tak nie odbieram . Praca jest pracą , serce na dłoni podaję , czasem oberwię po doopie .To , co  do mnie należy staram się wykonać najlepiej jak potrafię , ale na zaszczyty się nie oglądam . Niosę pomoc to da mnie brzmi trochę ponad wyrost Gdybym pracowała charytatywnie , wtedy mogłabym mówić - NIOSĘ POMOC . Ja po prostu wykonuję jakąś pracę a dla idei to za czasów Lenina może bym pracowała . Teraz tylko odliczam ile na konto mi wpłynie  
07 lutego 2017 10:20 / 5 osobom podoba się ten post
Geronimo, w tym przypadku mam szczerze nadzieję, że się mylę, widać brak mi zwyczajnie szczęścia do znalezienia takich ludzi. Ja, osobiście, pamiętam swoją wychowawczynię z liceum, była to pani przed emeryturą, doprowadziła nas do matury i zakończyła pracę, o tej jednej osobie mogę ze 100 procentową pewnością powiedzieć, że był to pedagog z powołania. Piszę z mojego punktu widzeni i bardzo się cieszę, że masz Ty i inne osoby więcej szczęścia w tym temacie !
07 lutego 2017 10:22 / 4 osobom podoba się ten post
Barbara niepowtarzalna

O ....trafiłaś :-)....Właśnie , Marcia ....wtedy , kiedy opiekowałam się własną matką ,teściową to mogłam śmiało powiedzieć " niosę pomoc " . Potrafiłam zęby zacisnąc nieraz ...i ...tak mam do tej pory . Pod nosem sobie pobluźnię , ponarzekam , ale do PDP-ch podchodzę z uśmiechem , nie okazuję ( staram się ;-) ) zniecierpliwienia , złości , bo to jest MOJA PRACA za którą płacą mi fajne pieniądze . Na pewno niosę jakąś pomoc , ale ja tego tak nie odbieram . Praca jest pracą , serce na dłoni podaję , czasem oberwię po doopie .To , co  do mnie należy staram się wykonać najlepiej jak potrafię , ale na zaszczyty się nie oglądam . Niosę pomoc to da mnie brzmi trochę ponad wyrost :-) Gdybym pracowała charytatywnie , wtedy mogłabym mówić - NIOSĘ POMOC . Ja po prostu wykonuję jakąś pracę a dla idei to za czasów Lenina może bym pracowała . Teraz tylko odliczam ile na konto mi wpłynie :-) 

07 lutego 2017 10:36 / 3 osobom podoba się ten post
Barbara niepowtarzalna

O ....trafiłaś :-)....Właśnie , Marcia ....wtedy , kiedy opiekowałam się własną matką ,teściową to mogłam śmiało powiedzieć " niosę pomoc " . Potrafiłam zęby zacisnąc nieraz ...i ...tak mam do tej pory . Pod nosem sobie pobluźnię , ponarzekam , ale do PDP-ch podchodzę z uśmiechem , nie okazuję ( staram się ;-) ) zniecierpliwienia , złości , bo to jest MOJA PRACA za którą płacą mi fajne pieniądze . Na pewno niosę jakąś pomoc , ale ja tego tak nie odbieram . Praca jest pracą , serce na dłoni podaję , czasem oberwię po doopie .To , co  do mnie należy staram się wykonać najlepiej jak potrafię , ale na zaszczyty się nie oglądam . Niosę pomoc to da mnie brzmi trochę ponad wyrost :-) Gdybym pracowała charytatywnie , wtedy mogłabym mówić - NIOSĘ POMOC . Ja po prostu wykonuję jakąś pracę a dla idei to za czasów Lenina może bym pracowała . Teraz tylko odliczam ile na konto mi wpłynie :-) 

Otóż to Basiu
07 lutego 2017 10:42 / 7 osobom podoba się ten post
Zgadzam sie z moimi przedmówcami,że to co aktualnie robimy jest to tylko i wyłącznie p r a c a,jeżeli ktoś stojąc z boku nazywa to niesieniem pomocy to Ok (ładnie to brzmi)Ja osobiście jako niesienie pomocy uważam to jak ktos to robi nieodpłatnie typu wniesienie sąsiadce zakupów na 3 piętro,wyjazd na misje do Ekwadoru lub zwyczajnie wyciagnac dziecku piłke ze stawu jak mu w parku tam wpadnie(tak zartobliwie ale to tez niesienie pomocy jest)Nie należy mylic pomocy z pracą bowiem równie dobrze mozna powiedziec,że piekarz też niesie pomoc bo gdyby nie on to grozi nam głód nie wspominając o rolnikach(na pytanie gdzie pracuje powinien odpowiadac a niose pomoc...w piekarni robie)no i będzie to w sumie prawdą....Praca to praca..niesienie pomocy to niesienie pomocy,zreszta jak to bywa temat ocean ...bo można by tu rownież wymienić np ratowników WOPR....tak wiec Marcia tutaj sie pracuje a pomoc mozna nieść zawsze i wszedzie nie biorąc za to kasy
07 lutego 2017 12:11 / 1 osobie podoba się ten post
Dziewczynka.z

Zgadzam sie z moimi przedmówcami,że to co aktualnie robimy jest to tylko i wyłącznie p r a c a,jeżeli ktoś stojąc z boku nazywa to niesieniem pomocy to Ok (ładnie to brzmi)Ja osobiście jako niesienie pomocy uważam to jak ktos to robi nieodpłatnie typu wniesienie sąsiadce zakupów na 3 piętro,wyjazd na misje do Ekwadoru lub zwyczajnie wyciagnac dziecku piłke ze stawu jak mu w parku tam wpadnie(tak zartobliwie ale to tez niesienie pomocy jest)Nie należy mylic pomocy z pracą bowiem równie dobrze mozna powiedziec,że piekarz też niesie pomoc bo gdyby nie on to grozi nam głód nie wspominając o rolnikach(na pytanie gdzie pracuje powinien odpowiadac a niose pomoc...w piekarni robie)no i będzie to w sumie prawdą....Praca to praca..niesienie pomocy to niesienie pomocy,zreszta jak to bywa temat ocean ...bo można by tu rownież wymienić np ratowników WOPR....tak wiec Marcia tutaj sie pracuje a pomoc mozna nieść zawsze i wszedzie nie biorąc za to kasy:-)

Mi chodzi o to że coś z siebie dajemy zawsze, pracując długo w jednym domu też się wiążesz z tymi ludzmi
07 lutego 2017 12:41 / 3 osobom podoba się ten post
Marcia

Mi chodzi o to że coś z siebie dajemy zawsze, pracując długo w jednym domu też się wiążesz z tymi ludzmi

Ja wiem moja droga o co ci chodzidyskusja poszła może dość gleboko....ale nie wolno nam się z tymi ludzmi wiązać dla własnego dobra tym bardziej,że ci ludzie odchodzą........zwiazani jesteśmy z rodziną,przyjaciólmi,lubimy kogoś ...i to jest genug...Jak będziesz bardzo emocjonalnie podchodzic do tej pracy w sensie "'bardzo sie zwiazałam z moją pdp'' to kochana ''sponiewierasz sobie strasznie psychike''co będzie jak ci 3 pdp umrze w ciągu roku a ty sie z nimi bardzo związałaś....?
07 lutego 2017 12:44 / 2 osobom podoba się ten post
Dziewczynka.z

Ja wiem moja droga o co ci chodzi:-)dyskusja poszła może dość gleboko....ale nie wolno nam się z tymi ludzmi wiązać dla własnego dobra tym bardziej,że ci ludzie odchodzą........zwiazani jesteśmy z rodziną,przyjaciólmi,lubimy kogoś ...i to jest genug...Jak będziesz bardzo emocjonalnie podchodzic do tej pracy w sensie "'bardzo sie zwiazałam z moją pdp'' to kochana ''sponiewierasz sobie strasznie psychike''co będzie jak ci 3 pdp umrze w ciągu roku a ty sie z nimi bardzo związałaś....?

wiem, aż tak nie wiążę się , jeszcze umiem panować nad emocjamil ;)
07 lutego 2017 12:45 / 2 osobom podoba się ten post
Marcia

wiem, :-) aż tak nie wiążę się , jeszcze umiem panować nad emocjamil ;)

no i o to chodzi
07 lutego 2017 13:04 / 2 osobom podoba się ten post
Kurde, nie dam Ci lajka, bo zazdraszczam 
07 lutego 2017 13:26 / 9 osobom podoba się ten post
Dyskusja, jak myślę, wcale aż tak głęboko nie poszła, za to jest taka,  no, nie powiem nudna, ale bez wybuchów i ja to lubię.

IGGA - ok, taki Twój punkt widzenia i przyjmuję go do wiadmości, ale co zrobisz, kiedy PDP, kobieta, z AL cięzkim, jest na etapie dziecka, w pewnym momencie miewa przebłyski i tuli się z wdzięczności? Za to, że po prostu jest ktoś koło niej. Uważam, że całuski, przytulaski nie będące, no nie wiem, jak to napisać, wynikiem stanu pacjentA - to rzecz dla mnie obca, ale kiedy teraz, moja nowa PDP (to inny przypadek, demencja tylko), cieszy się jak dziecko, że jestem i czasami, kiedy siedzimy przy tv na sąsiednich fotelach, złapie mnie za dłoń, to nie uciekam z ręką. Moim zdaniem ważne jest wyczucie i pamiętanie o granicach.

Marcia - ja znowu zacznę od moim zdaniem. Uważam, że w tej pracy zawsze coś dajemy z siebie, jedni mniej, inni więcej, wszystko zależy od tak zwanych okoliczności i stanu pacjenta. Uważam, że tej pracy na zimno nie da się wykonywać, nie na tym to polega, że tylko i wyłącznie wykonuje się określone obowiązki od - do. Nie mówię tu o tym, co dajemy, o kosztach, chociażby naszych osobistych rosterek, zostać w domu, czy jechać do pracy, ale o tym, że dla chorego człowieka jesteśmy jak ostatni ratunek. Często rodziny niemieckie mają dość, są zmęczone latami opieki, zarabianiem na wszystko i oddają kogoś pod naszą opiekę. I bywa, że nie jesteśmy docenianie, ani przez PDP, ani przez rodziny, hmm, cóż, ale w większości przypadków obie, a nawet wszystkie trzy strony są zadowolone.
07 lutego 2017 13:42 / 7 osobom podoba się ten post
Marcia

Mi chodzi o to że coś z siebie dajemy zawsze, pracując długo w jednym domu też się wiążesz z tymi ludzmi

Cytuję ten post, bo najkrótszy. Zrobiła się tu trochę dyskusja o wyższości Świąt Bożego Narodzenia od Świąt Wielkanocnych. Każdy z innego powodu wyjechał, ale każdy chcąc nie chcąc chociaż odrobinę się przywiązuje do Podopiecznego. Ja sama sobie stawiam granice, nie dla mnie omcie i opcie, nie ma całowania na dobranoc,....ale jak trzeba, bo strach wielki to przytulę czy pogłaszczę po ręce. Teraz pracuję w specyficznym miejscu z milionem potomków i Podopieczna u mnie szuka pomocy jak chce odpocząć. Wydaje mi się, że mnie lubią i szanują, ale nie mam złudzeń, że w razie jakiegoś konfliktu ciupasem odeślą mnie do domu. Reasumując to jest tylko praca, ale każdą pracę można wykonywać z sercem i zaangażowaniem, nie mylić z poświęceniem.

Geronimo, są nauczyciele i  lekarze z powołania. Nikt nie robił badań socjologicznych na ten temat, ale to chyba nie jest znaczący procent. Prywatnie uważam, że nikt nie musi pracować z powołaniem czy poświęceniem. Wystarczy, że każdy od sprzątaczki przez opiekuna po ministra będzie swoje obowiązki wykonywał jak należy. Tylko tyle i aż tyle.
07 lutego 2017 13:53 / 4 osobom podoba się ten post
emilia

Dyskusja, jak myślę, wcale aż tak głęboko nie poszła, za to jest taka,  no, nie powiem nudna, ale bez wybuchów i ja to lubię.

IGGA - ok, taki Twój punkt widzenia i przyjmuję go do wiadmości, ale co zrobisz, kiedy PDP, kobieta, z AL cięzkim, jest na etapie dziecka, w pewnym momencie miewa przebłyski i tuli się z wdzięczności? Za to, że po prostu jest ktoś koło niej. Uważam, że całuski, przytulaski nie będące, no nie wiem, jak to napisać, wynikiem stanu pacjentA - to rzecz dla mnie obca, ale kiedy teraz, moja nowa PDP (to inny przypadek, demencja tylko), cieszy się jak dziecko, że jestem i czasami, kiedy siedzimy przy tv na sąsiednich fotelach, złapie mnie za dłoń, to nie uciekam z ręką. Moim zdaniem ważne jest wyczucie i pamiętanie o granicach.

Marcia - ja znowu zacznę od moim zdaniem. Uważam, że w tej pracy zawsze coś dajemy z siebie, jedni mniej, inni więcej, wszystko zależy od tak zwanych okoliczności i stanu pacjenta. Uważam, że tej pracy na zimno nie da się wykonywać, nie na tym to polega, że tylko i wyłącznie wykonuje się określone obowiązki od - do. Nie mówię tu o tym, co dajemy, o kosztach, chociażby naszych osobistych rosterek, zostać w domu, czy jechać do pracy, ale o tym, że dla chorego człowieka jesteśmy jak ostatni ratunek. Często rodziny niemieckie mają dość, są zmęczone latami opieki, zarabianiem na wszystko i oddają kogoś pod naszą opiekę. I bywa, że nie jesteśmy docenianie, ani przez PDP, ani przez rodziny, hmm, cóż, ale w większości przypadków obie, a nawet wszystkie trzy strony są zadowolone.

Też tak myślę.
07 lutego 2017 14:29 / 16 osobom podoba się ten post
emilia

Hmm, taaa, lekarze, pielęgniarki, pewnie i jeszcze nauczyciele z powołania .... Dawne czasy, które już praktycznie można między bajki włożyć. Tak mniej więcej by się cofnąć trzeba do Judyma czasów.
Opiekunki, moim zdaniem, jak zwykle, nie niosą pomocy, ino pracują ciężko, a drugą kwestią jest, z jakim podejściem swój zawód wykonują i tyle w temacie.
Nieść pomoc, to według mnie, może wolontariusz w dzisiejszych czasach, ino, no, jeszcze Lekarze Świata - ale to też wolontariat.

Każdy z nas został do czegoś powołany.Na każdym etapie swojego życia można doszukiwać się powołania,tłumacząc sobie wybór drogi jaką wybieramy.Jednak prawdziwe powołanie to wolny wybór, a nie wybieranie najlepszego wyjścia z sytuacji,w której musimy dokonywać wyboru.Powołanie zostawmy zakonnicom i księżom. Zaliczyłam "powołanie" do nauki,pracy,małżeństwa,macierzyństwa,pomocy bliskim i obcym.Teraz odczuwam "powołanie"do szczęścia,spokoju i zabezpieczenia się na "starość'.Jeżeli osiągnę to dzięki pracy jako opiekunka to jest to mój wybór.Na wyjazdy będę zabierać "nieprzemakalną" poduszkę. Jestem człowiekiem dla człowieka,ale też chcę żyć dla samej siebie.Powroty do domu,do miejsc,do ludzi których kochamy pozwalają nam wierzyć,że życie jest piękne, na tyle na ile pozwolimy mu takim być. Miłego popołudnia wszystkim gdziekolwiek jesteście szukając swojego "powołania."