18 sierpnia 2016 20:54 / 10 osobom podoba się ten post
MartynaMPierwsze co właśnie po powrocie zrobię to udam się do mojego psychiatry na sesję. Już do niej dzwoniłam i wyjaśniłam jak się sprawy mają i jakie mam problemy.
Babka wiele mi pomogła i lecze się u niej długo już, przeważnie bez leków bo pomagają sesje terapeutyczne z nią.
Fakt nie ze wszystkim się pogodziłam, z tym co przeszłam. Jednak od jakiegoś czasu nad tym pracowałam i były postępy. Teraz znowu siadło chyba wszystko. Albo po prostu wysiadła psychika na jakiś okres.
Sama zauważam że popadam w skrajne humory od wesołości po płacz w ciągu dnia kilkanaście razy. Więc to też jakiś był czynnik decydujący o powrocie do domu.
Na razie muszę się trzymać i nic innego mi nie pozostaje. Do domu nie długo wrócę i będę się brać za siebie.
Dobrze, że w chwili obecnej jest taka łatwość w otrzymaniu specjalistycznej pomocy. Martynko! Też przechodziłam załamanie po tragicznej śmierci męża. Mój mąż też zginął młodo w wypadku samochodowym, tylko że ja miałam dwójkę małych dzieci i musiałam się nimi zaopiekować. Nie mogłam sobie pozwolić na to aby się poddać. Nie było lekko ale się pozbierałam. Długo to trwało. Rozwód, a śmierć to są zupełnie inne rzeczy. Kto tego nie przeżył nie zrozumie. Andrejka dobrze radzi i dobrze zrobiłaś, że umówiłaś się na sesję. Przetrawienie wszystkiego w sobie samemu jest cholernie ciężkie. Czas jednak leczy rany i prędzej czy później pogodzisz się z tym co się wydarzyło. Po prostu nie masz wyjścia, musisz żyć dalej. Nie wiesz co Tobie jest przeznaczone choć wiem, że takie miłości dziecięco- szkolne są bardzo silne i wręcz niemożliwe do zastąpienia. Sama poznałam swojego męża w pierwszej klasie liceum gdy byliśmy dzieciakami. Taka miłośc jest bardzo silna, a z czasem ją idealizujemy. Ja z moim mężem przeżyłam dziesięc lat. Były wzloty i upadki, Twój nie zdążył Cię rozczarować więc zawsze w Twoich oczach ta miłość pozostanie idealna. Wiesz co, może powiem coś na co się oburzysz ale postaraj się o nim nie myśleć. Każde wspomnienie teraz to jest jak rozdrapywanie świeżej rany, boli. Wrócisz do wspomnień jak nabierzesz dystansu. Nie wiem czy to jest w ogóle realne ale pomoże skupić Ci się na tym co Cię otacza, na życiu. Piszę to z perspektywy tego co sama przeżyłam. Na ile moje przemyślenia są w stanie Ci pomóc i czy w ogóle nie wiem. Współczuję Tobie bo domyslam się przez co przechodzisz. Sama żyłam przez trzy lata jak w letargu. Niby żyłam ale tak jakby wszystko toczyło się obok. Kto tego osobiście nie przeżył tak naprawdę nie wie o czym mówisz. Nie chcę nikogo obrażać bo doceniam wpisy dziewczyn. Są mądre i życzliwe ale taka jest po prostu prawda.