Witam Was! Zastanawiałam się jak zacząć i czy w ogóle pisać. Jednak uznałam, że może w jakiś sposób mi to pomoże. Zacznę od małego wprowadzenia, a potem zobaczymy jak to dalej się to potoczy. W opiecę pracuję od nie dawna - jestem teraz raptem 5 raz. Nie przeszłam jeszcze tak dużo, jak inni. Jednak życie nie raz dało mi popalić. Młodo straciłam ojca - przy którym pomagałam się opiekować. Przez rok cierpiał, jednak ani On ani ja nie mówliśmy Mamie, że cierpi. W między czasie straciłam kolejną ważną osobę dla mnie - mojego męża kiedy wracaliśmy z trochę spóźnionego miesiąca miodowego. Obudziłam się parenaście tygodni póżniej, bez męża i bez dziecka, które nosiłam pod sercem. Potem życie toczyło się dalej, skończyłam jedną szkołę, studia, i kolejne kierunki, aż nagle zachorowała nagle moja mama - kolejna ważna dla mnie osoba. Od początku choroby do jej śmierci minęło raptem 4 miesiące... Cztery miesiące cierpienia, bólu i nie wygód. I znowu musiałam się opiekować chorym rodzicem, zbierałam kolejne doświadczenie potrzebne w tym zawodzie. Pracowałam jako wolontariusz w szpitalu by tylko móc jak najwięcej czasu spędzać z mamą, a również zbierać doświadczenie, które mogło mi się przydać w domu, jeśli by wyszła z szpitala. Ale się nie powiodło, mam zmarła. I tak zostałam sama, musiałam nagle zacząć być dorosłą osobą, odpowiadać za siebie i za wszystkie sprawy jakie mama zostawiła nie uporządkowane. Zajęło mi to prawie dwa lata, zmagań i spierania się z rodzeństwem... I teraz jestem tutaj, w tym miejscu na stelli w pracy. W której jest lepiej i gorzej, nie radzę sobie ostatnio, bo mam dołka - co zresztą już wiecie. Podopieczna jest osobą wiekową, pewnie jak większość. Ma demencję, która ostatnio odzywa się coraz bardziej i daje mi popalić. Ale może uda się ją jakoś ogarnąć. Teraz próbuję swoje zdobyte doświadczenie tutaj wykorzystać, by jakoś pomóć pdp. Radzę sobie z tym raz lepiej raz gorzej. Ale pdp jest najedzona, czysta i staram się ją pilnować. Pogoda nie pomaga w przeżyciu tutaj, ale staram się jak mogę. Kiedy pdp ma gorszy dzień, większość czasu muszę spędzać na schodach i pilnować by sobie nic nie zrobiła. Ale na chwilę obecną będę musiała sobie jakoś poradzić. W piątek wraca rodziną, z którą będzie trzeba porozmawiać. Na chwilę obecną pewnie za wesoło z nimi nie będzie. Ale mam jeden atut - zostawili mnie samą na miesiąc bez pomocy - więc mam jakieś wyjście z sytuacji. No to na razie chyba tyle, jutro znowu postaram się coś napisać - chyba że nie będziecie chcieli teg czytać. Zobaczymy co z tego wyjdzie :) komentarze można zostawiać :) Pozdrawiam MM