Mialam isc spac ,ale jakos sen nie przychodzi,wiec cos nabazgram.
W czwartek bylo swieto,wiec byli zapowiedziani syny pana.Nawet jeden przyjechal ze swoja coreczka ,mala sliczna cukiereczek ,wstydliwa 2 latka.Wystawilam tort marcepanowy,zrobikam kawe troche posiedzialam i sie zmylam.Jeden z nich zapowiedzial sie na piatek,bo specjalnie przyjedzie zalatwic taty sprawy.Bede kolo 12,30-13 ,mowie ok my i tak w domu.No zawital,juz o 11.30, z mysla zalapania sie na obiad.W tym dniu nic specjalnego ,nalesniki,pan nakazal,bardzo cienkie .Mam odruch jeszcze dobrego polskiego wychowania i pytam sie zjesz? No jak nie, jak tak ,daja to trza brac.Mowie ok ,ale pomozesz mi umyc glowe tacie ,bedziesz trzymal miske ,bo mi samej jest ciezko.Trza zapracowac najpierw na obiad- mysle se.Zgodzil sie i w 5 minut robota wykonana.
Krecilam sie troche ,ale widze synu przyniosl tacie woreczek swiecidelek.O moze pan bedzie zlotem dzielil?? Haha .Z wielkiej torby pan wybral dwie rzeczy zloty zegarek i...gruby lancuch na szyje.Co sobie pomyslalam to moje ,ale pewnie pan chce sie dobrze czuc w lozku,a moze mnie chce skusic ....,nie takie rzeczy .Pan ma sie dobrze,apetyt dopisuje ,nawet w lozku przy obrabianu czuje sie az za dobrze.Ostatnio nawet rece zalozyl za glowe.Jak sie poczulam w tym momencie? ,prosze nie pytac.No zapytalam ,czy nie zapomnial ze na urlopie nie jest.Zara wreczylam mu maszynke i nakazalam aby sie sam golil,bo rece to zdrowe sa.
Nalesniki zjedzone zostaly ,pan tylko stwierdzil ,ze za duzo dzemu bylo,no co zrobisz ?
Grochowke jak ugotowalam,to wedlug niego nie grochowka,bo za duzo ziemniakow.No nie umiem gotowac pod pana,czasem tylko mnie sie uda,ale nie slysze nawet dziekuje,choc talerz wylizany.Co sie bede przejmowac,zawsze moze powrocic do zamawianego jedzenia i z tego zalozenia wychodze.
Moja Jaga to wszystko muci ,a nawet wiecej.Ostatnie dni sa bardzo spokojne,nie ma w niej agresji,wysluchuje jej zali ,czasem tlumacze,choc bardzo,bardzo pana nie moze zdzierzyc.Pan z nia nie rozmawia,jedynie jak go juz wkurzy to ryknie na nia .Ake to ich sprawy,ja w to nie wnikam.
Dzien matki,pan nakazal kupno tortu z brzoskwiniami,ale takiego nie bylo,wiec wzielam smietankowo- mandarynkowy.Kurcze a jak zle kupilam to zas problem bedzie.Przyszlam do domu,od razu pokazuje ze taki,nie bylo takiego co chciales.No moze byc.Schowalam do zamrazalnika,bo to byla sobota,mysle wyciagne w niedziele z rana,pewnie po poludniu beda odwiedziny.A tu dupa,wyjelam go o 8 mej,a o 10.30 przyszla juz pierwsza corka z mezem .Oczywiscie przyniosla dwa ciasta ,a moj jeszcze lod w srodku.Mowie czekaj one sie szybko rozmrazaja ,20 minut i pijemy kawe.Mysle co zrobic? Nalalam goracej wody do miski i siup talerz z tortem postawilam .Smialam sie sama z siebie,mam czasem takie odpaly.Zagadalam corke ,mama musi miec tabletki na spanie ,kiedy to zalatwisz,? No w tym tygodniu sie postaram,a czy umowilas mame na wizyte u specjalisty?, ( wiem ,ze sie dlugo czeka ) nie jeszcze nie.Zrob to prosze,bo to dla twojej mamy konieczne.
Posiedzieli z godzine i poszli.Pod wieczor przyszla jeszcze jedna corka z prezentem dla mamy.
Nie chce mi sie gadac juz,bo one sa chore ( dodam ja tez)Opowiadam jakie Jaga cyrki robi,wzbudza to u nich okropny smiech.Mowie nie ma sie z czego smiac ,moze to dla ciebie jest komiczne,dla mnie nie .Przyjdz pobadz z mama to zobaczysz czy bedzie ci do smiechu.Tu wszyscy potrzebuja lekarza,