Zacznę od pocztku. Na tej szteli mam bardzo mało pracy . Sniadanie dla pdp robie ja , dziadek robi sobie sam i sam zmywa po sobie. Obiad i kolację robię ja. Raz w tygodniu pranie no i oczywiście prasowanie. Sprzątam z grubsza ( jest pani do sprzatania ) ogarnąć muszę przecież co nie co. Rodzina bardzo pomocna nie narzucająca sie z radami i pouczeniami. Goście jesli są robią kawę , kroją ciasto i sprzatają po sobie ja w tym czasie albo latam* albo siedzę w swoim pokoju.Nikt mnie nie woła ,żebym pomogła czy obsłużyła. Pdp przesypia całe dnie, jest pogodną staruszką . Z pokojowego tronu jak sama nazywa krzesło taoletowe korzysta bez mojej pomocy. W nocy nie wstaję chyba ,że z własnej nieprzymuszonej woli zwłaszcza teraz ,po lekkim udarze zaglądam czy nastepny nie nastapił, Spacery odpadają chyba , że sama idę , starszych moge zostawic samych ,mimo mocno podeszłego wieku nie mają za grosz demencji . Mam sporo wolnego czasu ( nie okreslona pora ) bywam w muzeach , zwiedzam zabytki a w niedzielę zabieraja mnie do teatru. ( w tą niedziele nie w kazdą ) Wszystko jest ok, ale ............. mam problem z kasą.
Dzisiaj znów dziadek zawitał do mojego pokoju z kopertą. Lezy na stole, zajrzałam ile - znów tyle sama co w styczniu. Córki wiedzą o tym styczniowym dodatku o tym dzisiejszym tez powiem. Chociaz dziadek przykazał mi, żebym nie mowiła. Wiadomo ,że kazdy gest sie liczy i nie mam nic przeciwko temu ale boje się , że to pułapka na mnie , że kupują mnie i nie będę mogła powiedzieć dość, koniec mojej pracy. Bo skoro biore to powinnam cos tez z siebie dać. Dziadek jest bardzo konfliktowy , apodyktyczny. Całą rodzinę trzyma w szachu. Potrafi córke wyprosić z domu w czasie wizyty .Ze mna natomist utrzymuje kumplowski styl. Jest bardzo serdeczny w stosunku do mnie lubi ze mna przesiadywac w kuchni i nie zamyka sie w swoim pokoju jak to bywało wczesniej. Wieczorami podspiewuje włoskie piosenki i ogólnie jest zadowolony.Fajnie tu mam, moge tu pracować bez stresu i wysiłku fizycznego. Obawiam sie tylko ,że sama na siebie kręcę bat. Wiem przeciez ,że musze podjąć decyzję , bo chcę tu pracować . Chcę tu wracać ale mam taki charakter ,że nie potrafie w razie potrzeby wypiąc sie na wszystko i powiedzieć sorry - ale ja jade do domu. Koniec roboty bo jest za cięzko dla mnie . I w tym cały moj problem.
No to sie wygadałam. A teraz pójde z kopertą do córki, zobacze co ona powie
Jak uczyłam chodzić Tante Hilde -
Stawałam za nią, obejmowałam ją mocno w pasie,żeby czuła oparcie i swoja stopą przesuwałam jej stopę. Zawsze zaczynałam prawą jak zaczełam lewą nie mogła załapać rytmu. Liczyłam przy tym eins , zwei , eins, zwei . W pierwszych dniach stała cała drżąca i nie wiedziała co ma zrobić. Jeśli za lekko popychałam jej stopę pytała co robię , mowiłam przestaw stopę do przodu , idż . Odpowiadała mi że nie wie jak i pytała co ma robić. Polubiłam ją , może dlatego że była samotna , bezbronna zdana tylko na mnie? a może coś innego zawazyło na tej mojej sympatii do niej,tego nie wiem.
Zjeżdając z tej szteli zapodałam agencji , że dobrze by było, gdyby przyjechała osoba z językiem angielskim . Przyjechała młoda osoba , przerwała studia z wiadomych powodów. Chciała zarobic na dokończenie nauki. Znała angielski zaskoczyło miedzy nimi od pierwszej chwili. Zostawiłam jej płyki z "Co ludzie powiedzą " bo to był wspomagacz w podawaniu tabletek i pojechałam do domu. Dziewczyna utrzymywała ze mna kontakt., skończyła studia. A teraz kartki wymieniamy okolicznościowe.