04 lutego 2013 21:55 / 6 osobom podoba się ten post
Witam wszystkich serdecznie
Jestem tutaj, aby ostrzec wszyskich przed człowiekiem u kórego pracowałam, aby ochronić innych przed podjęciem złej decyzji –współpracy z człowiekiem, który stwarza pozory człowieka godnego zaufania, człowieka o ciepłym głosie ( jak balsam dla chorego serca), kulturalnego , wykształconego, miłego starszego pana, który potrzebuje pomocy, gdyż ma bardzo chorą żonę. Człowiek mieszka w Badenweiler (79-410), nazywa się Wolfgang Kuchenmeister, jego zona Rosmary. Podaję dane, gdyż korzysta on z ogłoszeń w gazecie.
Rzeczywistość okazała się całkowicie inna. Jestem opiekunką od prawie czterech lat i nigdy nie pracowałam w tak ekstremalnych warunkach. Na miejscu dowiedziałam się , że jestem szóstą opiekunką i żadna z tych pięciu nie powróciła. Po kilku dniach dotarło do mnie, że pracuję u człowiek nieuznającego kompromisu,traktującego każdego obcokrajowca jako człowieka bez praw, mającego tylko obowiązki, jak maszynę do pracy.To człowiek, który nie szanuje ludzi (często słyszałam, że ten czy inny człowiek to głupiec, kretyn czy też idiota), wymagający oddania i miłości dla swojej chorej żony już od pierwszego dnia pracy. Gotowanie i jedzenie tylko tego ,czego on sobie życzy i co sam lubi, nawet własnej żonie nie daje większego wyboru (dla mnie to był najmniejszy problem), chorobliwy pedant, praca i każda czynność musi być wykonana na najwyższym poziomie (banalne sztućce w zmywarce muszą być posortowane wg rodzaju, talerze, szklanki, filiżanki mają inny schemat każdego dnia w jego głowie, każda kropla wody na stole, czy meblach zostaje zauważona, pełna kontrola nad wszystkim co się dzieje w domu, zakaz używania pralki na własny użytek, każda rzecz brana z zapasów musi być zgłaszana… i tak można jeszcze długo wymieniać). Nie zgodził się na tygodniowe wypłaty, gdyż z góry zakładał, że jego trudny charakter , po pierwszej tygodniówce nie zatrzyma pracownicy. Po kilku dniach dałam wymówienie i zażądałam jak najszybszej zmiany,nie było mowy o wypłaceniu pieniędzy i wyjeździe. Po licznych awanturach i pogarszającej się każdego dnia atmosferze doczekałam się dnia w którym poinformował mnie, że mam zmianę i zgodę na wyjazd. Wypłatę otrzymałam, ale pieniądze za podróż przepadły, gdyż to ja zerwałam( słowną )umowę, z powodu trudnego charakteru tego człowieka. Jestem w domu, przeżyję głupie 100 euro o które zostałam oszukana, cieszę się i jestem dumna , że moja asertywność doświadczyła tego człowieka równie boleśnie jak upokorzenia i złe traktowanie wszystkich dziewczyn, które pracowały u niego. Pragnę pozdrowić dziewczyny, które były w tym domu : Basiu, Janino, Karolino (reszty niestety nie pamiętam) jesteście wielkie!!! Wielki szacun!!! Pamiętajcie , że nic nie dzieje się bez przyczyny, że Bóg ma zawsze cel stawiając nas na jakiejś drodze, w trudnych warunkach, doświadczając nas. Ja z tego okropnego doświadczenia wyciągnę wnioski, na dal będę asertywna i będę żądać szacunku dla samej siebie, będę mniej naiwna. Wierzę w to , że nie wszyscy ludzie są źli. Pozdrawiam wszystkich. Marlena