Na marginesie

07 sierpnia 2017 21:22 / 3 osobom podoba się ten post
nowadanuta

Gniew nigdy nie jest złym doradcą... Nigdy też się nie myli i nie popełnia błędów... Trzeba go umieć rozróżnić od nienawiści, a żeby to rozrónić trzeba znać dwa takie stany... :-(  No i niestety gniew w zetknięciu z nienawiscią szanse ma marne... :strach na wroble: W naszych realiach, jeżeli ktoś wyemituje z siebie gniew, to wszystko co ten gniew spowodowało powinno odstąpić, a tak sie nie dzieje... ))))

I tutaj się nie zgodzę... miałam jakiś czas temu pewne doświadczenie z wyemitowanym gniewem.... przyznam się szczerze, że spoglądałam z lekką nadzieją, co mi to przyniesie... i okazało się, że miałam czuja... gniew intuicyjnie wyrzucił coś na zewnątrz sprawiając, że jego uwaga nie zwracała się do wewnątrz i było to o tyle ważne, że został przerwany pewien tik -- skoro już tak o tych tikach mowa -- tik, który za każde niepowodzenia wprawiał umysł w pewien stan prowadzący nawet do samounicestwienia... myślę, że mogę tak to ująć, ponieważ tik z każdym powtórzeniem coraz głębiej drążył w psychice... czyli gniew przerwał pewien łańcuch może nawet i tików, który prawdopodobnie zawsze kieruje się przeciwko temu, który go z siebie nie wyrzuci... umiejętność pójścia za gniewem lub jego obserwacji może odkryć nie jedną tajemnicę skrywaną w człowieku...

coś mnie jednak jeszcze zastanowiło, ponieważ gniew uważa się za złą emocję... w Biblii niejeden raz można przeczytać, że Bóg zapłonął gniewem... i nie zmienia to faktu, że jest On nadal miłością
08 sierpnia 2017 13:04 / 2 osobom podoba się ten post
Gniew w zetknięciu z nienawiścią szanse ma marne, zazdrość najprawdopodobniej jest wyższym poziomem nienawiści, więc jeszcze mocniejszą energią... Wyszło na to, że my musimy chronić energię gniewu bo to jedyny drogowskaz ... Mogło dojść tez do tego, że ta energia zaczęła być uwalniana aby zlokalizować buntownika.., czyli stało się to takim Judaszem... ))))
08 sierpnia 2017 14:18 / 1 osobie podoba się ten post
nowadanuta

Gniew w zetknięciu z nienawiścią szanse ma marne, zazdrość najprawdopodobniej jest wyższym poziomem nienawiści, więc jeszcze mocniejszą energią... Wyszło na to, że my musimy chronić energię gniewu bo to jedyny drogowskaz ... Mogło dojść tez do tego, że ta energia zaczęła być uwalniana aby zlokalizować buntownika.., czyli stało się to takim Judaszem... ))))

Nie rozumiem w jakim kontekście gniew ma marne szanse... na co? i w jakim celu? Myślisz, że gniew rodzi się z nienawiści podsycanej zazdrością? Nie sądzę... gdyby tak miało być to na tym zleceniu eksplodowałabym w gniewie.... jestem raczej skłonna uwierzyć, że gniew to produkt uboczny miłości...  dobrze wspomniałaś o Judaszu, u niego wszystko zawiodło.... czyli gniew staje się drogowskazem, kiedy wszystko zawiedzie.... o ile pozwoli sie na niego....

pisząc eksplodowałabym, mam na myśli dosłowne rozerwanie  Babcia niejeden raz wiedziała jak podsycić zazdrość, a i córka dolała co nie co... a jednak do gniewu doszło lub zaczął urastać kiedy córka w sposób oczywisty okazała pewien stopień pogardy względem kogoś, czyje dobro leżało jej na sercu... niby... wszystko można zagrać... w tej jednej okoliczności wyszła cała gra, a z nią jej brud... poza tym dysfunkcja tej rodziny wyklucza zazdrość... problem tylko w tym, że jest słabo zauważana przez otoczenie, bo kamufluje ją potrzeba pomocy dla matki... zresztą przytoczę coś: córka siada i pisze krótką notatkę... przyglądam się pismu i określam je mianem seltsam, na co mąż odzywa się i mówi, że są tacy, co mówią że jest piękne... zapanowało milczenie jakby czekając co odpowiem... a ja nic na to, pozostałam przy swoim seltsam...

jednak inna sytuacja do piękna: Babcia mowi, że ma piękną ogrodniczkę (maturzystka)... odpowiadam, że piękno jest pojęciem subjektywnym, a poza tym młodość jest zawsze piękna... Babcia nieładnie się zachowała, ale dużo tym pokazała... odpowiedziała, że nieprawda, bo niektórzy(młodzi) tak wyglądają (pojawia się grymas obrzydzenia na twarzy)... ponownie powtórzyłam to zdanie... to tylko zaczęła się odwracać, czy czasem maturzystka nie słyszy o czym mówimy.... 

Dlaczego pismo było seltsam dla mnie. 1. selstsam nie jest ani piękne, ani brzydkie, ale na pewno interesujące właśnie najczęściej ze względu na mieszaninę, która sprawia, że albo piękne albo brzydkie lub nie jest ani jednym ani drugim, jednak intryguje... 
2. Piękne pismo dla mnie jest tylko wtedy piękne, gdy oprócz walorów estetycznych jego forma nie sprawia problemów w odczytaniu -- i takie pisma już spotkałam, ale sama nie jestem jego posiadaczką i nie robię nic w tym kierunku, by je polepszyć... choć podoba mi się kaligrafowanie to sama też nie przejawiam w tym kierunku zdolności, ale mam predyspozycje do pisma dowolnego... uwielbiam różnicować, a także wiedzieć co za co podziwiam, czym jest i czemu może się przysłużyć.... ale też wiem, że wszystko jest subjektywne i akceptuje to... 
3. Pismo córki jest na pierwszy rzut oka trudne do odczytania, jest efektowne i tylko tym zwraca uwagę... liczy się forma...

Jeśli ktoś nie akceptuje, że piękno jest subjektywne to jaki ciąg konsekwencji za tym płynie?

Sorry, że się tak rozpisałam, ale nim wyjechałam na to zlecenie zainteresowała mnie tematyka piękna-dobra, szlachetności-naiwności... no i tam takie rzeczy mi się przy okazji odsłaniały, a na dodatek wczytałam się w życiorysy kilku polskich literatów... niebanalne jednostki, na tle których zetknęłam się z nudziarzami na zleceniu, ale jeden z nich dla wielu także był nudziarzem i milczkiem, bo jego myśl i osobowość urzeczywistniała się tylko na papierze i tylko tam był interesujący... nawet z Babcią zaczęłam ten temat, ale jej mina pokazała mi bym raczej go nie rozwijała... nie to nie... I znowu zaczęło mnie to intrygować, jeszcze jednej książki nie skończyłam... fajny masz temat, choć może sobie wykorzystuję ten fakt... 

wybacz


08 sierpnia 2017 15:15 / 1 osobie podoba się ten post
agryppina44

Nie rozumiem w jakim kontekście gniew ma marne szanse... na co? i w jakim celu? Myślisz, że gniew rodzi się z nienawiści podsycanej zazdrością? Nie sądzę... gdyby tak miało być to na tym zleceniu eksplodowałabym w gniewie.... jestem raczej skłonna uwierzyć, że gniew to produkt uboczny miłości...  dobrze wspomniałaś o Judaszu, u niego wszystko zawiodło.... czyli gniew staje się drogowskazem, kiedy wszystko zawiedzie.... o ile pozwoli sie na niego....

pisząc eksplodowałabym, mam na myśli dosłowne rozerwanie :-) Babcia niejeden raz wiedziała jak podsycić zazdrość, a i córka dolała co nie co... a jednak do gniewu doszło lub zaczął urastać kiedy córka w sposób oczywisty okazała pewien stopień pogardy względem kogoś, czyje dobro leżało jej na sercu... niby... wszystko można zagrać... w tej jednej okoliczności wyszła cała gra, a z nią jej brud... poza tym dysfunkcja tej rodziny wyklucza zazdrość... problem tylko w tym, że jest słabo zauważana przez otoczenie, bo kamufluje ją potrzeba pomocy dla matki... zresztą przytoczę coś: córka siada i pisze krótką notatkę... przyglądam się pismu i określam je mianem seltsam, na co mąż odzywa się i mówi, że są tacy, co mówią że jest piękne... zapanowało milczenie jakby czekając co odpowiem... a ja nic na to, pozostałam przy swoim seltsam...

jednak inna sytuacja do piękna: Babcia mowi, że ma piękną ogrodniczkę (maturzystka)... odpowiadam, że piękno jest pojęciem subjektywnym, a poza tym młodość jest zawsze piękna... Babcia nieładnie się zachowała, ale dużo tym pokazała... odpowiedziała, że nieprawda, bo niektórzy(młodzi) tak wyglądają (pojawia się grymas obrzydzenia na twarzy)... ponownie powtórzyłam to zdanie... to tylko zaczęła się odwracać, czy czasem maturzystka nie słyszy o czym mówimy.... 

Dlaczego pismo było seltsam dla mnie. 1. selstsam nie jest ani piękne, ani brzydkie, ale na pewno interesujące właśnie najczęściej ze względu na mieszaninę, która sprawia, że albo piękne albo brzydkie lub nie jest ani jednym ani drugim, jednak intryguje... 
2. Piękne pismo dla mnie jest tylko wtedy piękne, gdy oprócz walorów estetycznych jego forma nie sprawia problemów w odczytaniu -- i takie pisma już spotkałam, ale sama nie jestem jego posiadaczką i nie robię nic w tym kierunku, by je polepszyć... choć podoba mi się kaligrafowanie to sama też nie przejawiam w tym kierunku zdolności, ale mam predyspozycje do pisma dowolnego... uwielbiam różnicować, a także wiedzieć co za co podziwiam, czym jest i czemu może się przysłużyć.... ale też wiem, że wszystko jest subjektywne i akceptuje to... 
3. Pismo córki jest na pierwszy rzut oka trudne do odczytania, jest efektowne i tylko tym zwraca uwagę... liczy się forma...

Jeśli ktoś nie akceptuje, że piękno jest subjektywne to jaki ciąg konsekwencji za tym płynie?

Sorry, że się tak rozpisałam, ale nim wyjechałam na to zlecenie zainteresowała mnie tematyka piękna-dobra, szlachetności-naiwności... no i tam takie rzeczy mi się przy okazji odsłaniały, a na dodatek wczytałam się w życiorysy kilku polskich literatów... niebanalne jednostki, na tle których zetknęłam się z nudziarzami na zleceniu, ale jeden z nich dla wielu także był nudziarzem i milczkiem, bo jego myśl i osobowość urzeczywistniała się tylko na papierze i tylko tam był interesujący... nawet z Babcią zaczęłam ten temat, ale jej mina pokazała mi bym raczej go nie rozwijała... nie to nie... I znowu zaczęło mnie to intrygować, jeszcze jednej książki nie skończyłam... fajny masz temat, choć może sobie wykorzystuję ten fakt... 

wybacz

:-):-):aniolki::aniolki::-):-)

Gniew to granica.., jezeli nie życzę sobie intruza to uwalniam gniew ... Intruz ma odstąpić... nie odstępuje bo ma (dysponuje) energią silniejszą niż gniew .., czyli gniew jest słabszy od intruza... Normalny system immunologiczny.., który zostaje pokonany... ))))
09 sierpnia 2017 15:01 / 1 osobie podoba się ten post
agryppina44

I tutaj się nie zgodzę... miałam jakiś czas temu pewne doświadczenie z wyemitowanym gniewem.... przyznam się szczerze, że spoglądałam z lekką nadzieją, co mi to przyniesie... i okazało się, że miałam czuja... gniew intuicyjnie wyrzucił coś na zewnątrz sprawiając, że jego uwaga nie zwracała się do wewnątrz i było to o tyle ważne, że został przerwany pewien tik -- skoro już tak o tych tikach mowa -- tik, który za każde niepowodzenia wprawiał umysł w pewien stan prowadzący nawet do samounicestwienia... myślę, że mogę tak to ująć, ponieważ tik z każdym powtórzeniem coraz głębiej drążył w psychice... czyli gniew przerwał pewien łańcuch może nawet i tików, który prawdopodobnie zawsze kieruje się przeciwko temu, który go z siebie nie wyrzuci... umiejętność pójścia za gniewem lub jego obserwacji może odkryć nie jedną tajemnicę skrywaną w człowieku...

coś mnie jednak jeszcze zastanowiło, ponieważ gniew uważa się za złą emocję... w Biblii niejeden raz można przeczytać, że Bóg zapłonął gniewem... i nie zmienia to faktu, że jest On nadal miłością

Wrócę do Twoich postów, bo sie nad nimi zastanawiam...  Nie pracuje tak jak Ty, a raczej już nie pracuję tak jak Ty ... Nie interesuje mnie dawno.., czyli stare jezyki bo w starym języku czytam jak było, a nie czytam czym się  stało... czyli znam poczatek, a nie wiem jak ten początek wygląda na końcu... Książki zawsze czytam od końca i tak samo czytam gazety.., czyli wiem koniec i od tego końca poszukuję początku... Nie ma dla mnie wartosci to co wspaniałe na pocztku nie utrzymało swojej wspaniałości, a zwyczajnie zdziczało... Ja nie wiem dlaczego ludzie miłość wyolbrzymiają.., czyli sami nadają jej znaczenie, którego ona nie ma .., a z drugiego końca tej miłości sie zwyczajnie brzydzą ... Dla mnie miłość w świecie realnym  materializuje się jako tłuszcz...  Kg smalcu więc to też miłość... ))))
09 sierpnia 2017 15:23 / 3 osobom podoba się ten post
Danusiu!!!Cyt."Dla mnie miłość w świecie realnym materializuje się jako tłuszcz... Kg smalcu więc to też miłość... ))))"Żeby miłość do kilograma smalcu porównywać???Oj...jak nic trzeba Ci fajnego chłopa,miłości i całej otoczki związanej z zakochaniem:)Może wówczas przejdą te tłuste, filozoficzne teorie.Miłość to smalec...kilogram smalcu....Nawet Mrożek i Hłasko do spółki ,by tego nie wymyślili:):):):):)I dlaczego akurat smalec????
09 sierpnia 2017 16:02
kasia63

Danusiu!!!Cyt."Dla mnie miłość w świecie realnym materializuje się jako tłuszcz... Kg smalcu więc to też miłość... ))))"Żeby miłość do kilograma smalcu porównywać???Oj...jak nic trzeba Ci fajnego chłopa,miłości i całej otoczki związanej z zakochaniem:)Może wówczas przejdą te tłuste, filozoficzne teorie.Miłość to smalec...kilogram smalcu....Nawet Mrożek i Hłasko do spółki ,by tego nie wymyślili:):):):):)I dlaczego akurat smalec????

Każdy tłuszcz to miłość.., czyli ciało emocjonalne...
Kij ma dwa końce, więc z jednej strony wygląda to tak jak wiemy, a z drugiej jest tanim ciałem, które możesz sobie kupić w sklepie na kg lub litry... Ja nie jestem systemem przemiany materii... To system wartościuje moją ludzką egzystencję... Moja ocena nic nie ma do rzeczy ... )))
09 sierpnia 2017 17:14 / 6 osobom podoba się ten post
nowadanuta

Każdy tłuszcz to miłość.., czyli ciało emocjonalne...
Kij ma dwa końce, więc z jednej strony wygląda to tak jak wiemy, a z drugiej jest tanim ciałem, które możesz sobie kupić w sklepie na kg lub litry... Ja nie jestem systemem przemiany materii... To system wartościuje moją ludzką egzystencję... Moja ocena nic nie ma do rzeczy ... )))

Ciało emocjonalne ,to równie dobrze mogą być białka lub węglowodany,kwasy lub zasady itp itd:)A co do przemiany materii to wg mnie człowiek jako całość, jest jedną, wielką przemianą materii,od urodzenia do śmierci-jest więc jakimś systemem:)  Naczyń połączonych:)
Abstrahując od tego konkretnego zagadnienia,to Ci powiem Danusiu,że rzadko spotyka się kogoś ,kto ma aż tak filozoficzną naturę:)I myślę,że to nie jest taka poza na pokaz,że Ty jesteś taka złożona z filozoficznych rozważań.I chyba to lubisz:)Chociaż mam wrażenie ,że z takim bagażem myśli w głowie czasem trudno iść przez życie.Sama sobie lubię czasem pofilozofować na różne tematy ,ale że tak powiem ,w granicach rozsądku:)Kudy mnie do Ciebie:):):)Hi hi hi
09 sierpnia 2017 19:26 / 6 osobom podoba się ten post
kasia63

Ciało emocjonalne ,to równie dobrze mogą być białka lub węglowodany,kwasy lub zasady itp itd:)A co do przemiany materii to wg mnie człowiek jako całość, jest jedną, wielką przemianą materii,od urodzenia do śmierci-jest więc jakimś systemem:)  Naczyń połączonych:)
Abstrahując od tego konkretnego zagadnienia,to Ci powiem Danusiu,że rzadko spotyka się kogoś ,kto ma aż tak filozoficzną naturę:)I myślę,że to nie jest taka poza na pokaz,że Ty jesteś taka złożona z filozoficznych rozważań.I chyba to lubisz:)Chociaż mam wrażenie ,że z takim bagażem myśli w głowie czasem trudno iść przez życie.Sama sobie lubię czasem pofilozofować na różne tematy ,ale że tak powiem ,w granicach rozsądku:)Kudy mnie do Ciebie:):):)Hi hi hi

E tam... Ja taki stoik troche jestem... kiedyś byłam nadwrażliwiec ... Zastanawiam się i tyle ... Rozumienie czegoś to posługiwanie się logiką i zdecydowanie odcinam sie od filozofii ... Czy ja to lubię, nie wiem.., ale przynosi mi to wymierne korzyści... Jak rozumiem czego nie powinnam robić to na pewno sie w cos nie wpakuję.., chyba lubię jednak spokój ... Ale tez mam tak, że lubię tego naszego emotka wikinga... zakręci się, przypierniczy maczugą, poprawi beretkę i pyta się kto następny... I jeszcze ... świat pełen jest pytań.., sama ich zadawałam mnustwo.., ale zadaje się je ciągle. Teraz szukam odpowiedzi, ale na zasadzie, że musze przerwać takiego pytaka w sobie, to jest chyba "kajak" (w przód i tył ma tak samo) i jak już świat zadaje mi pytanie typu : co koń wyskoczy? to przerywam w sobie możliwość stanowienia kolejnego rekordu i poprawiam pytanie na co koń wyskoczył (ł) i na to już jestem wstanie znaleźć odpowiedź... bo jest )))
09 sierpnia 2017 20:22 / 9 osobom podoba się ten post
nowadanuta

E tam... :lol2: Ja taki stoik troche jestem... kiedyś byłam nadwrażliwiec ... Zastanawiam się i tyle ... Rozumienie czegoś to posługiwanie się logiką i zdecydowanie odcinam sie od filozofii ... Czy ja to lubię, nie wiem.., ale przynosi mi to wymierne korzyści... Jak rozumiem czego nie powinnam robić to na pewno sie w cos nie wpakuję.., chyba lubię jednak spokój ... :lol2: Ale tez mam tak, że lubię tego naszego emotka wikinga... :lol2: zakręci się, przypierniczy maczugą, poprawi beretkę i pyta się kto następny... :lol3: I jeszcze ... świat pełen jest pytań.., sama ich zadawałam mnustwo.., ale zadaje się je ciągle. Teraz szukam odpowiedzi, ale na zasadzie, że musze przerwać takiego pytaka w sobie, to jest chyba "kajak" (w przód i tył ma tak samo) i jak już świat zadaje mi pytanie typu : co koń wyskoczy? to przerywam w sobie możliwość stanowienia kolejnego rekordu i poprawiam pytanie na co koń wyskoczył (ł) i na to już jestem wstanie znaleźć odpowiedź... bo jest )))

Bardzo lubię twoje filozoficzne rozważania. Lubię widzieć inny punkt widzenia niż mój ,a ty jesteś doskonałym filozofem. Spostrzegasz rzeczy całkiem zwyczajne w nietypowy sposób i to mi sie bardzo podoba.
Pamiętam swoje pierwsze filozoficzne pytania kiedy byłam jeszcze małym dzieckiem. Miałam może z 5 lat,albo i mniej,kiedy zapytałam mamę daczego czuję smak,zapach ale nie wiem co czuje ktoś inny. Mama mi odpowiedziała: przestań filozofować.... Wtedy usłyszałam pierwszy raz to słowo "filozofia" ..
10 sierpnia 2017 13:28 / 2 osobom podoba się ten post
Dalej wracam do postu Agrypinny bo są jeszcze dwie rzeczy, które zmusiły mnie do zastanowienia się... Piękno nie jest subiektywne... Dlaczego nie jest? bo ma w sobie swój wzorzec ... Cała przyroda to pokazuje... Tak rozpoznajemy gatunki ... Wzorzec to stan, w którym my siebie możemy zaakceptować, wszystko czego nie akceptujemy to jest wada...Więc świat nam mówi, że to jest korzyść i nawet mamy na to wiele potwierdzeń i nie realizujemy wzorca bo mamy podwójne korzyści... wygląda jakbyśmy dostali szczęście od losu bo mamy więcej niż nasz wzorze... Piękno liczy się w ciutach Wystarczy rosnący rozum ustawić między diabłami i pozwolić mu być ciut piękniejszym od diabła... Dostaniesz tyle ciutów ile cię usatysfakcjonuje.., a nie ile masz ... Ciut to wielokrotność ... Od grosza wiem, że sto to jedna złotówka, ale czy sto ciutów daje całe 1 nie wiem... Tak samo ma się z łutami ... To taka teoria i część zasad działania... Dla mnie piękno ma wzorzec i tyle...bo każdy gatunek swój wzorzec ma!!! Jest czas i jest brak czasu ... Brak czasu to konkretne realia, które wymagają od nas wzmożonego wysiłku i jest radosną twórczością czasu... My nie rozróżniamy tego co pochodzi od "czasu" od tego co jest pochodną od "braku czasu"... Wybujałe piękno może tez być pochodną od "braku czasu" : jednemu nie dał, a drugiemu dorzucił... może "kolega" był czy cóś I z tą biblioteką, w której pracowała Agrypinna... Fajna praca, ale mogła się znudzić... Nie ma takiej rzeki, której nudzi się koryto... Tam ma wygodę, a działa jak już ma wygodnie... Tak samo jest z chlebem... Trzeba w tych realiach mieć swój kawałek podłogi, żeby z niego wyruszać i musi być wygodny... Może ci tę robotę ktoś zapi..dolił bo u czasu miał lepsze plecy... Zrobisz sobie plagiat jak zaczniesz za tym tęsknić (bo to jest plagiat), ale ja bym tu wykorzystała wejście awaryjne... Dlaczego mam dawać materię na kolejne koryto... (i tu staję przed lustrem i prawą rączką pokazuje środkowy palec) i czekam co czas przyniesie... I nie jestem podekscytowana... mam tak
10 sierpnia 2017 15:13 / 1 osobie podoba się ten post
nowadanuta

Wrócę do Twoich postów, bo sie nad nimi zastanawiam...  Nie pracuje tak jak Ty, a raczej już nie pracuję tak jak Ty ... Nie interesuje mnie dawno.., czyli stare jezyki bo w starym języku czytam jak było, a nie czytam czym się  stało... czyli znam poczatek, a nie wiem jak ten początek wygląda na końcu... Książki zawsze czytam od końca i tak samo czytam gazety.., czyli wiem koniec i od tego końca poszukuję początku... Nie ma dla mnie wartosci to co wspaniałe na pocztku nie utrzymało swojej wspaniałości, a zwyczajnie zdziczało... Ja nie wiem dlaczego ludzie miłość wyolbrzymiają.., czyli sami nadają jej znaczenie, którego ona nie ma .., a z drugiego końca tej miłości sie zwyczajnie brzydzą ... Dla mnie miłość w świecie realnym  materializuje się jako tłuszcz...  Kg smalcu więc to też miłość... ))))

Mnie też parę rzeczy daje do myślenia... mylisz się, nie wychodzę z punktu początkowego, bo nie ma z czego... jeśli już o miłości mowa to powiem o tym krótko.... dziękuję życiu za kryzę, bo to jedyny prawdziwy wyraz miłości jaki otrzymałam, i to jest dla mnie ten kg smalcu, bo z materiału jakim się otoczyłam tylko to dało się wytopić... ale się cieszę, bo to jakiś punkt startowy, bo w tym "smalcu" dopiero zrozumiałam jak rozpoznawać miłość... moment przed kryzą to nieudany, a raczej udawany związek, który wcale nie miał wspaniałego początku, postanowiłam jednak dać szansę, bo wydawało mi się, że w tej kwestii podchodzę zbyt rygorystycznie, ale koniec udowodnił tylko początek, gorzej, co na końcu chyba bym nigdy nie była sobie w stanie wyobrazić.... kiedy już z tego wyłaziłam, zaczął wyłazić początek innej miłości... tym razem grupy, dla której dobro człowieka i miłość to najwyższe wartości... ta grupa to jak spotkanie u Pdp na ostatnim zleceniu: siedzę przy stole ja, pdp, jej córka i zmienniczka... śmiechy, bo zmienniczka robi pajaca ze swego faceta, a we mnie się gotuje, bo znam takie sytuacje, tylko, że w odwrotnej konstelacji... na propozycję córki, by Beata opowiedziała coś o sobie, odparowałam, że nie mam przyjaciela, więc nie mam o czym mówić... zapanowała pełna konsternacji cisza, ale gwarantuję ci, że żadna z siedzących tam osób nie zrozumiała o czym mówiłam... ten początek miłości jest bardzo ważny, bo on wskazuje na koniec... może się okazać, że nawet smalcu nie będzie... jeśli którąś z tych osób zapytać o mnie, to powie, że pojawiła się konfliktowa osoba zazdrosnym okiem patrząca na cudze życie... bo nikt począwszy od exa, przez członków owej grupy, czy osób z tego zlecenia nie miał ochoty zrozumieć, co stało się przy tym symbolicznym "stole" życia... taka osoba jest konfliktowa, bo swym zachowaniem zwraca uwagę na cudze słabości... muszę się jednak przyznać, że było to bardziej spontaniczne, aniżeli świadome... za to dzisiaj mogę powiedzieć, że świadomie odsuwam się od tego typu ludzi, ale stałam się trochę mądrzejsza i postanowiłam wyciągnąć z tego wnioski... Nie wracam jednak do tego, co stare, a ci, których w oczy kole niby moja zadrość niech sobie wsadzą ten osąd głęboko gdzieś... 
   ex był, exa nie ma,
grupa była, grupy nie ma
i jak się okazało nigdy nie było miłości, bo ci jej nie znali, potrafili tylko grać i gadać....

kryza była, kryza się skończyła... pozostało kg smalcu, z którego się cieszę, bo nie było by nic, gdyby moje życie kręciło się tylko wokół nich...

jednego się też nauczyłam nie warto dawać szansy, gdy widzisz dziurę, bo ten robak i tak wylezie... nie zaznaczyłam: początek w grupie też mi się nie spodobał, ale też postanowiłam zostać... a robal i tak wylazł... 

otrzepałam moje ręce i stwierdziałam, że to co mnie podnieca w tej chwili, to wizja rodzącego się nowego życia, dlaczego mam płakać za tymi, którzy widzą we mnie tylko zazdrośnika... Boże, daj mi tylko siłę i chęć... a rescie dam radę... kryza mi pokazała, że chęć jest bardzo ważna... 

jest jednak coś pocieszającego, coś co daje nadzieję, gdzieś kołacze się we mnie, jest niejasne... że na tego robala jest sposób....

10 sierpnia 2017 19:21 / 2 osobom podoba się ten post
agryppina44

Mnie też parę rzeczy daje do myślenia... mylisz się, nie wychodzę z punktu początkowego, bo nie ma z czego... jeśli już o miłości mowa to powiem o tym krótko.... dziękuję życiu za kryzę, bo to jedyny prawdziwy wyraz miłości jaki otrzymałam, i to jest dla mnie ten kg smalcu, bo z materiału jakim się otoczyłam tylko to dało się wytopić... ale się cieszę, bo to jakiś punkt startowy, bo w tym "smalcu" dopiero zrozumiałam jak rozpoznawać miłość... moment przed kryzą to nieudany, a raczej udawany związek, który wcale nie miał wspaniałego początku, postanowiłam jednak dać szansę, bo wydawało mi się, że w tej kwestii podchodzę zbyt rygorystycznie, ale koniec udowodnił tylko początek, gorzej, co na końcu chyba bym nigdy nie była sobie w stanie wyobrazić.... kiedy już z tego wyłaziłam, zaczął wyłazić początek innej miłości... tym razem grupy, dla której dobro człowieka i miłość to najwyższe wartości... ta grupa to jak spotkanie u Pdp na ostatnim zleceniu: siedzę przy stole ja, pdp, jej córka i zmienniczka... śmiechy, bo zmienniczka robi pajaca ze swego faceta, a we mnie się gotuje, bo znam takie sytuacje, tylko, że w odwrotnej konstelacji... na propozycję córki, by Beata opowiedziała coś o sobie, odparowałam, że nie mam przyjaciela, więc nie mam o czym mówić... zapanowała pełna konsternacji cisza, ale gwarantuję ci, że żadna z siedzących tam osób nie zrozumiała o czym mówiłam... ten początek miłości jest bardzo ważny, bo on wskazuje na koniec... może się okazać, że nawet smalcu nie będzie... jeśli którąś z tych osób zapytać o mnie, to powie, że pojawiła się konfliktowa osoba zazdrosnym okiem patrząca na cudze życie... bo nikt począwszy od exa, przez członków owej grupy, czy osób z tego zlecenia nie miał ochoty zrozumieć, co stało się przy tym symbolicznym "stole" życia... taka osoba jest konfliktowa, bo swym zachowaniem zwraca uwagę na cudze słabości... muszę się jednak przyznać, że było to bardziej spontaniczne, aniżeli świadome... za to dzisiaj mogę powiedzieć, że świadomie odsuwam się od tego typu ludzi, ale stałam się trochę mądrzejsza i postanowiłam wyciągnąć z tego wnioski... Nie wracam jednak do tego, co stare, a ci, których w oczy kole niby moja zadrość niech sobie wsadzą ten osąd głęboko gdzieś... 
   ex był, exa nie ma,
grupa była, grupy nie ma
i jak się okazało nigdy nie było miłości, bo ci jej nie znali, potrafili tylko grać i gadać....

kryza była, kryza się skończyła... pozostało kg smalcu, z którego się cieszę, bo nie było by nic, gdyby moje życie kręciło się tylko wokół nich...

jednego się też nauczyłam nie warto dawać szansy, gdy widzisz dziurę, bo ten robak i tak wylezie... nie zaznaczyłam: początek w grupie też mi się nie spodobał, ale też postanowiłam zostać... a robal i tak wylazł... 

otrzepałam moje ręce i stwierdziałam, że to co mnie podnieca w tej chwili, to wizja rodzącego się nowego życia, dlaczego mam płakać za tymi, którzy widzą we mnie tylko zazdrośnika... Boże, daj mi tylko siłę i chęć... a rescie dam radę... kryza mi pokazała, że chęć jest bardzo ważna... 

jest jednak coś pocieszającego, coś co daje nadzieję, gdzieś kołacze się we mnie, jest niejasne... że na tego robala jest sposób....

Na poczatku było słowo ... Mi (jako dziecku) pokazano lustro... Jako osoba już dorosła nie zmieniłam słowa... Lustro to rzecz, i nie mylę jej z ludźmi... Ludzie nie są dla mnie żadnym lustrem... Są zawsze niewinni... Istota ludzie ma takie same receptory czucia i nie pomyli bólu z przyjemnością ... Ludzie maja tylko różne korzyści z życia... Na to co otrzymuję od ludzi musi (!!!) się zgodzić rozum mojej istoty .., więc jeśli istnieje taka zgoda to jakie może być moje nie ???
To raz, po drugie przez jakąś część życia modliłam się o uzdrowienie mojej duszy, więc to nie ja jestem chora ... Dbam o ludzi bo oni i tak są silniejsi od tego co w nich chore, więc jezeli wystąpię przeciwko nim to pozwolę chorobie wyjść na wierzch... Jeżeli z czymś sobie nie radzę to się od tego odsuwam... Ponieważ wiem, że to mój własny rozum daje przyzwolenie na to na co ja sama takiego przyzwolenia nigdy bym nie dała to staje przed lustrem (rzeczą) i jak sie wku.wię to podnoszę środkowy palec prawej ręki... Nie winię ludzi, a siebie... ))))  Acha, a robale trzeba zabijać na zewnątrz siebie i rozum powinien zabijać je wewnąt siebie... Nie zabijasz.., uznajesz że to ma prawo do życia... ))))
11 sierpnia 2017 02:27 / 1 osobie podoba się ten post
nowadanuta

Na poczatku było słowo ... Mi (jako dziecku) pokazano lustro... Jako osoba już dorosła nie zmieniłam słowa... Lustro to rzecz, i nie mylę jej z ludźmi... Ludzie nie są dla mnie żadnym lustrem... Są zawsze niewinni... Istota ludzie ma takie same receptory czucia i nie pomyli bólu z przyjemnością ... Ludzie maja tylko różne korzyści z życia... Na to co otrzymuję od ludzi musi (!!!) się zgodzić rozum mojej istoty .., więc jeśli istnieje taka zgoda to jakie może być moje nie ???
To raz, po drugie przez jakąś część życia modliłam się o uzdrowienie mojej duszy, więc to nie ja jestem chora ... Dbam o ludzi bo oni i tak są silniejsi od tego co w nich chore, więc jezeli wystąpię przeciwko nim to pozwolę chorobie wyjść na wierzch... Jeżeli z czymś sobie nie radzę to się od tego odsuwam... Ponieważ wiem, że to mój własny rozum daje przyzwolenie na to na co ja sama takiego przyzwolenia nigdy bym nie dała to staje przed lustrem (rzeczą) i jak sie wku.wię to podnoszę środkowy palec prawej ręki... Nie winię ludzi, a siebie... ))))  Acha, a robale trzeba zabijać na zewnątrz siebie i rozum powinien zabijać je wewnąt siebie... Nie zabijasz.., uznajesz że to ma prawo do życia... ))))

Znalazłam u ciebie światło mojej latarni... zazdrosc, kg smalcu i rozum... określenie "stół" życia pozwoliło mi przyporządkować pewne wspomnienie związane właśnie ze stołem i zachowaniem pewnej kobiety... a żeby było ciekawiej, miało to miejsce na pewnych rekolekcjach w milczeniu... ono pojawiło się wcześniej, ale nie miałam pojęcia, by je przykleić do takiego zestawienia... bardzo pozytywne i czytelne... warto było się rozpisać...

Myślałam, że te trzy opisane przeze mnie sytuacje łączy jedynie wspólny sens, ale się myliłam... jest jeszcze czekanie paraliżujące działanie... tak było z exem, tak z grupą, choć tutaj jedno z drugim się nakładało... no i tak zaczynało się dziać w tym trzecim przypadku... i nie skojarzyłabym tego, gdybym nie zrobiła tego zestawienia... zaczęło się włącząć w momencie poszukiwań nowego zlecenia... jakimi kryteriami się pokierować, by uniknąć nieprzyjemnego zlecenia... rozum zawsze coś znajdzie, by odmówić,.. będzie trzymał się utartych starych schematów, chociaż wie, że są szkodliwe... lepsze stare znane, niż nowe nieznane...

Nawet znalazł sobie potencjalnego robala, który wcale nie jest robalem. Faktem jest, że pragnęłam zamienić się w zimną sukę, bo w tym pokręconym świecie inaczej się nie da, ale mi nie wychodziło, bo "zawsze warto być człowiekiem, choć tak łatwo zejść na psy" i nie jest przy tym bez znaczenia, jaki człowiek je śpiewa. Czasem ledwie stał na scenie, pewnie dzięki mikrofonowi, aż dziw brało skąd w nim tyle sił, by jeszcze dobyć głosu. Dla mnie niesamowity obraz, bo odkrywa bagno ludzkiego losu, z którego głębin dobywa się mocny głos intonujący wciąż na nowo, "zawsze warto być człowiekiem..." i nie tylko to, "Sen o Victorii", "Modlitwa", nadzieja na bycie lepszym, na nową szansę, na lepszy świat... dla wszystkich ludzi... Przy tym zimna (usunięte) zdycha. I to tyle do tematu dawania szansy.

A na koniec taki humorystyczny akcent, porównanie owego paraliżującego czekania do sceny z  filmu Ice Age. Jest taki fragment, kiedy mamut z leniwcem przygotowują sobie nocleg. Mamut zniósł sobie materiał i postawił solidny szałas, a leniwiec przytachał aż... dwa patyki i oświadczył dumnie, że wymyśli... ogień. Nastała noc, zaczęło padać, patyki namokły a mamut strzelił focha, bo to, że jest wielki nie daje nikomu prawa, by go wykorzystywać, bo jak mały to przy wielkim gdzieś się wciśnie.  I nie wpuścił go Chyba nie muszę mówić, kto zacz ten leniwiec. Czas brać przykład z mamuta. 

Dziękuję za cierpliwość.

11 sierpnia 2017 09:57 / 4 osobom podoba się ten post
Gówno prawda i naga prawda...

Wczoraj w topiku "Śmieszne filmiki itd." pojawił się (i zniknął) obrazek pornograficzny (?). Ponieważ sama nie dopatrzyłam się w tym obrazku treści pornograficznych to stwierdziłam, że źle widzę i udałam się do okulisty. Okulista ma listę zdjęć pornograficznych to sobie poprzeglądałam I jakież było moje zdziwienie, gdy i owszem, po wielu trudach znalazłam i to zdjęcie, ale ono było już w koszu.. Bo tak naprawdę służyło czemu innemu, ale samo w sobie treści pornograficznej nie zawierało...Dlaczego nie zawierało? bo nie znamionowało żadnego ruchu.., czyli nie poruszało w sposób niedozwolony wyobraźni... To mnie bardzo uspokoiło, bo już doszłam do wniosku, że może jaka ślepa jestem czy "cóś" ... Ale nie to jest ważne, bo ważne jest to co na tej liście okulisty znalazłam jako uznane za posiadające treści pornograficzne i poruszające w sposób niedozwolony wyobraźnię i było to m.in:
- otwarte rany'
- otwarte żylaki,
- naroślą i znamiona, ale też i... gówno. Ogólnie bardzo to przypominało rysunki umieszczane obecnie na opakowaniach papierosów...

Ponieważ na widok tej pornografii popadałam w różne stany obrzydzenia , do szoku włącznie, to okulista uznał, że widzę dobrze.
Dlatego tez mówię gówno prawda i naga prawda bo puki mam skórę to w tej skórze jestem w jakiejś mierze odziana..., a jak mi na tej skórze wyłażą "treści pornograficzne" to niech mój rozum się tym zajmie bo on przecież ma "listę" i wie: gdzie NIE trzeba ? Ponieważ ja sama traktowana jestem, na tym etapie rozwoju ewolucyjnego, jako posiadająca prawo do robienia zakupów, to kopnę się dziś do łidla bo tam od wczoraj jest w sprzedaży taka Regencape, która jeszcze bardziej przykryje ewentualne treści pornograficzne, które gdzieś może się wydostały... i ujawniły...
I dlatego informuję, że jak mnie nie będzie na portalu to znaczy, że robię zakupy (w sposób dosłowny "za kupy")coby tak naprawdę nie była taka naga i żeby mnie od nagiej prawdy można było odróżnić To tak na marginesie...

- stopy cukrzycowe,