nowadanutaGniew w zetknięciu z nienawiścią szanse ma marne, zazdrość najprawdopodobniej jest wyższym poziomem nienawiści, więc jeszcze mocniejszą energią... Wyszło na to, że my musimy chronić energię gniewu bo to jedyny drogowskaz ... Mogło dojść tez do tego, że ta energia zaczęła być uwalniana aby zlokalizować buntownika.., czyli stało się to takim Judaszem... ))))
Nie rozumiem w jakim kontekście gniew ma marne szanse... na co? i w jakim celu? Myślisz, że gniew rodzi się z nienawiści podsycanej zazdrością? Nie sądzę... gdyby tak miało być to na tym zleceniu eksplodowałabym w gniewie.... jestem raczej skłonna uwierzyć, że gniew to produkt uboczny miłości... dobrze wspomniałaś o Judaszu, u niego wszystko zawiodło.... czyli gniew staje się drogowskazem, kiedy wszystko zawiedzie.... o ile pozwoli sie na niego....
pisząc eksplodowałabym, mam na myśli dosłowne rozerwanie

Babcia niejeden raz wiedziała jak podsycić zazdrość, a i córka dolała co nie co... a jednak do gniewu doszło lub zaczął urastać kiedy córka w sposób oczywisty okazała pewien stopień pogardy względem kogoś, czyje dobro leżało jej na sercu... niby... wszystko można zagrać... w tej jednej okoliczności wyszła cała gra, a z nią jej brud... poza tym dysfunkcja tej rodziny wyklucza zazdrość... problem tylko w tym, że jest słabo zauważana przez otoczenie, bo kamufluje ją potrzeba pomocy dla matki... zresztą przytoczę coś: córka siada i pisze krótką notatkę... przyglądam się pismu i określam je mianem seltsam, na co mąż odzywa się i mówi, że są tacy, co mówią że jest piękne... zapanowało milczenie jakby czekając co odpowiem... a ja nic na to, pozostałam przy swoim seltsam...
jednak inna sytuacja do piękna: Babcia mowi, że ma piękną ogrodniczkę (maturzystka)... odpowiadam, że piękno jest pojęciem subjektywnym, a poza tym młodość jest zawsze piękna... Babcia nieładnie się zachowała, ale dużo tym pokazała... odpowiedziała, że nieprawda, bo niektórzy(młodzi) tak wyglądają (pojawia się grymas obrzydzenia na twarzy)... ponownie powtórzyłam to zdanie... to tylko zaczęła się odwracać, czy czasem maturzystka nie słyszy o czym mówimy....
Dlaczego pismo było seltsam dla mnie. 1. selstsam nie jest ani piękne, ani brzydkie, ale na pewno interesujące właśnie najczęściej ze względu na mieszaninę, która sprawia, że albo piękne albo brzydkie lub nie jest ani jednym ani drugim, jednak intryguje...
2. Piękne pismo dla mnie jest tylko wtedy piękne, gdy oprócz walorów estetycznych jego forma nie sprawia problemów w odczytaniu -- i takie pisma już spotkałam, ale sama nie jestem jego posiadaczką i nie robię nic w tym kierunku, by je polepszyć... choć podoba mi się kaligrafowanie to sama też nie przejawiam w tym kierunku zdolności, ale mam predyspozycje do pisma dowolnego... uwielbiam różnicować, a także wiedzieć co za co podziwiam, czym jest i czemu może się przysłużyć.... ale też wiem, że wszystko jest subjektywne i akceptuje to...
3. Pismo córki jest na pierwszy rzut oka trudne do odczytania, jest efektowne i tylko tym zwraca uwagę... liczy się forma...
Jeśli ktoś nie akceptuje, że piękno jest subjektywne to jaki ciąg konsekwencji za tym płynie?
Sorry, że się tak rozpisałam, ale nim wyjechałam na to zlecenie zainteresowała mnie tematyka piękna-dobra, szlachetności-naiwności... no i tam takie rzeczy mi się przy okazji odsłaniały, a na dodatek wczytałam się w życiorysy kilku polskich literatów... niebanalne jednostki, na tle których zetknęłam się z nudziarzami na zleceniu, ale jeden z nich dla wielu także był nudziarzem i milczkiem, bo jego myśl i osobowość urzeczywistniała się tylko na papierze i tylko tam był interesujący... nawet z Babcią zaczęłam ten temat, ale jej mina pokazała mi bym raczej go nie rozwijała... nie to nie... I znowu zaczęło mnie to intrygować, jeszcze jednej książki nie skończyłam... fajny masz temat, choć może sobie wykorzystuję ten fakt...
wybacz





