Podopieczny czy podopieczna - co lepsze?

17 listopada 2016 12:07 / 3 osobom podoba się ten post
Ann1967

Ja jestem u babci, która kiedyś była domową gospodynią, zajmowała się domem, uprawiała ogród, piekła, gotowała, wyszywała, robiła dywany, taka zosia samosia:)) Jak oglądałyśmy wspólnie albumy rodzinne ze zdjęciami moja babcia na każdym zdjęciu jestw fartuszku:))
Codziennie od godz. 9.00 czyli od śniadania do obiadu do godz. 12-13 siedzi w kuchni i patrzy co robię:)) Co gotuję, jak przyprawiam,jak sprzatam. Czasem jest to irytujące ale już się przywyczaiłam,że musi wtrącić te swoje trzy grosze. Później kiedy jej podaję obiad to mnie chwali,za ładnie podany obiad na talerzu, że jest smaczny- to miłe.

Właśnie ja mam cos takiego, że nie lubię, no po prostu nie trawię jak ktos mi na ręcę patrzy. Zaczynam się podskórnie denerwować. Taki stresik mi nachodzi, że coś co robię szybciej zajmuje mi więcej czasu..W pierwszej chcwili wydaje mi się, że ta Twoja Pdp chce po prostu poprzebywać z Tobą. Mi się wydaje, że chce pobyć z kimś nowym, poznać lepiej inną osobę. Ewentualnie może też Cię kontrolować, czy dobrze robisz, czy robisz to co chce itp. itd. A jak już jest z Tobą, patrzy na to co robisz, to pewnie myśli sobie (to jest moje przypuszczenie, tak mi się wydaje, że jak ktoś mnie obserwuje to może do takiego wniosku dojść).."ja to bym inaczej zrobiła bo to, bo tamto, jeju to nie tak ona robi, ja wolę inaczej, ja bym to zrobiła po swojemu szybciej, to jej powiem jak ja bym to zrobiła" i w ten sposób trzeba mieć sporo cierpliwości i wyrozumiałości do pdp. A jak jeszcze dojdzie demencja to sie robi ciężko, ale trzeba to zrozumieć, i zaczynać każdego dnia od nowa. Taka karma :)
Dochodzi też jeszcze inna kwestia, że pdp którymi się opiekujemy to są w wieku z innej epoki. U mnie, tam gdzie byłam, w DE, to starsze pdp inaczej były wychowane niż dzisiaj ludzie. Znają się prawie wszyscy na prawie wszystkim bo sami to musieli robić. Gotować, piec, sprzątać, opiekować się starszymi, pielęgnować ogrody, szydełkować itp. To nie co teraz, że dochodzi do najmowania osób. Kiedyś ludzie sami to robili. I wyrobili sobie nawyki, i wprawę przez tyle lat. I czesto wiele rzeczy robiło się inaczej kiedyś w porównaniu do dziś. Dlatego też dużo uwag, i poczucie, że młodsi od nich nie potrafią robic tego, co powinni, chociaż prawda jest taka, że już taka młoda nie jestem, swoje zęby na tych czynnościach zjadłam, ale robie je po prostu inaczej. Ale efekt jest conajmniej taki sam, a według mnie nawet lepszy :)
17 listopada 2016 12:23 / 6 osobom podoba się ten post
Ann1967

Ja jestem u babci, która kiedyś była domową gospodynią, zajmowała się domem, uprawiała ogród, piekła, gotowała, wyszywała, robiła dywany, taka zosia samosia:)) Jak oglądałyśmy wspólnie albumy rodzinne ze zdjęciami moja babcia na każdym zdjęciu jestw fartuszku:))
Codziennie od godz. 9.00 czyli od śniadania do obiadu do godz. 12-13 siedzi w kuchni i patrzy co robię:)) Co gotuję, jak przyprawiam,jak sprzatam. Czasem jest to irytujące ale już się przywyczaiłam,że musi wtrącić te swoje trzy grosze. Później kiedy jej podaję obiad to mnie chwali,za ładnie podany obiad na talerzu, że jest smaczny- to miłe.

A moja Jutrzenka siedzi tyłem do kuchenki i blatów roboczych.
Sama się nie odwróci /zresztą hamulce wózkofotela zaciągnięte/, więc może jedynie zapytać, co się robi.
Ostatnio pyta coraz rzadziej
17 listopada 2016 12:32 / 1 osobie podoba się ten post
Ann1967

Ja jestem u babci, która kiedyś była domową gospodynią, zajmowała się domem, uprawiała ogród, piekła, gotowała, wyszywała, robiła dywany, taka zosia samosia:)) Jak oglądałyśmy wspólnie albumy rodzinne ze zdjęciami moja babcia na każdym zdjęciu jestw fartuszku:))
Codziennie od godz. 9.00 czyli od śniadania do obiadu do godz. 12-13 siedzi w kuchni i patrzy co robię:)) Co gotuję, jak przyprawiam,jak sprzatam. Czasem jest to irytujące ale już się przywyczaiłam,że musi wtrącić te swoje trzy grosze. Później kiedy jej podaję obiad to mnie chwali,za ładnie podany obiad na talerzu, że jest smaczny- to miłe.

Tez jeszcze dochodzi kultura w której pdp byli wychowani i funkcjonowali tak sobie myslę. Każdy kojarzy Niemcy z niemieckim ordnungiem :) a poza tym dochodzi jeszce sytuacja, że w Niemczech jest przeświadczenie, że jak się za cos płaci to trzeba to wykorzystać, w tym przypadku opiekunkę do końca..Mi się zdarzylo, że musiałam oszczedzać na wszystkim, nawet na jedzeniu, nic nie mogło się zmarnować. To akurat zawsze mi się podobało, znaczy nie marnowanie żywności, ale co tam się odprawia to juz przesada! Zeskrobywanie masła z opakowania, żeby się nie zmarnowało, albo jedzenie w całości warzyw badź w dwóch kawałkach warzyw i owoców zeby sok z nich się nie zmarnował to duże przegięcie.
17 listopada 2016 13:33 / 4 osobom podoba się ten post
Misiek

A moja Jutrzenka siedzi tyłem do kuchenki i blatów roboczych.
Sama się nie odwróci /zresztą hamulce wózkofotela zaciągnięte/, więc może jedynie zapytać, co się robi.
Ostatnio pyta coraz rzadziej:-)

A Ty perfido  sam babcię tak ustawiłeś, żeby Cię nie podglądała w kuchni 
17 listopada 2016 13:47 / 5 osobom podoba się ten post
Mycha

A Ty perfido :lol1: sam babcię tak ustawiłeś, żeby Cię nie podglądała w kuchni :lol2:

Ha, ha, ha!
To nie perfidia, tylko spryt i życiowe doświadczenie.
Co do menu, to ona jest absolutnie niewymagająca. Byle by tylko nie było zupy, a jeśli już, to prawdziwy Eintopf - taki, że kot po nim przejdzie i śladu nie zostawi.
Czasami tylko, jak jak dojdzie do zwarcia w "centralce", zachciewa się jej pomóc mi w gotowaniu, albo zmywaniu.
Powiadam wtedy, że owszem, proszę bardzo, ale musi być samodzielna, bo ja jestem zajęty.
I jak dotąd, za każdym razem "z powodu braku łopat, plan Jutrzenki opadł".
17 listopada 2016 14:29 / 7 osobom podoba się ten post
Urszula1971

Tez jeszcze dochodzi kultura w której pdp byli wychowani i funkcjonowali tak sobie myslę. Każdy kojarzy Niemcy z niemieckim ordnungiem :) a poza tym dochodzi jeszce sytuacja, że w Niemczech jest przeświadczenie, że jak się za cos płaci to trzeba to wykorzystać, w tym przypadku opiekunkę do końca..Mi się zdarzylo, że musiałam oszczedzać na wszystkim, nawet na jedzeniu, nic nie mogło się zmarnować. To akurat zawsze mi się podobało, znaczy nie marnowanie żywności, ale co tam się odprawia to juz przesada! Zeskrobywanie masła z opakowania, żeby się nie zmarnowało, albo jedzenie w całości warzyw badź w dwóch kawałkach warzyw i owoców zeby sok z nich się nie zmarnował to duże przegięcie.

Moją Pdp kwestie kulinarne interesują tylko w tym sensie, że jest to dla niej wielka atrakcja , jak wogóle powstaje potrawa , która znajdzie sie na talerzu. Ona nigdy nie gotowała, nie piekła, nie sprzątała. Podziwia mnie za wszystko i współczuje, że ja tak ciężko pracuję. Czasami nawet się wkurza, że ja coś robię zamiast być z nią.
Najlepiej dla niej ( dla mnie też) byłoby, gdybyśmy już rano wystroiły się i pojechały "w miacho" na śniadanie do jednej restauracji na obiad i kolację do innej i zakończyły dzień jakimś "przytupem". 
Tak jednak nie jest i nie może być, bo ani moja Pdp, ani ja, nie decydujemy o tym. Pozwalamy sobie tylko na tyle, na ile możemy , albo coś przeforsuję w ramach aktywacji Pdp, np tańce w niedziele.
Nasze "szefostwo" jest prawie jak z opisu powyżej 
17 listopada 2016 15:26 / 6 osobom podoba się ten post
margaritka59

Moją Pdp kwestie kulinarne interesują tylko w tym sensie, że jest to dla niej wielka atrakcja , jak wogóle powstaje potrawa , która znajdzie sie na talerzu. Ona nigdy nie gotowała, nie piekła, nie sprzątała. Podziwia mnie za wszystko i współczuje, że ja tak ciężko pracuję. Czasami nawet się wkurza, że ja coś robię zamiast być z nią.
Najlepiej dla niej ( dla mnie też) byłoby, gdybyśmy już rano wystroiły się i pojechały "w miacho" na śniadanie do jednej restauracji na obiad i kolację do innej i zakończyły dzień jakimś "przytupem". 
Tak jednak nie jest i nie może być, bo ani moja Pdp, ani ja, nie decydujemy o tym. Pozwalamy sobie tylko na tyle, na ile możemy , albo coś przeforsuję w ramach aktywacji Pdp, np tańce w niedziele.
Nasze "szefostwo" jest prawie jak z opisu powyżej :-(

Moja Pdp jest również z gatunku tych, której zagadnienia kulinarne jakby nie dotyczą. Zje wszystko co podam i zawsze podziękuje i pochwali. Jeśli coś robię co wykracza poza moje obowiązki, zawsze z troską w głosie pyta czy nie jestem zmęczona. Wspólnie uzgadniany jakie zakupy zrobić, czego brakuje, lub ja robię listę zakupów i Ona zawsze akceptuje. 
Często opowiada mi o całej rodzinie ( a rodzina duża ), oglądamy fotografie, pyta mnie o moją rodzinę, o zwyczaje i tradycje świąteczne w Polsce, o wszystko. Mam kłopoty bo znajomość niemieckiego nie pozwala mi na swobodne porozumiewanie się, ale z Jej pomocą jakoś sobie radzę i o dziwo Ona wie o co chodzi.....i rozumie o czym mówię.....
Od czasu do czasu chodzimy na " tańce " lub pośpiewac w gronie 15 osób. Moja Pdp porusza się na wózku. Mimo, to jest dosyć ruchliwą osobą i towarzyską. W samochodzie, jest lekki wózek, który używamy tylko jak gdzieś wychodzimy pohulać....a ten grzmot elektryczny zostaje w garażu.
17 listopada 2016 19:05 / 4 osobom podoba się ten post
Tu się rozprawia o tym czy lepszy dziadziuś czy babunia?
17 listopada 2016 19:06 / 4 osobom podoba się ten post
hawana

Tu się rozprawia o tym czy lepszy dziadziuś czy babunia?:-)

Tak, ale jeśli wolisz małżeństwa, to też tu
17 listopada 2016 19:08 / 3 osobom podoba się ten post
hawana

Tu się rozprawia o tym czy lepszy dziadziuś czy babunia?:-)

No właśnie to chciałam powiedzieć, że dla mnie babunia....
17 listopada 2016 19:14 / 5 osobom podoba się ten post
ewa59

Moja Pdp jest również z gatunku tych, której zagadnienia kulinarne jakby nie dotyczą. Zje wszystko co podam i zawsze podziękuje i pochwali. Jeśli coś robię co wykracza poza moje obowiązki, zawsze z troską w głosie pyta czy nie jestem zmęczona. Wspólnie uzgadniany jakie zakupy zrobić, czego brakuje, lub ja robię listę zakupów i Ona zawsze akceptuje. 
Często opowiada mi o całej rodzinie ( a rodzina duża ), oglądamy fotografie, pyta mnie o moją rodzinę, o zwyczaje i tradycje świąteczne w Polsce, o wszystko. Mam kłopoty bo znajomość niemieckiego nie pozwala mi na swobodne porozumiewanie się, ale z Jej pomocą jakoś sobie radzę i o dziwo Ona wie o co chodzi.....i rozumie o czym mówię.....:-)
Od czasu do czasu chodzimy na " tańce " lub pośpiewac w gronie 15 osób. Moja Pdp porusza się na wózku. Mimo, to jest dosyć ruchliwą osobą i towarzyską. W samochodzie, jest lekki wózek, który używamy tylko jak gdzieś wychodzimy pohulać....a ten grzmot elektryczny zostaje w garażu.

Moja Pdp nie wtyka nosa do kuchni w ogóle, codziennie mówi, co chce zjeść na obiad i zawsze slicznie pochwali i podziękuje. Mi to jest na rękę bo nie muszę wymyślać, co dziś ugotować, a wymagań wygórowanych nie ma. Ona szczęśliwa i ja jestem zadowolona. Za wszystko jest wdźięczna, za wszystko dziękuję, nie trzeba się spieszyć, pomalutku. Dla niej ważne jest również to, abym wyszła z domu i głowę przewietrzyła.
17 listopada 2016 19:14 / 5 osobom podoba się ten post
Nugatka

Tak, ale jeśli wolisz małżeństwa, to też tu :-)

Małżeństwa nigdy nie miałam, więc się nie wypowiadam.Babunie miały różne charakterki, ale generalnie im odpuszczam. Podopiecznych miałam dwóch, jeden młody, nigdy nie okazał mi niechęci czy zniecierpliwienia, więc wspominam miło, drugi uwielbiał obgadywać za plecami, aż dotarło to do agencji.Oj, jak mi nadepnął na odcisk.Wszystkim dziadziusiom z demencją mówię:"Dziękuję, nie tańczę"A złaszcza  jak dziadziusowie grają pierwsze skrzypce.
17 listopada 2016 19:16 / 2 osobom podoba się ten post
Nugatka

Moja Pdp nie wtyka nosa do kuchni w ogóle, codziennie mówi, co chce zjeść na obiad i zawsze slicznie pochwali i podziękuje. Mi to jest na rękę bo nie muszę wymyślać, co dziś ugotować, a wymagań wygórowanych nie ma. Ona szczęśliwa i ja jestem zadowolona. Za wszystko jest wdźięczna, za wszystko dziękuję, nie trzeba się spieszyć, pomalutku. Dla niej ważne jest również to, abym wyszła z domu i głowę przewietrzyła. :-)

A nie szukasz...wiesz co
17 listopada 2016 19:17 / 3 osobom podoba się ten post
Nugatka

Moja Pdp nie wtyka nosa do kuchni w ogóle, codziennie mówi, co chce zjeść na obiad i zawsze slicznie pochwali i podziękuje. Mi to jest na rękę bo nie muszę wymyślać, co dziś ugotować, a wymagań wygórowanych nie ma. Ona szczęśliwa i ja jestem zadowolona. Za wszystko jest wdźięczna, za wszystko dziękuję, nie trzeba się spieszyć, pomalutku. Dla niej ważne jest również to, abym wyszła z domu i głowę przewietrzyła. :-)

Moja też mnie ciągle na rower wypycha.....
17 listopada 2016 19:17 / 6 osobom podoba się ten post
hawana

Małżeństwa nigdy nie miałam, więc się nie wypowiadam.Babunie miały różne charakterki, ale generalnie im odpuszczam. Podopiecznych miałam dwóch, jeden młody, nigdy nie okazał mi niechęci czy zniecierpliwienia, więc wspominam miło, drugi uwielbiał obgadywać za plecami, aż dotarło to do agencji.Oj, jak mi nadepnął na odcisk.Wszystkim dziadziusiom z demencją mówię:"Dziękuję, nie tańczę":-)A złaszcza  jak dziadziusowie grają pierwsze skrzypce.

Ja miałam małżenstwo i nie chcę więcej. A babunię też miałam taką, że hoho  Mam koleżanki, które jeżdżą tylko do dziadków, ale mają naprawdę fajnych tych dziadków. Wszystko zależy od stanu, chorób, a jesli Pdp w miarę zdrowy, to od charakteru