Dziennik Zosi #1

15 listopada 2013 19:45 / 9 osobom podoba się ten post
wikil

Zofia, możesz napisać jaka agencja postapiła w taki sposób? jak mogli wysłać w takie miejsce kobietę z tak słabym niemieckim, no i w takim wieku, bo to przecież też problem
no i twój dziennik to świetna rzecz! czytałam dzisiaj prawie cały dzień :)
 

tak naprawde w tej pracy chodzi o komunikacje, a nie o znajomosc niemieckiego,  mozna sobie doskonalne radzic, ze slabym niemieckim.Potwierdzą to dziewczyny na tym forum.A wiek? No , pare kolezanek w tym wieku jezdzi i sobie niezle radza, ja wiem, ze dla mlodych 65 lat brzmi baardzo staro,ale tak naprawde nie jest , jak ktos jest sprawny,to nie przeszkadza, w koncu wegla nie kopiemy .
15 listopada 2013 20:01 / 4 osobom podoba się ten post
wikil

Zofia, możesz napisać jaka agencja postapiła w taki sposób? jak mogli wysłać w takie miejsce kobietę z tak słabym niemieckim, no i w takim wieku, bo to przecież też problem
no i twój dziennik to świetna rzecz! czytałam dzisiaj prawie cały dzień :)
 

Ja tez jestem "w takim wieku"jak to okresliłaś i nie przeszkadza mi pracowac i doskonale wypełniac swoje obowiazki.A ty nie jesteś upowazniona do klasyfikowania nas jakimi jestesmy opiekunkami.( też problem)
 
 
A dziennik to poczytaj sobie jeszcze kilka razy moze zobaczysz,że na tamtej Stelli nie ma skokow wzwyż nie robi żabek .Tam potrzebna jest cierpliwosc i zrozumienie choroby pdp.A ty te cechy napewno posiadasz?
15 listopada 2013 20:02 / 6 osobom podoba się ten post
I ja mam koleżanki po 60tce-to zupełnie ,ze tak powiem normalny wiek w tym fachu.poznałam tez zmienniczke lat 77!!!!Wyglądala bardzo bardzo poważnie ale poradziła sobie bdb,Jednak taki zaawansowany wiek uważam za przegięcie...Niemcy wola opiekunki starsze od tych po 20-kilka lat.Większosc agencji w ogłoszeniach ma zaznaczone po 35 ,po 45 roku życia.
 
Dziennik Zofii-Zosiu swoją opinie już kiedys napisałam na priv.Dodam tylko,że miałas niebywały komfort "zawracania gitary" rodzinie i sąsiadce meilami.Rzadko sie to zdarza,zeby rodzina akceptowała takie coś.Najczęściej zatrudniając opiekunkę uważają,że mają problem z głowy i sporadycznie chętnie współpracują.Jak na pierwzy raz nie trafiłaś za dobrze, ale tez nie trafiłaś bardzo źle - zwyczajna sztela ze zwykłymi problemami.Wierz mi -bywają dużo dużo gorsze.Ale na pewno czegos się nauczyłaś i kolejnym razem ,jeśli pojedziesz będzie łatwiej.
15 listopada 2013 20:18
Wiecie, co mysle? Taa, mysle czasami ... Moze ustalmy z autorka, czy wszelkie uwagi, komentarze chce "upublicznic", tak jak pamietnik, czy raczej nie.
Mysle tez, ze jesli cos pozytywnego ma wyniknac z tego opisu - to byc, oczywiscie, w sposob wywazony - publiczne, ale poddaje sie pod zdanie wiekszosci.
Zofija: prywatnie pisac nie bede.
15 listopada 2013 20:19 / 12 osobom podoba się ten post
I ja może wyrażę swoją opinię .Na początku nie komentowałam Twojego dziennika - z roznych powodów .Uważałam , że należy wyrobić sobie zdanie na podstawie całości - zresztą zwykle stosunek opiekunki do podopiecznego zmienia się w miarę upływu czasu.Nie chcę też oceniać Twojego postępowania w kategorii dobre - złe.Pojechałas jako początkująca opiekunka i trafiłas na niełatwą sztelę . Niełatwą , ale nie ekstremalnie cięzką . Wiele dziewczyn a i ja sama pracowałysmy w trudniejszych miejscach.W miarę upływu czasu , przy większym doswiadczeniu nabiera się pewnego dystansu - nie odbiera sie wszystkiego az tak personalnie do siebie . Myślę , że dopiero wtedy , gdy człowieka stać na powiedzenie sobie w przykrych sytuacjach :,,To nie mówi pani XX , to przemawia jej choroba '',jest się w pełni gotowym do tej pracy.U Ciebie brakło mi tego .
Druga sprawa - codzienne maile do rodziny.Przyznam się , że z taką sytuacją , z codziennym tak szczegółowym informowaniem o najmniejszym drobiazgu rodziny spotykam się pierwszy raz. Miałas w tym wszystkim dużo szczęścia - raczej nie licz na to że wszędzie tak będzie. 90% rodzin zatrudniając opiekunkę liczy na jej samodzielnosć w znacznie większym stopniu.A jeśli się nie da ? To wyjście jest tylko jedno . Powiedzieć sobie i innym - :,,nie daję rady , płacę za wysoką cenę ''- i zrezygnować.To żaden wstyd - przeciwnie - to przejaw wielkiej dojrzałości i odpowiedzialnosci . Warto też zdawać sobie sprawę z tego , że uczyć będziemy się do końca a i tak nie raz sytuacja nas zaskoczy .Życzę sukcesów w tej niełatwej pracy.
15 listopada 2013 21:25 / 1 osobie podoba się ten post
Wlasnie cierpliwa rodzina byla na te emaile,oni niemcy mysla ze jak biora opiekunke to oni chca miec swiety spokoj,pdp jak pdp marudzila krzyczala dokuczala,typowy demenz czy aizheimer,ale nie bila,nie szla na ciebie z nozem czy nie celowala dlugopisem w oko,nie krzyczala hilfe wezcie te polke bo jej nienawidze,i nie lubie polakow
a Greta stara chora kobieta i przychylna rodzina,i Marta,a starsza zmienniczka tez teraz poznalam taka pania lat 75,pelna werwy i sily,jezyk perfekt i prawo jazdy,my tez bd stare
15 listopada 2013 21:50 / 14 osobom podoba się ten post
Pozwolę sobie wyrazić swoje zdanie, jako zupełnego laika. Przeczytałam tylko kilka pierwszych odcinków, zaniechałam... Nie spodobało mi się że klasyfikujesz ludzi poprzez pryzmat wiary, odniosłam wrażenie jakbyś z tego powodu była wręcz negatywnie nastawiona do podopiecznej. Nie oceniam Cię jednak negatywnie, sama nie wiem jak zareguję kiedy trafi mi się trudny podopieczny, mam jednak nadzieję że uda mi się oddzielić moje emocje i przekonania od moich obowiązków, bo to ja jestem dla podopiecznego a nie on dla mnie.
15 listopada 2013 22:53 / 10 osobom podoba się ten post
Haneczka47

Wlasnie cierpliwa rodzina byla na te emaile,oni niemcy mysla ze jak biora opiekunke to oni chca miec swiety spokoj,pdp jak pdp marudzila krzyczala dokuczala,typowy demenz czy aizheimer,ale nie bila,nie szla na ciebie z nozem czy nie celowala dlugopisem w oko,nie krzyczala hilfe wezcie te polke bo jej nienawidze,i nie lubie polakow
a Greta stara chora kobieta i przychylna rodzina,i Marta,a starsza zmienniczka tez teraz poznalam taka pania lat 75,pelna werwy i sily,jezyk perfekt i prawo jazdy,my tez bd stare

A ja myślę, że Niemcy jak biorą opiekunkę to myślą, że sprawa załatwiona. Cisnie mi się na usta słowo:  nie myślą. Moja dobra koleżanka z ogromnym bagażem opiekunkowych przeżyć i długoletnim stażem pojechała ostatnio *prywatnie* na sztelę. Zastała babcię już z jedną raną, a przez okres 3 tygodni babcia dorobiła się dodatkowo jeszcze 2 ran. Ona oczywiście tych ran opatrywać nie chciała. Cóż, w końcu rodzina postawiła ją pod ścianę mówiąc, że albo będzie to robić, albo ma jechać do Polski, bo oni nie mają czasu codziennie opatrywać matczynych ran. Dziewczyna MĄDRa powiedziała ok, zadzwoniła po busa i podziękowała za pracę mówiąc, że od tego jest Pflegedienst, a ona jest zufrieden und glueckich, dass sie nach Hause faehrt.......
Niestety jej poprzedniczki opatrywały rany. Bez komentarza.
Niewiele osób stać na tak dojrzałą decyzję i powiedzenie wprost rodzinie co się myśli....Sama uczę się odpowiedniego postępowania i radzenia ze stresem, choć powinnam teoretycznie mieć łatwiej, bo mówię płynnie po niemiecku, a moja koleżanka bdb komunikatywnym, tzn większość rozumie, a mówi to, co potrzebuje i nie widzi potrzeby dalszej nauki.
Kiedyś się jej dziwiłam, że nie uczy się dalej, dziś po 2 latach w zawodzie wiem dlaczego. Po prostu tutaj człowiek tępieje. 
Ostatnio myślałam, jak to jest, że będąc na urlopie w Polsce, pomimo tylu spraw na głowie i tej całej bieganiny, wieczorem zawsze znajdę choćby pół godziny czasu, żeby poczytać książkę, bo lubię, a tutaj, choć mam dużo czasu tak trudno mi się skupić? 
 
Mam dziadków, którzy twierdzą, że jestem dla nich *fast die dritte Tochter*...........Ale to fast robi różnicę, i to dużą.......Popełniłam gafę, i to dużą, że nie doczytałam, że nalezy mi się jeden dzień w miesiącu wolny. Efekt: przez 3 miesiące letnie miałam tylko jeden dzień wolny, wieczorem też nie mogłam się iść trochę poszwędać, siedziałam w mojej klatce, oni sobie wentylator postawili, ale o trzeciej córce zapomnieli............Nie, nie żalę się, od tego jest inny dział. Ostatnio po prostu spadły mi z oczu różowe okulary, świata zbawiać nie chcę, a jeśli będę chcieć nieść innym pomoc, to pójdę na jakiś wolontariat w Polsce. Ta praca nauczyła mnie chłodnej kalkulacji, że to tylko i wyłącznie praca, jak i inne. Nasze obowiązki mamy wyszczególnione w umowach i................nic poza tym nie zamierzam z siebie dawać. 
Bo nie jestem psem i nie mam zamiaru być nikomu wierną do końca życia czy to mojego czy moich podopiecznych. I muszę przyznać, że łatwiej mi jest tutaj zyć z takim to oto nastawieniem.
Dodam, że wredna nie jestem, moje dziadki mają wszystko podstawione pod nos, ale takich komentarzy sobie nie życzę. Jak babka raz porosiła mnie o mój nr tel polskiego gdyby chcieli do mnie zadzwonić w czasie mojego urlpu w domu, to jej uprzejmie i stanowczo wyjaśniłam, że dostaną ode mnie maila, że szczęśliwie dotarłam do domu, ale nie życzę sobie telefonowania. Bo w domu jestem krótko, a mam rodzinę i przyjaciół dla których chcę mieć czas, a oni mają 2 opiekunkę i od rozwiązywania jakichkolwiek problemów jest firma, która za to kasę bierze...............Kropka.....Przestałam chodzić i się pytać, czy mogę tutaj wrócić, firmie powiedziałam., że chcę po 6 tygodniowej przerwie wrócić do pracy, ok odpowiedzieli 2 tyg wcześniej zaczniemy o tym rozmawiać.  
 
Nauczyłam się krótko i zwięźle mówić i  wyrażać moje opinie lub moje oczekiwania. Wszystko pt albo mnie chcecie, albo mogę sobie czegoś innego poszukać......Któregoś ranka obudziłam się, otwarłam oczy i pomyślałam, że wyczerpałam limit moich nerwów na nastę pne kilka lat.  Trudno w tej pracy odreagować, jeszcze trudniej nauczyć się radzenia ze stresem, ale przynajmniej chłodne myślenie i kalkulacja pomaga przetrwać w opiekunkowej dżungli.......
Nie jestem wyprana z uczuć ani zimną s................Dalej mam współczucie i zrozumienie dla chorób i starości. Ale tylko w rozsądnych granicach. Nie chcę być ciągle psychicznie wykorzystywana i myślę, że to jedna z pierwszych rzeczy, które my opiekunki musimy się nauczyć. Że przyjeżdżamy opiekować się starymi, schoroweanymi osobami, które potrzebują nas. Że każda rzecz i uczucia również muszą mieścić się w jakiś granicach........Bo inaczej ta praca jest psychicznie nie do wytrzymania.
 
Ja sama mogłabym podpisać się pod Dziennikiem Zofii. Jest to w moim odczuciu ciekawy zbiór odczuć inteligentnej, wrażliwej kobiety, którą los (czytaj agencja) rzuciła na pożarcie trudnej pacjenki. Łatwiej nauczyć się zawodu, jeśli trafi się na miła, niewymagającą staruszkę, trudniej zapłacić *frycowe*. 
Ale my pracujemy z żywymi ludźmi , każdy przypadek jest inny jak i również opiekunka..............Ciągle się uczę i pewnie uczyć się będę do końca mojej *opiekunkowej kariery*.  Może i mój tok myslenia i postępowania jest dla niektóych osób nie do zrozumienia, ale przynajmniej ppmaga mi znieść to trudne życie i pacę. Wrażliwość w tym zawodzie trzeba trzymać w cuglach. I trzeba się nauczyć w odpowiednich momentach, albo te cugle popuszczać, albo zaciągać.
 
Zosiu, życzę Ci więcej szczęścia na następnej szteli. Mam nadzieję, że ta praca nie zabierze Ci tej Twojej wrażliwości, którą wiele z nas z zapartym tchem czekało na następnym odcinek Twej opowieści. Szkoda, że nie każdy z nas umie opowiedzieć swoją historię i odczucia i uczucia, które wiecznie gdzieś w nas buzują i pulsują.......Ale dziękuję za piękną opowieść................o zwykłych Polkach - Opiekunkach, które same muszą się jednak nauczyć swojego zawodu...........trudnego, niewdzięcznego, odbierającego nie raz radość życia............
 
16 listopada 2013 00:30 / 11 osobom podoba się ten post
Droga Zofio...czytając twój dziennik chcialam poczekac do konca żeby podzielic sie z toba swoimi odczuciami. Podziwiam cie że zdecydowalaś sie na jego opublikowanie. Ale musisz być przygotowana na różne opinie...Myslę że Natka sie myli mówiąc ze cyt. "Łatwiej nauczyć się zawodu, jeśli trafi się na miła, niewymagającą staruszkę..." jest akurat odwrotnie. Powiem inaczej...lepiej nauczyc sie tego zawodu kiedy trafia sie na trudnego PDP. Ale nie o tym chciałam mowic. Wiesz...mam za sobą 10 lat pracy z osobami chorymi...niewiele ale wystarczająco dużo żeby wiedziec jedno. Osoby ktorymi sie opiekujemy to osoby które choroba bezlitosnie zmieniła. Często słyszałam od dzieci że mama była taka kochana nie tak jak teraz. Wzięłam sobie do serca te słowa. Przez ich pryzmat zaczęłam pracowac. Jest czasem cięzko ale... no własnie. Jestem osoba wierząca. I wierze że wszystko co mnie spotyka, kogo spotykam ma okreslony cel. Juz dawno (od choroby teściowej) przestalam zadawac pytanie "Dlaczego?". On wie...wie lepiej ode mnie... ale daje mi własna wolę. W momencie kiedy poczułam że moje nastawienie do PDP jest negatywne...podjęłam decyzje o rezygnacji z tej szteli. Bałam sie że przez to wyrządze krzywde PDP i sobie...może sobie najbardziej. Wg mnie "trwanie na posterunku" pomimo wszystko jest złym rozwiązaniem. Wiele sie nauczyłaś, miałas atut znajomości języka...ale powiem ci cos...z minimalnym językiem ja znalazlam porozumienie z PDP z demencją. Niepotrzebne byly slowa...często były to gesty...usmiech...kontakt wzrokowy kiedy plotła słowa bez sensu...
Co chce powiedziec? Kochaj tych ludzi Zosiu..a jak będziesz widziec ze nie potrafisz to odejdź.
16 listopada 2013 08:45 / 4 osobom podoba się ten post
Kochane,
wprawdzie finiszuję, ale mam jeszcze jeden dzień i Post Scriptum.
 
Nie mam teraz dużo czasu (jestem zarżnięta szkołą), ale krótko odniosę się do wczorajszych komentarzy. Na temat wielu tych opinii, a wręcz zarzutów już wcześniej pisałam i postaram sie nie powtarzać. Jednak mam wrażenie, że niektóre osoby bardzo pobieżnie przeleciały moje zapiski i zbyt pochopne wyciągają wnioski. Muszę napisać po raz e-nty, że to są moje zapiski live, pisane nie z myślą o publikacji, czy brylowaniu w przestrzeni medialnej. Są to moje przeżycia, które niezaprzeczalnie odzwierciedlają moje subiektywne i szczere poglądy, stosunek do kwestii życiowych oraz mój charakter. Prosiłabym, abyście miały to na względzie podczas pisania komentarzy. Bardzo łatwo jest anonimowo szafować opiniami o innych. Wszyscy jesteśmy ułomni i ja też nie jestem święta (marzy mi się, że kiedyś osiągnę to z Bożą pomocą, ale napewno to  już będzie inny świat).
 
A więc krótko kilka odniesień:
1. Mój stosunek do wiary, który wywołał u wielu takie poruszenie
- nie było moim zamairem nikogo dyskredytować i oceniać. Moje opinie w dzienniku wynikają naprawdę z mego człowieczego i braterskiego zatroskania o innych. Ja też nie zawsze byłam taką "konserwą". Miałam okres w życiu, kiedy odrzuciłam Boga. Nie będę jednak rozwijać tego tematu. Napiszę tylko, że przeżyłam coś, co stało sie moim żelbetonowym fundamentem do nawrócenia. Pan Bóg ze swoją miłością dla wszystkich jest niewyobrażalnie Wielki i Miłosierny. Wyciągnął mnie dosłownie z przepaści piekielnych (również w rozumieniu materialnym - racjonalnym). Przeżyłam duchowe spotkanie z Panem Bogiem i odtąd moja wiara jest Totus Tuus. Chciałabym wszystkim nieba uchylić - nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię. Amen.
 
2. Nazwy Agencji nie chcę podawać. Jak czytamy na forum, to większość jest delikatnie pisząc nie fair.
 
3. BasiaBur - nie ma sprawy, że ty mi obniżasz tak ocenę. Moja "6" jest moją subiektywną oceną.
 
4.  Emilia. - Nie mam wpływu na komentarze na forum i co kto napisze. Jeśli chcesz, to możesz napisac do mnie maila - zapraszam.
 
5. Mozah aM - masz rację miałam kofort wspópracy z rodziną, a szczególnie z kochana Martą - na moje szczęcie.
 
6. Pisanie maili - rodzina, szczególnie Koni wręcz prosiła mnie o tą korespondencję. Było to dla nich wygodne, mniej absorbjące niż telefony, a jednocześnie chcieli wiedzieć, co się dzieje. Od problemu matki "jest opiekunka, matkę mamy z głowy"  nie było ucieczki. Greta całymi dniami wydzwaniała do wszytkich. Marta mówiła, że ona uprawia terror telefoniczny.
Pisanie maili wyszło też tak, jakoś spontanicznie, bo Greta złościła się , jeśli choć na chwilę zajęłam jej telefon.
Na koniec rodzina bardzo dziękowała mi i była pod wrażeniem, że ja utrzymywałam z nimi kontakt w ten sposób - byli wręcz zachwyceni.
 
No i to tyle pokrótce. Co was jeszcze nurtuje - znajdziecie w dzienniku. Dziękuję też wszystkim za cierpliwość, wyrozumiałość i przychylność. Jestem przecież jedną z Was. Jak to Kasia63 napisała - żadna z nas nie była od początku Korrekt i nie  jest nadal - wszyscy popełniamy błędy i radzimy sobie z problemami jak możemy. Również i ja, Chociaż robiłam, co mogłam, nie zawsze wychodziło dobrze. Cała ta historia u Grety, jak i teraz publikowanie moich zapisków jest dla mnie bardzo wielką lekcją życiową i w mojej ocenie mimo wszystko oceniam to celująco (podkreślam - subiektywnie)
.
Teraz zamieszcżę pozostały tekst z dziennika i na pewien czas muszę Pause machen, ponieważ mam straszne zaległości w ważnych bieżących sprawach życiowych.
 
Pozdrawiam wszystkich. Zosia
16 listopada 2013 08:47
02.09.2013 – poniedziałek
 
Podróż minęła mi dobrze, mimo trudów siedzenia 18 godzin w autobusie. Do Wrocławia miałam miłą towarzyszkę – kobietę która już 7 lat jeździ do takiej pracy. Rozmawiałyśmy o jej doświadczeniach w tym zawodzie.
 
Po dwóch dniach otrzymałam maila od Marty:
Hallo liebe Zofia, lieben Dank für Deine mail. Schön, dass Du wieder hoffentlich zufrieden zuhause bist. Ich hoffe, es geht Dir gut.
Hier ist noch die Katastrophe. Halina ist eine ganz nette Frau. Sie tut mir leid. Sie wird noch schlimmer behandelt als Du und sie kann sich nich wehren weil sie so schlecht Deutsch spricht. Greta tut mir auch leid weil sie sich überhaupt nicht unterhalten kann und Halina nicht begreift was sie will und dann natürlich ängstlich und ärgerlich ist.  Morgen kommt Koni, dann wird auch nichts besseres dabei herauskommen! Ich glaube nicht, dass  Halina die Zeit durchhält.
Heute habe ich Alina mitgenommen und die hat sich dann ganz nett mit Halina unterhalten. Ich habe mich dann um Gretagekümmert. Für Halina war das eine gute Zeit und Greta hatte auch Freude.
Ich werde Dir weiter berichten. Das nächste Mal ausführlicher.
Für heute alles Liebe und viele liebe Grüsse auch an Deinen Mann.   -Marta
 
Na tym zakończę opis przypadku opieki nad Trudi.
16 listopada 2013 08:47 / 1 osobie podoba się ten post
Tłumaczenia
 
Po dwóch dniach otrzymałam maila od Marty:
Halo droga Zofio,
serdeczne dzięki za twojego maila (wysłałm informację o dotarciu do domu). Wspaniale, że już zapewne jesteś zadowolona w domu. Mam nadzieję, że u ciebie wszystko w porządku.
Tu jest (prawie) katastrofa. Halina jest bardzo miłą kobietą. Jest mi jej szkoda. Ona będzie jeszcze gorzej traktowana niż ty i nie może się bronić, ponieważ tak słabo mówi po niemiecku. Grety też mi jest szkoda, ponieważ nie może w ogóle rozmawiać z nią i Halina nie rozumie co ona chce i jest naturalnie przestraszona i zdenerwowana. Jutro przyjedzie Koni, ale to i tak nic nie pomoże (nic to nie da)!  Myślę, że Halina nie wytrzyma tego czasu (tutaj długo).
Dzisiaj zabrałam Alinę (10-letnia wnuczka) ze sobą do nich i ona bardzo fajnie rozmawiała z Haliną. Ja w tym czasie zajmowałam się Gretą. Dla Haliny to był dobry czas i Greta też miała przyjemność (miła spędziła czas).
Będę cię dalej informowała. Następnym razem dokładniej (szczegółowo).
Na dzisiaj wszystkiego najlepszego i dużo serdecznych pozdrowień również dla twojego męża - Marta
 
16 listopada 2013 08:48 / 1 osobie podoba się ten post
PS.
 
Po 10 dniach otrzymałam telefon od mojej zmienniczki, że doszło do krachu i ona wróciła do Polski, a Greta została umieszczona w Heimie.
Napisałam maila z zapytaniem do córek i znajomej. Oto, jakie odpowiedzi otrzymałam:
 
Od Dory:
Hallo Zofia,
vielen Dank für dein Tagebuch und die Fotos. Das ist sehr lieb von dir!
Ich werde sehen, ob ich Jemanden finden kann, der es übersetzt.
Meine Mutter ist jetzt seit Mittwoch in einem Seniorenheim in Schwerin; das ist dort, wo meine Schwester Anna wohnt. Das ist jetzt erst einmal vorrübergehend für 2 Wochen. Danach müssen wir sehen, wie es weitergeht. Vielleicht lebt sie sich dort so ein, dass sie freiwillig bleiben möchte. Zumindest durfte der Hund mit. Und du weißt ja, wie wichtig das für meine Mutter ist.
Mein lieber Schwager Christof  fährt jeden Morgen vor der Arbeit dort vorbei, um mit Janka spazieren zu gehen.
Mal sehen, wie es sich entwickelt... Ich werde dir auf jeden Fall berichten.
Vielen Dank nochmal für deine tolle Hilfe!
Ganz liebe Grüße, Dora
 
Od Marty:
Hallo liebe Zofia, vielen Dank für Deine mail. Ja, Frau Greta ist jetzt zunächst in Schwerin in einem Senioren-Hotel. Christof hat dafür gesorgt, dass sie Jukę mitnehmen durfte. Sonst wäre sie nur unter Protest gefahren. Dort sind eigentlich keine Hunde.
Mit Halina ist genau das eingetroffen was wir gesagt haben. 1. Kommunikatives Deutsch war schon eine Katastrophe, 2. Halina war auch zu alt. Nicht jede Person ist mit 65 noch so belastbar.
Es ging also gar nicht. Sie hat auch Dinge gemacht, die Greta nicht wollte wie zum Beispiel: Sie wollte unbedingt Fenster putzen, da sie meinte die wären dreckig. Also weißt Du, Du hast die Fenster wirklich nicht ordentlich geputzt. Grins-grins-grins. Du weißt wie ich das meine. Frau Greta wußte auch noch, dass Du die Fenster geputzt hattest und meinte, das wäre nicht nötig und sie hatte recht. Halina hat dann doch von außen geputzt.
Nun ja, das waren nur Kleinigkeiten. Du weißt, wie Frau Greta ist. Einmal so und in der nächsten Minute so. Am vorigen Freitag war es dann so schlimm mit ihr und Halina, dass ich Koni gerufen habe. Die meinte, sie wollte am Abend ins Theater gehen. Aber ich habe dann gesagt, das ginge nicht und sie müßte kommen. Frau Greta hatte auf der Straße Terror gemacht und irgendjemand hatte die ganze Telefonanlage, auch das Internet aus allen Steckern gezogen. Da die Stecker sehr schwer rausgehen weiß ich nicht wieso das passiert ist. Ich konnte es aber dann wieder reparieren.
Koni kam dann auch und blieb über Nacht. Am nächsten Tag kamen dann Christof und Anna und Anna ist dann bis Mittwoch geblieben. Sie hat dann mit Dora zusammen Frau Greta nach Schwerin mitgenommen. Christof hat dort einen Platz in dem Senioren-Hotel gefunden und wenn sich Frau Greta dort wohlfühlt kann sie dort auch bleiben. Juka darf dann auch bleiben.
Aber zunächst müssen wir abwarten. Anna und Christof wollen vielleicht noch einmal versuchen dass Frau Greta nachhause kann, aber wir müssen abwarten.
Die Familie (Anna, Christof und ihre Kinder) sind sehr besorgt um ihre Mutter und kümmern sich richtig gut. Ich bin sehr begeistert.
Mir geht es gut. Greta ruft manchmal an, aber nicht mehr so viel. Sie ist “wie immer bei mir“ dann auch ganz lieb.
Das es Dir zu Hause gut geht hoffe und glaube ich. Ich danke Dir auch herzlich für Deine lieben Worte für mich. Du weißt, ich mag Dich auch und möchte den Kontakt auch weiter aufrecht halten.
Für heute lass es Dir gut gehen, grüße Deinen lieben Mann. Liebe Grüsse  -Marta
 
Od Koni:
Liebe Zofia,
vielen Dank für die vielen Fotos und das Tagebuch, mal sehen, wie wir es übersetzt bekommen.
Ich bin froh, dass Du Dich erholt hast. Du kannst stolz auf Dich sein!
Letzte Woche war ich ab Freitag Tags und auch nachts bei ihr, dann kam Anna am Sonntag, blieb bei ihr und die hat sie dann zusammen mit Dora am Mittwoch 11.9. in eine Kurzzeitpflege gebracht.  Zum Glück darf Juka auch dort sein! Beiden gefällt es sehr gut dort und Mutter ist recht fröhlich. Ich wünsche mir sehr, dass unsere Mutter ganz dort bleiben will. Ich –wir alle atmen auf.
Ganz herzliche Grüße, Koni
 
Teraz do już naprawdę koniec tego thellieru o przypadku opiekuńczym, w który się zaangażowałam. Zdobyłam naprawdę duże doświadczenie, jako opiekunka i staram się, aby tę pracę zaliczono mi oficjalnie do praktyki wymaganej w mojej szkole, gdzie się kształcę na opiekuna medycznego.
 
Schulss jetzt. Zofia
16 listopada 2013 08:48 / 1 osobie podoba się ten post
Tłumaczenie:
 
Od Dory
Halo Zofia,
Dziękuję ci za twój dziennik i zdjęcia. To jest bardzo miłe z twojej strony! Zobaczę, może znajdę kogoś do przetłumaczenia.
Moja mama jest od środy w domu seniora w Schwerinie, to jest tam, gdzie mieszka moja siostra Anna.
Na razie jest to przejściowo na 2 tygodnie. Potem, musimy pomyśleć co dalej. Może przyzwyczai się tam i dobrowolnie zechce zostać. Przynajmniej mogła zabrać tam ze sobą psa. A wiesz, jak to ważne jest dla mojej mamy. Mój kochany szwagier zajeżdża do niej każdego ranka przed pracą, aby wyprowadzić Jukę na spacer.
Zobaczymy, jak to się potoczy ….. Na pewno cię powiadomię. Dziękuję ci jeszcze raz za twoją wspaniałą pomoc.
Gorące pozdrowienia, Dora
 
Od Marty:
Halo droga Zofio,
dziękuję ci za maila. Tak, pani Greta jest na razie w domu seniora w Schwerinie. Christof załatwił, że mogła wziąć ze sobą Jukę. Inaczej stawiałaby opory. Tam nie ma właściwie żadnych psów.
Z Haliną stało się to, o czym mówiłyśmy. 1. Komunikatywny język był już katastrofą. 2.Halina była też za stara. Nie każda osoba w wieku 65 lat jest taka zaradna (elastyczna, wszechstronna).
Nic więc nie szło. Ona robiła takie rzeczy, których Greta nie chciała, jak na przykład. koniecznie chciała umyć okna, gdyż uważała, że są brudne. Rozumiesz, że ty niby umyłaś je niedokładnie. Zgrzyt-zgrzyt-zgrzyt. Wiesz co ja myślę. Pani Greta wiedziała o tym, że ty okna umyłaś i uważała, że to nie jest potrzebne i miała rację. Ale Halina i tak umyła, chociaż z zewnątrz.
Ale to tylko drobiagi. Ty wiesz jaka jest pani Greta. Raz taka, a za chwilę (minutę) inna. W zeszły piątek było tak źle z nią i z Haliną, że zadzwoniłam do Koni. Ona zamierzała wieczorem wyjść do teatru. Ale ja powiedziałam jej, że tak nie może być i ona musi tu przyjechać. Pani Greta zrobiła akcję terroru (cyrk) na ulicy i ktoś powyrywał wszystkie wtyczki telefoniczne i też internetowe w gniazdek. A że te wtyczki bardzo ciężko wyrwać, to nie wiem dlaczego tak się stało. Udało mi się jednak to naprawić.
W końcu Koni też przyjechała i została na noc. Następnego dnia przyjechali Christof i Anna i Anna została do środy. Następnie razem z Dorą zabrały panią Gretę do Schwerina. Christof znalazł miejsce w pewnym domu seniora i jeśli pani Greta będzie się tam dobrze czuła, to może tam zostać. Juka może też tam zostać.
Ale na razie musimy poczekać. Anna i Christof może jeszcze spróbują zabrać i pozostawić matkę ponownie w (jej) domu, ale musimy odczekać.
Rodzina (Anna, Christof i ich dzieci) bardzo się martwią o swoją matkę i dbają o nią naprawdę dobrze. Jestem zachwycona.
U mnie wszystko dobrze. Greta czasami dzwoni, ale już nie tak często. Ona jest „jak zawsze u mnie” nadal bardzo kochana.
Mam nadzieje i wierzę w to, że u ciebie w domu wszystko dobrze. Dziękuję ci za miłe słowa dla mnie. Ty wiesz, że ja cię lubię i chciałabym utrzymać z tobą kontakt.
Na dzisiaj wszystkiego dobrego, pozdrów też swojego kochanego męża, serdeczne pozdrowienia – Marta.
 
Od Koni:
Droga Zofio,
Dziękuję za zdjęcia i dziennik, zobaczymy, czy uda się nam to przetłumaczyć.
Cieszę się, że odpoczęłaś. Możesz być z siebie dumna!
W ostatnim tygodniu w piątek byłam u niej w dzień i też w nocy, w sobotę przyjechała Anna, została u niej i we środę razem z Dorą zawiozły ją do przejściowego domu opieki. Na szczęście Juka mogła tam też zostać! Im obum podoba się tam i mama jest naprawdę radosna. Życzyłabym sobie, aby mama chciała tam zostać na stałe – wszyscy odetchnęliśmy.
Gorące pozdrowienia, Koni.
16 listopada 2013 10:00 / 2 osobom podoba się ten post
Odniose sie tylko ogolnie, jako, ze moje stanowisko bylo od samego poczatku jasne, ze o ile publikacja Twojego dziennika miala pomoc innym, to uwagi rowniez powinny byc publiczne:

"4. Emilia. - Nie mam wpływu na komentarze na forum i co kto napisze. Jeśli chcesz, to możesz napisac do mnie maila - zapraszam." - nie napisze na maila.
Nie napisze dlugiego komentarza, bo kilka osob zrobilo to i napisaly swoje uwagi w sposob nieslychanie wywazony i rozsadny.
Do tego tylko moja osobista uwaga:
Przeceniasz siebie i zauwazylam, ze nie zyczysz sobie (masz takie prawo, absolutnie!) krytyki. Ja juz wiecej na ten temat pisac nie bede.
Zycze Ci powodzenia w szkole i pracy, byc moze kiedys sama zauwazysz co i dlaczego ...