Mała wysłąłam Ci to o co prosiłas, pozdrawiam
Mała wysłąłam Ci to o co prosiłas, pozdrawiam
01.09.2013 – Niedziela
Uff…jak się cieszę, to naprawdę koniec mojej męczarni. Rano, jak wstałam to Dora szykowała się do wyjazdu po moja zmienniczkę. Poszłam na górę, aby po raz ostatni obsłużyć Gretę o poranku. Razem z Dorą krzątałyśmy się po kuchni. Chwilę przed jej wyjazdem do Wurzburga zadzwoniła zmienniczka z wiadomością, że jej autobus ma 3 godziny opóźnienia. Dobrze, że Dora nie zdążyła wyjechać, bo nie miałam do niej komórki i nie mogłabym jej powiadomić o przesuniętej godzinie przyjazdu Haliny.
Dora pojechała po świeże bułki (och jaka normalność - pięknie) i zrobiłyśmy śniadanie. Jak Greta wstała, to wysłałam córkę z lekami do pokoju mamusi. Niech ona przywita matkę na nowy dzień. Ja już czuję się zwolniona z tych wszystkich emocjonujących zajęć obsługi mojej podopiecznej. Po śniadaniu Dora zajęła się przygotowaniami do obiadu. Dzisiaj ona gotuje obiad według bayerische Art. Zamierza zrobić specjalną bayerowską Kartofelnsalat, gotową pieczeń mięsno-podobną (zapomniałam nazwy) i sałatę. Jestem też już wolne od gotowania. Poszłam na dół i dokończyłam pakowania się, bo jak przyjedzie Halina, to i tak będzie zamieszanie.
Około 12.00 moja zmienniczka dotarła do miejsca kaźni psychicznej (z czego jeszcze nie zdaje sobie sprawy). Po powitaniu i wstępnym zapoznaniu zajęłam się Haliną. Nie jest ciekawie. Halina ma 65 lat, ale najgorsze jest to, że jej znajomość języka jest bardzo słaba. Potrafi tylko określone słowa powiedzieć i praktycznie nic nie rozumie. To będzie dramat. Dla mnie jest to kompletnie niezrozumiałe, jak można przysłać taką osobę do takiego miejsca. Agencja ma dokładny opis sytuacji tej podopiecznej i mam wrażenie, że kompletnie to zignorowała. Wcześniej odmówiły przyjazdu tutaj dwie doświadczone kandydatki. Zapewne nie mieli kogo wysłać, więc z premedytacją zwerbowali osobę, która się na to zgodziła, a zapewne nie była uświadomiona o trudnościach, jakie tu na nią czekają. No cóż, to mi pokazuje, że Agencja ma w nosie dobro opiekunek. Liczy się tylko ich interes i utrzymanie klienta za wszelką cenę, a opiekunka niech sobie radzi, jak potrafi.
Pozostały czas spędziłam na przekazywaniu ważnych informacji o potrzebach, przyzwyczajeniach i wszystkim, co dotyczy pracy opiekunki Frau Grety. Halina jest miłą kobietą. W miarę moich opowieści o blaskach i cieniach tego miejsca (przy czym blaski występują w śladowych ilościach), była coraz bardziej przerażona. Ja jednak o wszystkim jej mówiłam szczerze, aby nie było zaskoczenia, jak wszyscy wyjadą i ona zostanie sam na sam z Gretą………… Mnie nie było miło skonfrontować się z koszmarną rzeczywistością tej Stelli po wyjeździe mojej poprzedniczki, która kilka razy mówiła, że jest to dobre miejsce i wiele złych rzeczy po prostu zataiła przede mną. Może bała się, że ja nie zechcę tu zostać i będzie miała kłopot z wyjazdem. Ja jednak nie zamierzałam okłamywać Haliny. W miarę upływu popołudnia Greta stawała się coraz bardziej nerwowo. Dotarło do niej, że ja naprawdę wyjeżdżam i ona zostaje z nową osobą, z którą w ogóle nie będzie umiała się porozumieć. Słyszałam jak się złościła i posępnie krytykowała Halinę. Córka i Marta zagadywały ją i uspokajały, ale co będzie jak wyjedziemy…….. to ja mogę sobie wyobrazić, bo przeżyłam z tą kobietą koszmarne dwa miesiące.
Po obiedzie dostałam mały prezencik pożegnalny od Grety – w ozdobnej torebce małe oryginalne winko, jakieś włoskie specyfiki kulinarne, słodycze i kartę z podziękowaniem, do której załączyła 40 euro.
O 18.00 ostatnie pożegnanie i wyjechałam do domku. Jestem przeszczęśliwa, czuję się naprawdę jakbym wychodziła z jakiegoś więzienia (chociaż nigdy nie byłam w więzieniu). Do Wurzburga odwiozła mnie Dora. W drodze jeszcze sobie z nią szczerze pogadałam. Rodzina Grety naprawdę martwi się o nią i nie wie, co dalej robić. Jest to dla nich naprawdę duże obciążenie. Moim zdaniem należy zmienić całe jej leczenie i ustawić konkretne leki stosownie do jej rzeczywistego stanu, a nie według śmiesznej diagnozy uzyskanej na ostatnich badaniach psychologicznych w szpitalu. Moim zdaniem ta diagnoza nie jest prawidłowa. Dopiero w przypadku uzyskania wyciszenia Grety powinni zdecydować o pozostaniu jej nadal w domu pod kuratelą opiekunek z Polski. Jeśli jej stan psychiatryczny nie jest możliwy do opanowania powinno się ją umieścić w domu opieki (Pflegeheim). No cóż, to jednak już nie moja sprawa. Ja robiłam co mogłam i w swoim sumieniu czuję się czysta, a nawet myślę, że robiłam więcej niż ode mnie wymagano. Pobyt tu był dla mnie nie lada wyzwaniem. Cieszę się, że mimo wszystko dałam radę i wytrzymałam. Nieskromnie ocenię się, że praktykę z opieki zdałam na „6”.