Wychowanie dzieci, a wyjazd do pracy za granicę

02 sierpnia 2013 13:00 / 1 osobie podoba się ten post
hogata76

No tak.Rodzina jest NAJCENNIEJSZA.......
Wszystko ok,a jak mi prad wylacza,abo nie bede miala na ksiazki,albo bede wiecznie siedziala w MOPS i czekala na pomoc(kwitek na ryz,makaron,kasza).Bede chodzila pod kosciol, prosila o pomoc dla dzieci.No ale Rodzina NAJCENNIEJSZA.
Daisy_44,jak Twoje dzieci byly male ,bylo jednak troszke lepiej w PL.Sama pamietam.......Moja mama nie musiala wyjezdzac,ani tata,chyba ze mieli plan na drogie wakacje...

Przecież nie piszę , żeby nie wyjeżdzać w ogóle, ale nie dać się zwariować z tym zarabianiem pieniędzy.Znam dziewyczny , które chcą zagłuszyć wyrzuty sumienia i wynagradzają dzieciom rozłąkę prezentami, a apetyty rosną w miarę jedzenia.
Ja zawsze tłumaczyłam swoim dzieciom, patrzcie na tych , co mają gorzej , to będziecie się lepiej czuli.I najważniejsze to dopilnować wykształcenia dziecka i dać mu miłość i na pewno sobie poradzi w świecie.
A na pewno dla tych dziewczyn , którym się rodzina rozsypała a dziecko w  narkotyki wpadło ( niekoniecznie z powodu nieobecności matki, ale w trakcie wyjazdów) rodzina jest NAJWAŻNIEJSZA.
02 sierpnia 2013 13:10 / 1 osobie podoba się ten post
Nie lubię polityki, czasem soczyście zaklnę, gdy jakaś gadająca głowa pieprzy farmazony o prorodzinnym kraju, ale generalnie mam to wszystko gdzieś.
Zawsze żyłam, dorabiałam się i korzystałam ze swoich pieniędzy, podobnie wychowujemy synów. Starszy ma kieszonkowe, ale jak chce na przyjemności musi sobie zarobić, już 3 lata temu latał po budowie z wiadrami jako pomagier, teraz sam sobie coś organizuje w wakacje. Koszenie trawy, przekopanie ogródka- proszę bardzo. Wierzcie mi, że pracuję już dwa lata i ani razu nie zdarzyło mi się, żebym po powrocie dała mu kasę do ręki ot tak. Jeśli coś potrzebował, po prostu mówił, a my decydowaliśmy, czy teraz czy potem i kupowało się daną rzecz.
Młodszy natomiast rozumie mój wybór i sytuację, na tyle na ile potrafi, ale okupił to np. ogryzaniem paznokci. Zaczął tuż po moim pierwszym wyjeździe.
Idąc dalej, natomiast- nie wiem co mogłabym robić w kraju, aby mieć podobny komfort finansowy i pracować pół roku w roku ;-)
02 sierpnia 2013 13:39 / 1 osobie podoba się ten post
O Mateńko! Dziewczyny, proszę. Każda z nas ma swoją historię, z której wyszedłby świetny film. Poryczałam się jak bóbr. Jak film przeleciało mi przez głowę ostatnich kilkanaście lat. I może to był ten moment, kiedy mogę powiedzieć - życie toczy się dalej. Przechodzę na następną stronę swojej własnej historii. I żeby nie było tak smutno już, to się pochwalę, że właśnie mój jedyny syn jedzie samodzielnie niemieckimi autostradami w odwiedziny do przyrodniego brata. Jestem dumna. Nie dzwoniłam ,żeby uważał, nie mówiłam że się obawiam. Schowałam te strachy dla siebie. On i tak wie, że czekam jak na szpilkach na wiadomość, że dojechał. Życie, jak mawia mój syn.
02 sierpnia 2013 14:14
Esserga, pracując miesiąc na miesiąc masz w tej chwili bardzo dobry układ, ja na taki nie mogę sobie pozwolić i wiele z nas też nie. Co więcej, sporo z nas z naszej pracy nie kupuje dzieciom szałowych prezentów, tylko ogarnia codzienne potrzeby. Osobiście bardzo bym się cieszyła, gdybym mogła pracować tak jak Ty, naprawdę! Jednak straciłabym 2.200 euro, a to jest kwota dla mnie bardzo duża i nie do zarobienia w inny sposób.
Jesteś fajną osobą i widzę, że świetnie - mimo oddalenia- ogarniasz całość!
02 sierpnia 2013 15:13
Romana, dziękuję ;-) Ogarniam, ogarniam, a nagle przychodzi refleksja i dołek, więc szukam pomocy, aby zachować zdrowie psychiczne. Już w lipcu będąc w domu miałam takie chwile jak dziś, ale same wiecie,że w domu jest ciągle coś do zrobienia, więc człowiek długo nie rozpamiętuje. Na wyjeździe natomiast wszystkie te emocje wyłażą z nas jak z puszki Pandory i stąd te podłe nastroje.
Bellanna, wszystkie felietony Chutnikowej są fajne, poczytaj te archiwalne na styl.pl, wyraża słowami to co każda z nas chowa głęboko gdzieś w sercu i rzadko ujawnia światu. Polecam!
02 sierpnia 2013 19:29 / 2 osobom podoba się ten post
Esserga

Romana, dziękuję ;-) Ogarniam, ogarniam, a nagle przychodzi refleksja i dołek, więc szukam pomocy, aby zachować zdrowie psychiczne. Już w lipcu będąc w domu miałam takie chwile jak dziś, ale same wiecie,że w domu jest ciągle coś do zrobienia, więc człowiek długo nie rozpamiętuje. Na wyjeździe natomiast wszystkie te emocje wyłażą z nas jak z puszki Pandory i stąd te podłe nastroje.
Bellanna, wszystkie felietony Chutnikowej są fajne, poczytaj te archiwalne na styl.pl, wyraża słowami to co każda z nas chowa głęboko gdzieś w sercu i rzadko ujawnia światu. Polecam!

Esserga:)nie przejmuj sie ,takie "doly"to chyba kazda z nas ma od czasu do czasu:)witaj w klubie,bo ja wlasnie taki przechodze,juz drugi dzien a zwazywszy na to ,ze moje trwaja po  trzy dni to jeszcze jutro i po dolach:)mam nadzieje:)za wiele czynnikow negatywnych mamy w tym samym czasie:rozlake z rodzina,ze swoim domem,przebywanie 24 godz,z czasami bardzo trudnym pacjentem,nie moze zostac obojetne dla naszej kondycji.Moje "dziecko"ma teraz 20lat ale jak wyjezdzalam pierwszy raz to tez mial 16 i dokladnie pamietam jakie to paskudne uczucie bylo z wyrzutami sumienia:(ale zobacz,zaraz bedzie nowy rok szkolny i nowe wydatki  kolosalne,zarobisz troche pieniazkow i bedzie  lzej a gdybys siedziala w  domu to mialabys jeszcze wiecej problemow w sensie myslenia jak zwiazac koniec z koncem.Masz skype,to mozesz rozmawiac przeciez z rodzina,wiem,ze to nie to samo ale zawsze cos:)Glowka do gory,bedzie dobrze,jutro obie wychodzimy z dolka i usmiech na buzce,ok?:)
02 sierpnia 2013 20:19 / 6 osobom podoba się ten post
Dla mnie dzieci były wszystkim, dla dzieci ja byłam wszystkim i nikim jednocześnie... Swiatem rządzi pieniądz ... czczą gadką ich się nie nakarmi... Ja umiecie to wyjeżdżajcie... Jak nie umiecie ich zostawić to się nauczcie i jedżcie zarabiać... Brak pieniędzy złamie na pewno ... A to moje próby na poparcie:

***
Wyglądasz przez okno
a tam twojedziecko
na piasku
kopie studnie głęboką
Drzewa szumią
twoje serce ucieka
i już jesteś przy nim
przy rękach tego małego człowieka

Już nie wyglądasz przez okno
lecz widzisz że twoje dziecko na piasku
stawia babę wysoką
tysiąc ruchów
twoja praca nie czeka
jednak ty ciągle przy nim
przy sercu tego małego człowieka.

Ale było też tak....

Małe pranie
duże pranie
gotowanie i sprzątanie
Aniu nie płacz
Aniu nie brudż
Aniu zostaw
Aniu nie nudż

Jesteś moim cudem świata
tylko nie łaż tak, nie lataj
nie pchaj rączek gdzie nie trzeba
ty chcesz chleba? dam ci chleba
Zostaw, nie dotykaj tego
no bo zrobisz tu coś złego..

Jedna kawa
druga kawa
wychowanie nie zabawa
dam ci lalę
nie chcesz lali?
baw się sama
w co chcesz dalej

Tylko zostaw mnie na chwilę
niech popiorę i pomyję
niech wypiję wreszcie kawę
no i skończę tę zabawę

Ja nie pierwsza
i nie druga
mają dzieci i ten ubaw
jak to robią
jak to wiążą
i czy zdążą
kiedy zdążą

No bo pranie i sprzątanie
prasowanie, gotowanie
i guziki i pieluchy
tu te ciuchy, tam te ciuchy
bez fryzury i bez oka
jestem kwoka, stara kwoka.

02 sierpnia 2013 20:39 / 1 osobie podoba się ten post
Postanowiłam też cos napisać w tej materii, jako że mam taką historię w swoim życiorysie. Do NIemiec wyjeżdżałam w latach 1992-1994 z powodu braku jakichkolwiek możliwości zarobkowych na życie i nie mieliśmy dachu nad głową. Najpierw wyjechał mój mąż, a potem ja. Mieliśmy 3 dzieci w wieku 11, 7,5. Moja ukochana mama podjęła się opieki nad nimi, tylko że była już starszą i schorowaną osobą. Najmłodszą mieliśmy przy sobie, bo nie chodziła jeszcze do szkoły. Nie chcę Was dołować, ale do dzisiaj zarzucam sobie że popełniłam bład pozostawienia ich w Polsce. Najstarszy obciął się z nauką, potem miałam z nim bardzo wielkie trudności wychowawcze. Średni synek 1998 roku zginąl w wypadku i z tego powodu nie mogę sobie darować, że tyle czasu straciłam......  Jak po jego śmierci znalazłam list od niego do mnie do Niemiec, którego wcześniej mi nie oddał, to.... Najmłodsza, która była z nami cały czas jakby najmniej oberwała przez te nasze saksy. Dzieci bardzo tęskniły. Naprawdę wiem co przeżywacie i jak jest Wam ciężko, ale i rozumiem Wasze decyzje. Wszystko przez ten pieprzony układ demokratyczny z naciskiem na DEMO. Trzymajcie się i jak najczęściej kontaktujcie się z dziećmi zapewniając ich o Waszej miłości.
02 sierpnia 2013 20:50
Zofija - współczuję Ci bardzo bardzo-śmierć dziecka to najgorsze co może spotkac matkę.Swoje przeszłaś ale mam nadzieje,że teraz jest lepiej.Życzę Ci by było już tak zawsze.
02 sierpnia 2013 21:04 / 1 osobie podoba się ten post
Dzieki Kasia, takie to życie tutaj mamy i nie zaznamy spokoju do póki nie spoczniemu w Bogu. Właśnie w Nim znalazłam ukojenie i nadzieję i ułożyło się powoli wszystko.
02 sierpnia 2013 21:25 / 1 osobie podoba się ten post
Zofija

Postanowiłam też cos napisać w tej materii, jako że mam taką historię w swoim życiorysie. Do NIemiec wyjeżdżałam w latach 1992-1994 z powodu braku jakichkolwiek możliwości zarobkowych na życie i nie mieliśmy dachu nad głową. Najpierw wyjechał mój mąż, a potem ja. Mieliśmy 3 dzieci w wieku 11, 7,5. Moja ukochana mama podjęła się opieki nad nimi, tylko że była już starszą i schorowaną osobą. Najmłodszą mieliśmy przy sobie, bo nie chodziła jeszcze do szkoły. Nie chcę Was dołować, ale do dzisiaj zarzucam sobie że popełniłam bład pozostawienia ich w Polsce. Najstarszy obciął się z nauką, potem miałam z nim bardzo wielkie trudności wychowawcze. Średni synek 1998 roku zginąl w wypadku i z tego powodu nie mogę sobie darować, że tyle czasu straciłam......  Jak po jego śmierci znalazłam list od niego do mnie do Niemiec, którego wcześniej mi nie oddał, to.... Najmłodsza, która była z nami cały czas jakby najmniej oberwała przez te nasze saksy. Dzieci bardzo tęskniły. Naprawdę wiem co przeżywacie i jak jest Wam ciężko, ale i rozumiem Wasze decyzje. Wszystko przez ten pieprzony układ demokratyczny z naciskiem na DEMO. Trzymajcie się i jak najczęściej kontaktujcie się z dziećmi zapewniając ich o Waszej miłości.

Wspolczuje:(No to sie rozbeczalam:(
02 sierpnia 2013 21:44 / 1 osobie podoba się ten post
i ja mimo ,że mam juz bardzo duże dzieci , syn 27 lat córka 24, cały czas im mówię ,że je bardzo, bardzo kocham. Naprawdę warto i trzeba tak mówić. No chyba ,że się tego nie czuje. Nie wyobrażam sobie inaczej. One od nas ucza się miłości.Same kiedyś będą mamą i tatą i muszą umieć przekazywac miłość i się nią dzielić. Wkurzam się nie raz jak nie odbierają telefonów albo nieodzwaniają lae jak tylko je usłyszę od razu złość mi przechodzi.A mają tylko mnie, tatus się wypiąl.
02 sierpnia 2013 21:58
Ja juz becze oj co kazda z nas musi przejsc?ja mam wnuczke na wychowaniu jestem dlaniej rodzina zastepcza ale musiałam tez wyjechac jak to sie mowi za chlebem.Sraciłam prace owszem dostaje na wnuczke 660zlale jak tu żyć .Zostawiłam ja pod opieka mojej kochanej mamie ,dzwonie codziennie ona tylko sie pyta czy ja napewno wróce doniej niechce nic tylko babusiu kochana juz wracaj ,o Boże serce pęka z żalu .Ale juz nie długo i wróce doniej musze ją codzienie zapewniac ze ja bardzo kocham i nigdy nie zostawie.niemoge pisac bo lzy same leca i nic nie widze
02 sierpnia 2013 22:35
Ja wspołczuje wszystkim ktore maja rozterke dzieci rodzina czy praca?Ja zaczełam jezdzic od niedawna 2,5roku moje dzieci dorosłe tylko kochana wnusia 9lat, corka młodsza  zawsze mnie wspiera, o starszej nie wypowiem sie!! ale tez sie zdarza ze cos sie wydazy a ja jestem w niemczech i chciaz głowa mor rozwaliła to nie ma jak pomuc przytulic w potrzebie bo chociaz jest duza tez potrzebuje tego,tak jak my,ludzka zecz,jestesmy wrazliwi mamy serce na własciwym miejcu wiec borykamy sie rozstaniami i jest nam ciezko,ale faktu sie nie zmieni ze tracimy duzo przy tym ale mozemy bez stresu robic opłaty ,itp,nie zagladamy do portwela a tam pusty wiec cos za cos rozłaka stres w pracy itp ,mamy wybor nikt nas nie zmusza podejmujemy swiadome decyzje dobre lub złe,czas pokarze!!!
02 sierpnia 2013 22:55
Dziewczyny czytam co piszecie i serce mi się kraje... nie potrafię sobie takiej rozłąki z dzieckiem wyobrazić... serdecznie Wam współczuję...
nie mam jeszcze dzieci, ale decyzja jest odkładana ciągle w czasie m.in. z powodów finansowych... z roku na rok... i tak lecą latka... może to dla niektórych taka decyzja jest łatwa... zrobię sobie dziecko i jakoś to będzie, ale ja tak nie chcę... w sumie to jestem już psychicznie gotowa na dziecko, ale nadal nie wszystko się układa, aby to było możliwe... no ale może do 40 mi się uda... mam jeszcze 7 lat na to...