Pocieszajki

24 września 2013 21:16 / 3 osobom podoba się ten post
kasia63

Malina!!!!Co koleżanka na myśli miała to mało ważne, ale co Ty sobie kochanieńka pomyslałaś?:):):):):)

Ja tam się na tym nie znam
 
24 września 2013 21:19
nowadanuta

Czyli to jest bez hihihi... Słyszałam o jedzeniu psów w Polsce i nawet znam paru podejrzanych, ale kota tylko na skórki brali - ponoć dobrze grzeje nereczki....))))

Jak miałam naście lat to jeździł taki szmaty, butelki itp. skupował. Czerwony jak księżyc ,chyba jabole i denaturat pił? Ludzie mówili że je psy. I autentycznie w tym czasie u nas nie uświadczyłaś żadnego bezpańskiego psa.
24 września 2013 21:21
Po tym co ja tu konsumuje nic mnie juz nie zdziwi.Moze nawet wolalabym i slmaczka niz ta zupke ktora zaserwowala mi dzis babcia :( (Polskie dla niej jest beee.)Jem bo jestem glodna.Pocieszcie mnie jakos...
24 września 2013 21:24
Ugotowala ziemniaki z porem i marchewka (wiecej pora i marchewki niz ziemniakow),potem to wszystko zmiksowala i dodala jakiejs niezjadalnej ich kielbasy...i to wszystko.Bez przypraw(tylko sol) a bron Boze Vegeta  bo to niezjadalne jest.
24 września 2013 21:31 / 1 osobie podoba się ten post
smagana wichrem

no własnie, jak sie zgubię to zapytam o drogę a w markecie cena wyskakuje na kasie ... ale ile razy trzeba było pracownika zapytać  gdzie znajdę to czy tamto?... nie ma co upraszczać i bagatelizować, bo to są bardzo poważne przeszkody...obyśmy nigdy przez takie frywolne podejście " a co tam,dam radę", nie wpuściły kogoś w maliny. Proszę, aby nikt się nie obraził..pracowałam w Holandii i tam bardzo wielu ludzi po niemiecku rozmawia a i tak była obcość...wszędzie , w centrach handlowych, w urzędach, w telewizjii język ,którego nie znam,nie wiem oczym mówią,poczucie osamotnienia...naprawde nie obchodziły mnie wtedy ich piękne wiatraki i kanaly i przepiękna architektura....co mnie to mogło obchodzić, skoro czułam się tak obco. A Niemcy to juz prawie jak i my;)))

W Niemczech jest mi łatwiej... bo tam już umiem się poruszać. Ale tu jest mi lepiej ... niewatpliwie jestem bardziej po ludzku traktowana... Na resztę niedogodności zgodziłam się świadomie...  Byłam dokładnie poinformowana co mnie czeka i dano mi czas do namysłu...Po drodze (już po frncuzkiej stronie) staneliśmy aby zrobić w Lidlu zakupy... i tu miałam niespodziankę... bo co podobne to podobne a reszta ...cholera wie co i na pewno nie bedzie jak sie zapytać... Ale dam radę bo umiem improwizować..., a właściwie najlepiej mi wychodzą dania na przysłowiowym gwożdziu... ))))
24 września 2013 21:31
Misia1710

Ugotowala ziemniaki z porem i marchewka (wiecej pora i marchewki niz ziemniakow),potem to wszystko zmiksowala i dodala jakiejs niezjadalnej ich kielbasy...i to wszystko.Bez przypraw(tylko sol) a bron Boze Vegeta  bo to niezjadalne jest.

O,fuuuu!Czyli wnioskuję,że nie dopuszcza Cię do garów...Nie masz możliwości dla siebie czegoś innego ugotować?Taka zupina moze byc całkiem znośna ale dosmaczona.Powiedz jej ,że u nas się inaczej troche jada i że jak u niej pracujesz, to nie możesz głodna chodzić!Ach, zżymam się na takie teksty jak ktoś pisze ,że w robocie głodny chodzi!!Szlag mnie trafia!!!
24 września 2013 21:34 / 1 osobie podoba się ten post
No jak się zaczyna to się kończy bo ja zaraz coś powiem
24 września 2013 21:36 / 3 osobom podoba się ten post
kasia63

O,fuuuu!Czyli wnioskuję,że nie dopuszcza Cię do garów...Nie masz możliwości dla siebie czegoś innego ugotować?Taka zupina moze byc całkiem znośna ale dosmaczona.Powiedz jej ,że u nas się inaczej troche jada i że jak u niej pracujesz, to nie możesz głodna chodzić!Ach, zżymam się na takie teksty jak ktoś pisze ,że w robocie głodny chodzi!!Szlag mnie trafia!!!

Kochana...jak powiedzialam ze u nas sie doprawia wszystko i chcialam cos dla nich ( 2 ludzi pod opieka) ugotowac to powiedziala ze u nas jedza jak swinie.Cala afera byla...koordynatorka,telefony z biura itd. Po tym pozwolila mi cos ugotowac.Zjadla wszystko...Teraz ona gotuje albo ja pod jej dyktando.Jak nie widzi to cos tam od siebie dorzuce i da sie zjesc.
24 września 2013 21:39 / 1 osobie podoba się ten post
MeryKy

Jak miałam naście lat to jeździł taki szmaty, butelki itp. skupował. Czerwony jak księżyc ,chyba jabole i denaturat pił? Ludzie mówili że je psy. I autentycznie w tym czasie u nas nie uświadczyłaś żadnego bezpańskiego psa.

Aż sprawdziłam z którego Ty roku - bo tego skupującego szmaty i butelki tez pamiętam z mojego dzieciństwa.... jeżdził u nas takim drewnianym wozem ciągniętym przez konia.... Psy u nas na pewno jedli ... choć nie wim dlaczego... jakby nie mamy tego w kulturze...)))
24 września 2013 21:39
czarna11

no tak ja zawsze mape do góry nogami trzymałam...hahaha   ,,, no to wino i pralinki i można sie gubić,,, ja mam zawsze problem dwie ulice na krzyż a ja i tak skrece tam gdzie nie trzeba hahaha

No co Ty czarna! a ja myślałam,że tylko ja tak mam...ale przez to częstew zawracanie manewry ma obcykane na perfekt.
Zakładamy klub "wjeżdżających za późno lub za wcześnie"? Zostaniesz prezeską a ja vice...lub na odwrót...bić się nie będziemy:)))pozdrawiam.
24 września 2013 21:42
Misia1710

Kochana...jak powiedzialam ze u nas sie doprawia wszystko i chcialam cos dla nich ( 2 ludzi pod opieka) ugotowac to powiedziala ze u nas jedza jak swinie.Cala afera byla...koordynatorka,telefony z biura itd. Po tym pozwolila mi cos ugotowac.Zjadla wszystko...Teraz ona gotuje albo ja pod jej dyktando.Jak nie widzi to cos tam od siebie dorzuce i da sie zjesc.

Wiesz co ja też tak miałam,babka gotowała tylko zupę z makaronem albo ziemniaki ze śmietaną,czasem mi udalo się usmażyć placki ziemniaczane,bo to lubiła,ja poprostu powiedziałam że ja nie będe tego jadła, będę gotowała tylko dla siebie i tak było.A ona jadła tą zupę co ugotowała 3 dni.
24 września 2013 21:43 / 2 osobom podoba się ten post
nowadanuta

Aż sprawdziłam z którego Ty roku - bo tego skupującego szmaty i butelki tez pamiętam z mojego dzieciństwa.... jeżdził u nas takim drewnianym wozem ciągniętym przez konia.... Psy u nas na pewno jedli ... choć nie wim dlaczego... jakby nie mamy tego w kulturze...)))

A ja pamietam też takiego co stawał na podwórku i wołałą - noże ostrze,garnki lutuję!!!!Matko moja gdzie te czasy -możnaby pomyśleć ,że my jakie dinozaury czy cuś:):):)
24 września 2013 21:44 / 4 osobom podoba się ten post
kasia63

A ja pamietam też takiego co stawał na podwórku i wołałą - noże ostrze,garnki lutuję!!!!Matko moja gdzie te czasy -możnaby pomyśleć ,że my jakie dinozaury czy cuś:):):)

O matko i córko ja tez to pamiętam,oj to my starsze od węgla?
24 września 2013 21:44 / 1 osobie podoba się ten post
Malina

Wiesz co ja też tak miałam,babka gotowała tylko zupę z makaronem albo ziemniaki ze śmietaną,czasem mi udalo się usmażyć placki ziemniaczane,bo to lubiła,ja poprostu powiedziałam że ja nie będe tego jadła, będę gotowała tylko dla siebie i tak było.A ona jadła tą zupę co ugotowała 3 dni.

No wlasnie ja placki ziemniaczane zrobilam z sosem pieczarkowym...prawie talerz wylizala!
24 września 2013 21:48
kika1

... do wiaderka z maka na trzy dni wrzucasz... by sie dobrze przeczyscily... czy tez masz inna metode... Zajmowalam sie skupem winniczkow... odbiorcow bylo od liku... tylko slimakow troche malo...

Tak, pojemnik z maka. No popatrz, ale to na zbierane, a my szukalismy odbiorcy hurtowego, a najlepiej od razu jakas restauracji, ktorej bysmy na biezaco produkcje dostarczali. Skup - to tylko raz w roku, a my mielismy produkcje caly rok.
Ostatnimi czasy nawet skup nie dziala, chociaz w naszej okolicy tego towaru od groma i ciut ciut.