A musisz go sama podnosić ??? Jak ma endoprotezy to chyba mało aktywny, nie wiem. To troche "inny" pacjent.
A musisz go sama podnosić ??? Jak ma endoprotezy to chyba mało aktywny, nie wiem. To troche "inny" pacjent.
Też ciekaw jestem i proszę kogoś o odpowiedź!
Napiszę natomiast KU PRZESTRODZE czego nie robić (z własnego, krótkiego doswiadczenia) :
Jak już wspominałem, na pierwszej Stelli (zastępstwo) miałem b.ciężką babcię. Potem na kolejne 2mce przyjechał poprzedni zmiennik. Tydzień przed końcem, podczas kolejnego przenoszenia babci wypadł mu dysk. Rodzina zawiosła go do lekarza, który mu ten dysk nastawił. Opiekun z zaciśniętymi zębami, mimo bólu, pracował jeszcze ten ostatni tydzień. Po powrocie do PL okazało się (przeswietlenia, wizyty u lekarzy) że ma uszkodzony nerw i być może zostanie inwalidą..... :(
No widzisz Bystry, ja podnosiłam dzisiaj babcię z pomocą ręcznika. Dlatego w ten sposób aby mi dysk np. nie wypadł. Trzeba myśleć, myśleć i działać. To nie jest łatwa praca. Nie wiem, czy wzięłabym się za podnoszenie babci leżącej na wznak na podłodze. Jeżeliby pomagała to tak, jeżeli nie kombinowałabym. Moja babcia jak upadnie to do wstawania najpierw obraca się na kolanka, bo tak nam łatwiej. Ona czuje się pewniej i ja niczego sobie na zarywam.
Bystry istnieje jeszcze coś takiego jak moje własne poczucie co mogę robić z moją umową o pracę. Nie mam ochoty dzielić się wszystkim, ze wszystkimi. To moja umowa, moje warunki pod którymi się podpisałam. Jak uznam za stosowne to stanę na Rynku w Krakowie i głośno je odczytam. A na razie co moje to moje. Trudno. Mogę coś tam podać ale wybacz, całej umowy Ci nie przepiszę ;-))
Zgadza się Bystry.Nie wiem co jest w polskich umowach,bo przez firmę nie pracuję,ale czynnosci medyczne w Niemczech mogą wykonywac osoby wykwalifikowane,naszych dyplomów nie uznają,no chyba że po nostryfikacji.
Myslę ,że tak,córka podopiecznej przychodzi ok 16,wtedy wychodzę,zdarza się,ze wczesniej wpadnie,ale wtedy się melduje.
Droga Romano, cały system niemieckiej edukacji jest nakierowany na wyłonienie i nauczanie ludzi do pracy rękoma i do pracy głową... Trochę poznałam ten kraj ... Tą ich hierarchię ... To takie mrowisko, w którym każdy ma ambicje być jak najwyżej .... Braki w dołach swojego mrowiska uzupełniają cudzoziemcami ...
Opiekun_Janusz przypomniał mi jeszcze o jednej rzeczy w tym temacie:
Opiekunowi WOLNO nic nie umieć ;) - już wyjaśniam co mam na myśli i PROSZĘ Wszystkich bardziej doświadczonych o informację czy rzeczywiście tak jest...
Otóż pół roku temu, będąc kompletnie "zielonym" w temacie jakiejkolwiek "ludzkiej" opieki (umiałem się opiekować ale.... samochodem ;), życie zmusiło mnie do kompletnego przebranżowienia się. Żeby nauczyć się tej Opieki, zgłosiłem się jako wolontariusz do pracy w DPSie. Tam pchałem się do jak najcięższych przypadków, by zdobyć jak najszybciej, jak najwięcej doświadczenia. W sumie udało mi się i wyjechałem z przekonaniem, że poradzę sobie z każdym! przypadkiem. Musiałem dużo robic i dziwiło mnie, dlaczego nie obarczono mnie jeszcze tak prostymi czynnościami jak zmiana opatrunku na nodze (podopiecznej oczywiście) i dawkowanie lekarstw. Na kolejnej Stelli, gdzie korzystam już z wiadomości pisanych na forum, dowiedziałem się, że MY - Opiekunowie/ki Os Starszych tylko w stosunku do PL firm musimy wykazywać się jakimś doświadczeniem. Dla Niemców nie mając specjalistycznego "ichniejszego" wykształcenia, jesteśmy tylko "pomocą" i nawet najprostszych "medycznych" rzeczy nie powinnismy robić! I to podobno jest w niemieckiej wersji umowy, która ma się nijak do wersji polskiej.... Teoretycznie więc wygląda to tak, że Niemcy podpisują umowę na przysłanie im osoby "do pomocy" w sprawach "niemedycznych", a polska firma wysyła im osobę która podpisuje w umowie, że jest wszechstronnie, medycznie przygotowana..... jak to więc z tym jest? - kolejne kuriozum???