TaliHehe ja mam dokładnie to samo Wichura... w Polsce się mniej ściskam i buziakuje niż tutaj... no oczywiście pominąwszy moje Kochanie... hehehe
pozdrawiam Cie i dodam tylko, że też jestem germanistką na wyjeździe...
A jak to z Tobą było? Tez utraciłaś pracę w szkole?
Mi się wydawało, że poza szkołą to nie ma życia - ciągle mnie do dodatkowych zadań przydzielano, do pracy w różnych komisjach, opiekunem samorządu uczniowskiego byłam, organizowałam wymiany, wyjeżdżałam z dyrektorem na spotkania do naszej partnerskiej szkoły w Niemczech. Były wprawdzie inne germanistki w szkole, ale ja jedyna bez męża i bez dzieci a też energiczna jestem i w sumie te dodatkowe prace nie były dla mnie uciążliwe szczególnie, bo lubię jak się coś dzieje. I wydawało mi się, że mam fajną pracę. No może i nie była zła, ale dopiero w Niemczech przy dziadku odżyłam psychicznie - żadnego stresu, terminów, ciągle czegoś do załatwienia, nie ma użerania się z trudną młodzieżą (a pracowałam w gimnazjum i to takim z dzieciakami z "trudnych" dzielnic w większości), a co gorsza z ich rodzicami, ciągłych wywiadówek, szkoleń, rad pedagogicznych i ciągle za słabych wyników egzaminów gimnazjalnych. Jedyne co na minus, to oddalenie od domu, ale w końcu jest Internet, są telefony, a też mam chyba zdolność szybkiego przystosowywania się. Ale teraz mogę w końcu pojechać sobie w Tatry moje ukochane o każdej innej porze roku niż tylko lato lub zima, mogę na wakacje zagraniczne pojechać np. w październiku, kiedy to taniej i nie aż tak gorąco jak latem. No i zarabiam prawie 3 razy tyle. Na razie jestem bardzo zadowolona, chociaż wiadomo - to nie praca na zawsze.