Witajcie koleżanki po fachu! A no dla kasy się tu przyjeżdża a nie z miłości. Ja zaczynałam 13 lat temu o 14 zaraz będzie. Oczywiście, że przyjechałam zarobić pieniążki. Pracowałam na czarno. Nie miałam doświadczenia, ale mam talent do tego zawodu. Nie śmiać się, nie wiem jak to inaczej określić. Moja pierwsza pacjentka była po wylewie, częściowo sparaliżowana. Mówiła bardzo niewyraźnie, ale rozumiałam ją. BYła bardzo trudną podopieczną. Chciała,żeby z nią ciągle przebywać. A ja niedoświadczona i mało zorientowana w postępowaniu z takimi przypadkami byłam na każde skinienie mojej podopiecznej. Większego błędu w tej pracy nie da się zrobić. Wytrzymałam jeszcze 4 trzymiesięczne zmiany u tej Pani i uciekłam do innej, słabiej płatnej pracy. Byłam wycieńczona psychicznie ciągłym nawoływaniem pacjentki. A ponieważ nie określiłam od początku granic nie mogłam już tego zmienić. Tak się nie dało pracować. Odchorowałam tę pracę bardzo. Odeszłam stamtąd nie informując rodziny, że nie wrócę, bo oni nie zrozumieliby dlaczego odchodzę skoro Mama tak mnie lubi. Wiem, że do dziś mają do mnie pretensje, że to było nieładne. Ja też wiem, że nie było ładne , ale inaczej nie uwoliłabym się z tych pętów. W drugiej pracy już wiedziałam, że pracować trzeba dobrze , ale niekoniecznie swoim kosztem. Zresztą pacjent był SUPER! Do dziś wspominam go z szacunkiem . Zmarł mi na rękach. Odszedł cicho po kilku miesiącach leżenia w łóżku. Hallo! Herr Hofman, ich vergesse Sie nie! Może kolejnym razem opowiem o Doktorze, który miał charyzmę.