Moje drogie, wyobraźcie sobie, że po tym tygodniu, który miał ostatecznie rozstrzygnąć kwestie mojego przeniesienia, rozmawiałam z agencją (jestem z nimi w stałym kontakcie od poniedziałku w tej sprawie) miałam ostatni dzwonek, bo pogadać z córką. Okazji było wiele, ale nie umiałam zdobyć się na odwagę, kluczyłam wokół tematu i koniec końców udawałam, że jest OK, zaciskając zęby i stresując się coraz bardziej. Prosiłam panie z agencji, żeby nie rozmawiały z rodziną przede mną, bo chcę być fair i wyjaśnić sprawę.
Po wczorajszych i dzisiejszych wyczynach dziadka i ostatecznej rozmowie z agencją (która już chciała zaproponować mi nowy kontrakt, ale po sprawdzeniu w papierach okazało się, że pani z demencją, więc koordynatorka orzekła, że mnie tam nie pośle - plus dla PM24) przyszła córka z pampersami, ja westchnęłam i powiedziałam, że musze jej coś powiedzieć. A ona na to, że ona mi też.
I co się okazało??
Ano oazało się, że ona już całkiem niezależnie ode mnie rozmawiała z agencją, że z dziadkiem jest już tak źle, że nie mogą trzymać opiekunki dłużej niż maksymalnie 6 tygodni (a ja mialam zostać 9) i że widzi, że się wykańczam, a poza tym prawdopodobnie w najbliższym czasie będzie zmuszona oddać ojca do Heimu, bo tutaj nikt nie jest w stanie mu pomóc, a tam będzie miał fachową, 24h opiekę pod katem doświadczonego personelu. Tylko ona nie wiedziała, jak mi to powiedzieć, bo nie chciała, żebym pomyslała, że robię coś nie tak; widziała, jak świetnie zajmowałam sie dziadkiem przez 4 miesiące, ale widzi, co się dzieje teraz i jaka jestem wykończona, powiedziała swojej agencji, że ja powinnam jechać do kogoś, kto jest w miarę mobilny, z kim będę mogła rozmawiać szlifując język i z kim będę mogła wychodzić, bo tego potrzebuję, a jej ojciec ... No cóż.
Płakała, gdy mi to mówiła, ale obie odetchnęłyśmy z ulgą. Wyobraźcie sobie, od tygodnia obie głowiłyśmy się nawzajem, jak powiedzieć drugiej dokładnie to, co każda miała na myśli.
Na pewno będzie mi smutno. Jej tez jest, jak widzi, co się dzieje z ojcem.
Ale kamień spadł mi z serca.
Jeszcze raz bardzo WAM WSZYSTKIM DZIĘKUJĘ za rady, słowa wsparcia i otuchy, trzymajcie kciuki, żebym trafiła jak najlepiej, to będzie dopiero moja druga stella, więc siłą rzeczy bardzo się boję
Ale szalenie się cieszę, że tak się to wszystko skończyło.
UFFFFFFFFFF :D