Na jak długo zwykle wyjeżdżacie na stelle?

17 grudnia 2014 18:32 / 2 osobom podoba się ten post
kacha25

TAK WŁASNIE KASIA MA RACJIE tez tak radze daj sobie umowe na miesiac z mozliwoscia przedłuzenia. nigdy niewiesz gdzie trafisz i na jakich ludzi a tak odrazu wybiegasz ,ze chcesz pracowac 2lata niewiedzac nawet gdzie:)i z kim

Wiadomo, że nie zadeklaruję się od razu na dłużej nie znając ludzi,
chodziło mi o sytuację gdy wszystko będzie  w miarę o.k. i chciałabym zostać.
To przypomina mi o innej kwesti- czy da się jakoś wybadać przed przyjazdem-mniej więcej-
jaka dana rodzina jest? Żeby sobie ew. stresu zaoszczędzić gdyby było nieciekawie.
17 grudnia 2014 18:47 / 5 osobom podoba się ten post
slonecznie

Wiadomo, że nie zadeklaruję się od razu na dłużej nie znając ludzi,
chodziło mi o sytuację gdy wszystko będzie  w miarę o.k. i chciałabym zostać.
To przypomina mi o innej kwesti- czy da się jakoś wybadać przed przyjazdem-mniej więcej-
jaka dana rodzina jest? Żeby sobie ew. stresu zaoszczędzić gdyby było nieciekawie.

Nio:)uspokoiłaś mnie:):):)
Rodziny nie da sie wybadac tak do końca-zawsze sie w trakcie pracy okazuje co i jak.Jak jest mozliwośc porozmawiania przed wyjazdem ze zmienniczka to cos więcej sie dowiedzieć mozna,pod warunkiem ,że relacje sa prawdziwe....Tak samo druga strona ,oni tez nie mają możliwości wybadania nas:)Zdarza sie tez ,że zmienniczce rodzina pasuje a Tobie nie i na odwrót.Jesteśmy wszyscy tylko ludzmi i trudno oczekiwać ,że zawsze bedzie super. Ale najlepiej jechac z nastawieniem pozytywnym:) Możesz miec oczy ze strachu jak koła młynskie, ale gębusia uśmiechnięta:)Każdy te dylematy przechodzil i przechodzi przed wyjazdem na nowe miejsce.Z czasem będziesz to traktować jak oczywista oczywistość:)
17 grudnia 2014 18:48 / 5 osobom podoba się ten post
slonecznie

Wiadomo, że nie zadeklaruję się od razu na dłużej nie znając ludzi,
chodziło mi o sytuację gdy wszystko będzie  w miarę o.k. i chciałabym zostać.
To przypomina mi o innej kwesti- czy da się jakoś wybadać przed przyjazdem-mniej więcej-
jaka dana rodzina jest? Żeby sobie ew. stresu zaoszczędzić gdyby było nieciekawie.

dziewczyny dobrze Ci radzą,pierwszy kontrakt weż sobie na np.2 miesiące ,a w razie dobrych warunków przedłuzysz. Możesz trafić taką pdp,że nawet miesiąć będzie Ci trudno wytrzymać. Jeśli chodzi o zmianę szteli to przecież możesz też z jednej na drugą przejechać nie wracając do Polski.
Przed wyjazdem jest bardzo trudno zgadnąc do jakiej rodziny jedziesz,bo zawsze na pierwszy rzut oka wydaje się cacy pięknie,a dopiero w praniu wychodzi co nie gra. Dopiero na miejscu tak naprawdę weryfikujesz dane jakie od agencji dostałaś.
17 grudnia 2014 20:35 / 5 osobom podoba się ten post
Tak jak dziewczyny juz tu pisały... Trudno jest przewidzieć, co zastaniesz na miejscu i jak zareagujesz....


Do mojej agencji zglosila się kobieta,polecana od dluzszego czasu przez jedną ze starych pracownic.
Osoba ta,pani X w kwiecie wieku (po 60-tce) wiele w życiu przeszła. Osoba przebojowa,swego czasu businesswoman....
W tym roku po ciężkiej chorobie zmarł jej mąż. Do samego końca go pielęgnowała, zastępowała wręcz pielęgniarki,praktycznie wszystko przy nim sama robiła.
Maz był jakiś czas w hospicjum. X była przy nim. W "wolnych chwilach" pomagała przy innych chorych....
No,taka szkole przeszła,ze szok.

Po stracie męża zaczela zabiegać o taka pracę, jak nasza. Uczyła się sama języka,dosyć slabo jej to wychodziło,ale pelna optymizmu i wiary w siebie bombardowała agencję telefonami.

Udało się,bo to czas przedswiateczny.

W zeszły poniedziałek trafiła na miejsce.

Nie znam szczegolow,wiem,ze PDP leżąca ( tu ten słaby niemiecki nie był aż taka przeszkodą). Do pomocy przychodzily pielęgniarki rano i wieczorem.
Ciężko, wiadomo,ale wydawało się,ze da radę.

Wczoraj dzwoniła do mnie babka z agencji (wie,ze znamy się z X) i w trakcie rozmowy mówi mi,ze X juz jest w domu w Polsce. Zrezygnowała. Proponowano jej,że poszukaja dla niej innego miejsca. Nawet nie chciała o tym słyszeć.....
17 grudnia 2014 20:41
basiaim

Tak jak dziewczyny juz tu pisały... Trudno jest przewidzieć, co zastaniesz na miejscu i jak zareagujesz....


Do mojej agencji zglosila się kobieta,polecana od dluzszego czasu przez jedną ze starych pracownic.
Osoba ta,pani X w kwiecie wieku (po 60-tce) wiele w życiu przeszła. Osoba przebojowa,swego czasu businesswoman....
W tym roku po ciężkiej chorobie zmarł jej mąż. Do samego końca go pielęgnowała, zastępowała wręcz pielęgniarki,praktycznie wszystko przy nim sama robiła.
Maz był jakiś czas w hospicjum. X była przy nim. W "wolnych chwilach" pomagała przy innych chorych....
No,taka szkole przeszła,ze szok.

Po stracie męża zaczela zabiegać o taka pracę, jak nasza. Uczyła się sama języka,dosyć slabo jej to wychodziło,ale pelna optymizmu i wiary w siebie bombardowała agencję telefonami.

Udało się,bo to czas przedswiateczny.

W zeszły poniedziałek trafiła na miejsce.

Nie znam szczegolow,wiem,ze PDP leżąca ( tu ten słaby niemiecki nie był aż taka przeszkodą). Do pomocy przychodzily pielęgniarki rano i wieczorem.
Ciężko, wiadomo,ale wydawało się,ze da radę.

Wczoraj dzwoniła do mnie babka z agencji (wie,ze znamy się z X) i w trakcie rozmowy mówi mi,ze X juz jest w domu w Polsce. Zrezygnowała. Proponowano jej,że poszukaja dla niej innego miejsca. Nawet nie chciała o tym słyszeć.....

No proszę i to jest  własnie puenta naszego trudu ,który nie jest czesto doceniany
17 grudnia 2014 20:51 / 1 osobie podoba się ten post
slonecznie

A ja mam bardzo ważne dla mnie pytanie-przepraszam jeśli powtórzę, a gdzieś już było.
Czy można wyjechać przez agencję na dłuższy czas non-stop? Czytałam na tym forum o takich
osobach, co piszą, że są już gdzieś rok bez przerwy. A dziś jak rozmawiałam z pośrednikiem (nie agencją)
to mi powiedział, że 3 miesiące maks i musi być chociaż kilka dni przerwy, bo to odgórne przepisy prawne.
Na stronie pewnej agencji z kolei pisze, że maksymalny czas pracy be przerwy u nich to 2 lata. Ja bym właśnie
chciała na 2 lata wyjechać non-stop- wiem, że będzie ciężko, ale to przemyślałam. Czy to jest możliwe przez
agencję?

Nigdy nie ma pewnosci ,ze PDP 2 lata przyzyje..
17 grudnia 2014 20:57 / 9 osobom podoba się ten post
basiaim

Tak jak dziewczyny juz tu pisały... Trudno jest przewidzieć, co zastaniesz na miejscu i jak zareagujesz....


Do mojej agencji zglosila się kobieta,polecana od dluzszego czasu przez jedną ze starych pracownic.
Osoba ta,pani X w kwiecie wieku (po 60-tce) wiele w życiu przeszła. Osoba przebojowa,swego czasu businesswoman....
W tym roku po ciężkiej chorobie zmarł jej mąż. Do samego końca go pielęgnowała, zastępowała wręcz pielęgniarki,praktycznie wszystko przy nim sama robiła.
Maz był jakiś czas w hospicjum. X była przy nim. W "wolnych chwilach" pomagała przy innych chorych....
No,taka szkole przeszła,ze szok.

Po stracie męża zaczela zabiegać o taka pracę, jak nasza. Uczyła się sama języka,dosyć slabo jej to wychodziło,ale pelna optymizmu i wiary w siebie bombardowała agencję telefonami.

Udało się,bo to czas przedswiateczny.

W zeszły poniedziałek trafiła na miejsce.

Nie znam szczegolow,wiem,ze PDP leżąca ( tu ten słaby niemiecki nie był aż taka przeszkodą). Do pomocy przychodzily pielęgniarki rano i wieczorem.
Ciężko, wiadomo,ale wydawało się,ze da radę.

Wczoraj dzwoniła do mnie babka z agencji (wie,ze znamy się z X) i w trakcie rozmowy mówi mi,ze X juz jest w domu w Polsce. Zrezygnowała. Proponowano jej,że poszukaja dla niej innego miejsca. Nawet nie chciała o tym słyszeć.....

Pielęgnować kogoś z rodziny a kogoś obcego to dwie różne sprawy. Wiem bo sama to przeszłam. To co w przypadku rodziny było naturalne, w przypadku obcej osoby jest niezmiernie trudne. Trzeba się bardzo starać. Nie każdy jest w stanie się przestawić. I wtedy może być problem. Na naszą pracę duży wpływ ma nasze nastawienie. Jeśli pozytywnie podchodzimy do PDP więcej jesteśmy w stanie "znieść". Nielubiany PDP po prostu drażni. Chyba, że ktoś ma tak profesjonalne podejście, że potrafi się całkowicie odciąć emocjonalnie. Ale nie każdy ma taki dar. Dlatego potem wiele z nas tak przeżywa odejście PDP.
05 stycznia 2015 14:46
Zazwyczaj wyjeżdżam na 8 tygodni. Okres w sam raz, bo mimo, że do domu daleko nie mam, to jednak męczące jest dla mnie jeżdżenie tam i z powrotem.
05 stycznia 2015 19:15 / 3 osobom podoba się ten post
Jak Bóg da a De kasę. DDD
05 stycznia 2015 20:07 / 1 osobie podoba się ten post
didusia

Jak Bóg da a De kasę. DDD

Ha,ha,ha.......dobre Didusia !
Bardzo dobre, w samo sedno.
05 stycznia 2015 20:54
basiaim

Tak jak dziewczyny juz tu pisały... Trudno jest przewidzieć, co zastaniesz na miejscu i jak zareagujesz....


Do mojej agencji zglosila się kobieta,polecana od dluzszego czasu przez jedną ze starych pracownic.
Osoba ta,pani X w kwiecie wieku (po 60-tce) wiele w życiu przeszła. Osoba przebojowa,swego czasu businesswoman....
W tym roku po ciężkiej chorobie zmarł jej mąż. Do samego końca go pielęgnowała, zastępowała wręcz pielęgniarki,praktycznie wszystko przy nim sama robiła.
Maz był jakiś czas w hospicjum. X była przy nim. W "wolnych chwilach" pomagała przy innych chorych....
No,taka szkole przeszła,ze szok.

Po stracie męża zaczela zabiegać o taka pracę, jak nasza. Uczyła się sama języka,dosyć slabo jej to wychodziło,ale pelna optymizmu i wiary w siebie bombardowała agencję telefonami.

Udało się,bo to czas przedswiateczny.

W zeszły poniedziałek trafiła na miejsce.

Nie znam szczegolow,wiem,ze PDP leżąca ( tu ten słaby niemiecki nie był aż taka przeszkodą). Do pomocy przychodzily pielęgniarki rano i wieczorem.
Ciężko, wiadomo,ale wydawało się,ze da radę.

Wczoraj dzwoniła do mnie babka z agencji (wie,ze znamy się z X) i w trakcie rozmowy mówi mi,ze X juz jest w domu w Polsce. Zrezygnowała. Proponowano jej,że poszukaja dla niej innego miejsca. Nawet nie chciała o tym słyszeć.....

jak widać nie każdy wytrzymuje... Mam wrażenie, że z każdym, kolejnym wyjazdem jest łatwiej pokonać tęsknotę, czy pogodzić się z rozłąką.Ale Twojej znajomej to pewnie nie dotyczy, bo raczej nie zdecyduje sie na kolejny wyjazd :)
05 stycznia 2015 20:54
basiaim

Tak jak dziewczyny juz tu pisały... Trudno jest przewidzieć, co zastaniesz na miejscu i jak zareagujesz....


Do mojej agencji zglosila się kobieta,polecana od dluzszego czasu przez jedną ze starych pracownic.
Osoba ta,pani X w kwiecie wieku (po 60-tce) wiele w życiu przeszła. Osoba przebojowa,swego czasu businesswoman....
W tym roku po ciężkiej chorobie zmarł jej mąż. Do samego końca go pielęgnowała, zastępowała wręcz pielęgniarki,praktycznie wszystko przy nim sama robiła.
Maz był jakiś czas w hospicjum. X była przy nim. W "wolnych chwilach" pomagała przy innych chorych....
No,taka szkole przeszła,ze szok.

Po stracie męża zaczela zabiegać o taka pracę, jak nasza. Uczyła się sama języka,dosyć slabo jej to wychodziło,ale pelna optymizmu i wiary w siebie bombardowała agencję telefonami.

Udało się,bo to czas przedswiateczny.

W zeszły poniedziałek trafiła na miejsce.

Nie znam szczegolow,wiem,ze PDP leżąca ( tu ten słaby niemiecki nie był aż taka przeszkodą). Do pomocy przychodzily pielęgniarki rano i wieczorem.
Ciężko, wiadomo,ale wydawało się,ze da radę.

Wczoraj dzwoniła do mnie babka z agencji (wie,ze znamy się z X) i w trakcie rozmowy mówi mi,ze X juz jest w domu w Polsce. Zrezygnowała. Proponowano jej,że poszukaja dla niej innego miejsca. Nawet nie chciała o tym słyszeć.....

jak widać nie każdy wytrzymuje... Mam wrażenie, że z każdym, kolejnym wyjazdem jest łatwiej pokonać tęsknotę, czy pogodzić się z rozłąką.Ale Twojej znajomej to pewnie nie dotyczy, bo raczej nie zdecyduje sie na kolejny wyjazd :)
05 stycznia 2015 21:12
marikana

jak widać nie każdy wytrzymuje... Mam wrażenie, że z każdym, kolejnym wyjazdem jest łatwiej pokonać tęsknotę, czy pogodzić się z rozłąką.Ale Twojej znajomej to pewnie nie dotyczy, bo raczej nie zdecyduje sie na kolejny wyjazd :)

a ja sie wypalac zaczynam...im dluzej jezdze tym krocej chce byc w de....kiedys pracowalam po 2 mies teraz 1 miesiac to dlugo dla mnie...moze to zmeczenie
05 stycznia 2015 21:24
marikana

jak widać nie każdy wytrzymuje... Mam wrażenie, że z każdym, kolejnym wyjazdem jest łatwiej pokonać tęsknotę, czy pogodzić się z rozłąką.Ale Twojej znajomej to pewnie nie dotyczy, bo raczej nie zdecyduje sie na kolejny wyjazd :)

A u mnie jest na odwrot,jezdzilam na 4 miesiaca ,przerwy w domu 2 tygodnie i dakej zas w kolo macieja.Jezdze teraz na 2 miesiace i dla mnie to dlugi okres,zmniejszylam zmiany co 6 tygodni.Ale pierwszy moj dzien po przyjezdzie to totalny dol tesknota ,chodze i rycze jak wol.Im dluzej jezdze widze ze coraz ciezej to przezywam,nie wiem co bedzie dalej,....
05 stycznia 2015 21:41 / 1 osobie podoba się ten post
ania52

a ja sie wypalac zaczynam...im dluzej jezdze tym krocej chce byc w de....kiedys pracowalam po 2 mies teraz 1 miesiac to dlugo dla mnie...moze to zmeczenie

Aniu mam dokładnie tak samo... A tu jeszcze 4 lata spłaty kredytu na remont domku. W ciągu 1,7 mies.. tylko 3 miesiące w domu jak policzyłam.