Dzień dobry w pochmurny,sobotni poranek. Chłodno,zmarzły mi trochę dłonie trzymające kubek z kawą . Czyżbym wkrótce musiała zrezygnować z kawki na tarasie?
. Dzisiaj wyłączyłam budzik,który zadzwonił o 7:15 i przymknęłam jeszcze oko. Musiało mi się przysnąć chwilę i jakież było moje zdziwienie,kiedy parę minut później zobaczyłam stojącą w drzwiach mojego pokoju,zapłakaną pdp
. Była w toalecie,usłyszała mój budzik,myślała że to ktoś dzwoni do drzwi. Wyjrzała przez szybę ,nikogo nie było więc pomyślała ,że to ja sobie poszłam i zostawiłam Ją samą. Ależ się ucieszyła,kiedy zobaczyła że jednak jestem
. Nie wiem jak udało się Jej zejść po schodach,nawet nie chcę myśleć o tym,co by było,gdyby z nich spadła . Odprowadziłam Ją do łóżka i zajęłam się swoimi ,porannymi rytuałami. Kawka wypita,wiadomości przeczytane,poszłabym pod prysznic,ale nigdy nie wiem,kiedy przyjdzie pończoszanka i muszę otworzyć jej drzwi. Przygotuję więc śniadanie i posiedzę jeszcze w ciszy. Jak tylko pdp wstaje,to pierwsza rzecz jaka Ją interesuje,to telewizja. Telewizor włączony non stop
. Innych zainteresowań,niestety,nie ma .
Sloneczko nieśmiało wyłania się zza chmur,życzę Wam spokojnej,pogodnej soboty