Jak minął dzień 10

18 sierpnia 2020 21:09 / 5 osobom podoba się ten post
Tak mija każdy dzień, spokojnie, lajtowo. Dziś dziadek pomieszał w pilocie tv, w dodatku, po południu okazało się, że i baterie już były kaput. Do 17 nie oglądał tv, dopiero potem kupiłem baterie i telewizor już funkcjonuje. Ja mam u góry swój, ale bardzo rzadko go włączam. 
Po powrocie planuję wycieczkę do krainy Narnii. Poczuć magię tajemniczego świata i zażyć złotej polskiej jesieni w górach. Ale póki co, to od jutra zostanie mi sześć tygodni. 
18 sierpnia 2020 21:49 / 3 osobom podoba się ten post
Dzień w napięciu, bo czekaliśmy na wynki rekrutacji na studia. I syn się na Politechnikę Warszawską dostał! Na razie na trzeci z wybranych kierunków, ale ma szansę na ten, który wpisał na czele listy. To bierze udział w drugim etapie rekrutacji- nic nie traci, bo może "wskoczyć" tam, gdzie chciał najbardziej- na automatykę, robotykę i informatykę, a jeśli nie, to zostaje na mechatronice- na którą już się dostał. Kamień z serca...
Syn przyjaciółki też się dostał- tam, gdzie chciał. To już wszyscy możemy spać spokojnie. Choć jeszcze te trzy dni potrzymam kciuki- a może się mu uda...
Tutaj dzień jak codzień- też lajtowo. Przyjechała dziś koleżanka, z którą fajnie mi się chodzi, czy rowerem jeździ- to będzie z kim pogadać.
19 sierpnia 2020 15:00 / 3 osobom podoba się ten post
Dzień ruszył od przedwczesnej pobudki podopiecznego, dyskusją o osach w ogrodzie i którędy chodzić (pdp. kierował mnie w stronę gniazda, nie odwrotnie), potem zakupiona taśma do ćwiczeń nie taka i będzie zwrot. Wysłał mnie do ratusza zanieść jego papiery, a tu patrzę- we środy zamknięte...
No i tak to idzie...
19 sierpnia 2020 19:04 / 3 osobom podoba się ten post
Ehh z tym moim Parkinsonowcem, sądny dzień. Omamy ma dziś przeogromnie,  w zasadzie nawołuje co chwilę. Przy tym jeszcze trzeba się zadać dziadkiem z demencją, który przy babci nakręca się na swoje fazki. Ręce mi dziś opadają
19 sierpnia 2020 19:30 / 1 osobie podoba się ten post
pulpecja86

Ehh z tym moim Parkinsonowcem, sądny dzień. Omamy ma dziś przeogromnie,  w zasadzie nawołuje co chwilę. Przy tym jeszcze trzeba się zadać dziadkiem z demencją, który przy babci nakręca się na swoje fazki. Ręce mi dziś opadają


Jutro będzie lepiej, zobaczysz 
19 sierpnia 2020 20:54 / 4 osobom podoba się ten post
Mój dziadek już zasypia, a ja zaraz w necie "oglądam" a raczej czytam mecz Bayernu.
Dzień fajny. Swoim  "lambordżini" pojechałem na spotkanko z opiekunką.
Kawałek za miasto, do malutkiej kawiarenki nad jeziorkiem. 
W przyszłym tygodniu też się spotkamy
A tak dzień, jak co dzień. 
20 sierpnia 2020 07:52 / 3 osobom podoba się ten post
Wczoraj po południu rower z naprawy odebrałam. Tak mało "po polsku"- tutejszy hausmaister nie wymienił sam dętki, tylko powlókł sprzęt do rowerowego
Dziś trochę pojeżdżę, żeby "cztery litery" przyzwyczaić. W moim domowym rowerze siodełko jest inne i zawsze przy zmianie trochę mnie pobolewa Ale cieszę się, że jest- mogę się kręcić po okolicy. Z GPS-em w telefonie.
20 sierpnia 2020 09:01 / 4 osobom podoba się ten post
Witajcie witajcie. Pewnie nie ten topik ale po dzisiejszej nocce mało co na oczy ? widzę, a tu cały dzień przede mną. Babcie omamy nie odpuszczają. Przychodzą polega tylko żeby lekarstwa podać. Jedna jest sympatyczna i stara się zawsze jakoś pomóc, ale druga to jest jakaś porażka. Chyba nie zdaje sobie sprawy że ja tu jestem z dziadkami non stop i czasem nie mam na coś zwyczajnie siły albo w natłoku spraw coś z pamięci uleci. Ale pewnie wszyscy znacie to z autopsji. Ta fajna pflege powiedziała mi że jestem już 3 opiekunką z rzędu która nie wiedziała jaka jest prawdziwa sytuacja na miejscu. 
20 sierpnia 2020 14:47 / 3 osobom podoba się ten post
pulpecja86

Witajcie witajcie. Pewnie nie ten topik ale po dzisiejszej nocce mało co na oczy ? widzę, a tu cały dzień przede mną. Babcie omamy nie odpuszczają. Przychodzą polega tylko żeby lekarstwa podać. Jedna jest sympatyczna i stara się zawsze jakoś pomóc, ale druga to jest jakaś porażka. Chyba nie zdaje sobie sprawy że ja tu jestem z dziadkami non stop i czasem nie mam na coś zwyczajnie siły albo w natłoku spraw coś z pamięci uleci. Ale pewnie wszyscy znacie to z autopsji. Ta fajna pflege powiedziała mi że jestem już 3 opiekunką z rzędu która nie wiedziała jaka jest prawdziwa sytuacja na miejscu. 

To wychodzi, że firma kantuje. Mogę zrozumieć, że jakaś opiekunka nie zgłosi firmie jak jest, zaciśnie zęby i przeczeka. Ale kilka kolejnych???
 
Dziś siedziałam nad rzeczką pomiędzy dwiema miejscowościami  i jechały rowerami dwie panie- z daleka słyszałam, że Polki. Zagadałam. Sympatyczne. Może się jeszcze na siebie natkniemy A rano spotkałam tutejszą koleżankę. Spotykamy się we trzy jutro. Miło.
 
20 sierpnia 2020 15:21 / 3 osobom podoba się ten post
Werska

To wychodzi, że firma kantuje. Mogę zrozumieć, że jakaś opiekunka nie zgłosi firmie jak jest, zaciśnie zęby i przeczeka. Ale kilka kolejnych???
 
Dziś siedziałam nad rzeczką pomiędzy dwiema miejscowościami  i jechały rowerami dwie panie- z daleka słyszałam, że Polki. Zagadałam. Sympatyczne. Może się jeszcze na siebie natkniemy:-) A rano spotkałam tutejszą koleżankę. Spotykamy się we trzy jutro. Miło.
 

A no właśnie nie potrafię tego zrozumieć. Albo dziewczyny nie przekazują, albo firma nie chce przekazać że jest dość ciężko bo za wszelką cenę nie chcą stracić klienta 
20 sierpnia 2020 23:09 / 3 osobom podoba się ten post
Jak minęły, bo od wtorku nic tutaj nie napisałam. No dzieje się, dni szybko uciekają, za tydzień o tej porze będę juz w domu 
We wtorek uczestniczyłam w rodzinnym spotkaniu mojej pedepci. Brat, który kilka dni wcześniej mial urodziny,przyjechał do nas ze swoją żoną i zaprosił  swoje 3 siostry ,jedną   z mężem, a drugą, czyli moją pdp ze mną  na obiad do włoskiej restauracji. To u nich tradycja, że w każde urodziny spotyka się od lat tylko rodzeństwo z partnerami. Tym bardziej doceniam, że zostałam zaproszona .
Restauracja już mi znana, jedzenie wyśmienite, ale nie to najważniejsze. 
Uczestniczyłam oczywiście w rozmowach, ale uważnie też przysłuchiwałam sie ich rozmowom i zachowaniu.
Ci z Was, którzy "znacie "już  moją sztelę z pierwszego tutaj mojego pobytu, pamiętacie może, z jaką sympatią pisałam o  tej rodzinie. Zdania nie zmieniam a nawet powiem, że coraz bardziej oni wszyscy mi się podobają i naprawdę ich lubię. To jest "normalna "rodzina. Widać, że się kochają, troszczą o starszych, cieszą się sukcesami innych, wspólnie zastanawiają, jak można najlepiej pomóc tym,którzy tej pomocy potrzebują. Weseli, radośni, potrafią z siebie samych i z siebie nawzajem żartować. Kupa uśmiechu podczas wspomnień z dzieciństwa, lat szkolnych, no...tak jak u nas przy okazji takich spotkań . Skoro zawsze spotykali się tylko w rodzinnym gronie, to aha, myślę sobie, pewnie zaproszenie mnie ma na celu to, że będą mieli najstarszą siostrę z głowy, Gusia się nią zajmie. 
Nic podobnego, "Ty jesteś dzisiaj moim gościem ",od razu na początku zaznaczył jubilat. Całą gromadką wyruszyliśmy pieszo,ok 300m,ale moja babcia potrzebuje na taki dystans ok 15-20 minut. Pomagali "kierować "rolatorkiem ,nikt się nie irytował ,ze za wolno,ze za często  postoje, że się pocą bo gorąco, a tu wszystko na zwolnionych obrotach. Usadzali przy stole, nakładali, dolewali, z taką bratersko-siostrzaną miłością się o nią troszczyli. Moja babcia najstarsza-84 skończy we wrześniu, siostry kolejno 82 ,69 i brat 77. To ze względu na nią nie pojechano do Műnster,tylko przyjechano do niej. A później jeszcze kawa u siostry też tutaj mieszkającej i dalsze śmiechy, wspomnienia, wzajemne się przekrzykiwania . I dużo opowieści ze względu...na mnie. Bo oni wszyscy już  je dobrze znali,ale zależało im na tym, abym ja jak najlepiej mogła ich poznać. 
Miałam nawet okazję zobaczyć świadectwa szkolne ich mamy (teraz miałaby 112lat) z podstawówki i szkoły uczącej zawodu gospodyni domowej. Nie uwierzycie, ale obok nauki wyszywania,szycia czy robienia na drutach, była nauka patroszenia drobiu i przetwarzania mięsa .
Tak więc to był nie tylko miły, ale i pouczający dla mnie dzień .
A na koniec zostałam zaproszona, przy następnym moim tutaj przyjeździe, do Műnster. Na 2-3 dni. Bez babci. Mają to jakoś zorganizować, a mnie ma tam zabrać jej siostra z mężem, mieszkający w Dűsseldorfie. W opinii mieszkającego w Műnster brata pedepci, to jedno z piękniejszych miast w DE ,więc koniecznie chcą mi je pokazać. 
Nawet nie żałowałam,a właściwe to zapomniałam, że we wtorek pauza mi przepadła 
Jak widać, tak jak wszędzie, są ludzie i ludziska. O Niemcu można też powiedzieć-Człowiek. 
20 sierpnia 2020 23:41 / 3 osobom podoba się ten post
Moje wolne popołudnie przeniesione zostało na środę, bo we wtorek, jak pisałam wcześniej, spotkanie rodzinne miało miejsce. Pojechałam do Mőnschengladbach, a tam umówiłam się z koleżanką, mieszkającą na stałe w Dűsseldorfie. Kilka dni temu wróciła z urlopu w Polsce. Nie mogłyśmy spotkać się tam, to spotkałyśmy się tutaj. Przyjechała ze  swoją koleżanką, też Polką, z Poznania, bardzo sympatyczną.
Najpierw lody dla ochlody,a później shopping . Trochę "naszopingowałam ",ale na prawdę tylko to,co "niezbędne "kupiłam . Oczywiście wszystko w promocjach Innym razem się pochwalę .
Później znów lody, kawa, pogaduchy, śmichy-chichy  i czas szybko minął, trzeba było mi się zbierać na autobus. 
A to Gusia, szagajet po Gladbach 
Ta obok, to "nie nasza "
21 sierpnia 2020 05:59 / 2 osobom podoba się ten post
Gusia29

Moje wolne popołudnie przeniesione zostało na środę, bo we wtorek, jak pisałam wcześniej, spotkanie rodzinne miało miejsce. Pojechałam do Mőnschengladbach, a tam umówiłam się z koleżanką, mieszkającą na stałe w Dűsseldorfie. Kilka dni temu wróciła z urlopu w Polsce. Nie mogłyśmy spotkać się tam, to spotkałyśmy się tutaj. Przyjechała ze  swoją koleżanką, też Polką, z Poznania, bardzo sympatyczną.
Najpierw lody dla ochlody,a później shopping :oczko:. Trochę "naszopingowałam ",ale na prawdę tylko to,co "niezbędne "kupiłam :smiech3:. Oczywiście wszystko w promocjach :oczko1:Innym razem się pochwalę .
Później znów lody, kawa, pogaduchy, śmichy-chichy  i czas szybko minął, trzeba było mi się zbierać na autobus. 
A to Gusia, szagajet po Gladbach :-)
Ta obok, to "nie nasza "

No super fotka. i rzeczywiście pół TK max wykupione. A teraz pochwalijki.... 
21 sierpnia 2020 08:20 / 3 osobom podoba się ten post
Bożesz Gusia jak ja Ci zazdraszczam :) jestem w Berlinie  i bądźmy szczerzy baaaardzo lubię to miasto. Jest w nim taki jakiś klimat. Ale niestety nie mogę robić wędrówce że względu na pdp, a jeszcze wczoraj z wieczora zawaliły się dzieci podopiecznych. A pewnie zdajecie sobie sprawę jak to ich wybiło z rytmu jaki był nakreślony. A najgorsze że dzieci twierdzą że wiedzą wszystko naj naj i po trzykroć naj
21 sierpnia 2020 09:53 / 4 osobom podoba się ten post
pulpecja86

Bożesz Gusia jak ja Ci zazdraszczam :) jestem w Berlinie  i bądźmy szczerzy baaaardzo lubię to miasto. Jest w nim taki jakiś klimat. Ale niestety nie mogę robić wędrówce że względu na pdp, a jeszcze wczoraj z wieczora zawaliły się dzieci podopiecznych. A pewnie zdajecie sobie sprawę jak to ich wybiło z rytmu jaki był nakreślony. A najgorsze że dzieci twierdzą że wiedzą wszystko naj naj i po trzykroć naj

Zazdrościć można mi na pewno tego, że nikt z rodziny nie mówi opiekunce co ma robić i jak postępować z ich siostrą i matką. Nie są lekarzami, to rodzina nauczycieli, syn jest informatykiem. To my,opiekunki, jesteśmy z wymagającą opieki osobą przez cały czas. To nas pytają, tutaj przynajmniej, o to,czy zauważamy zmiany, postęp choroby, o jej zachowania, żeby wiedzieli, co mówić lekarzom podczas wizyt kontrolnych. 
Z szacunkiem się do nas odnoszą, bo,jak sami mówią, nie wyobrażają sobie przebywania sam na sam z siostrą czy matką, dłużej niż 2-3 godziny. Syn (58) już po pół godzinie jest zmęczony i zniecierpliwiony. Doceniają to,że wytrzymujemy 2 miesiące. Ale tak już jest, że do swoich bliskich mamy mniej cierpliwości, bo jesteśmy związani emocjonalnie, bo znamy ich z czasu przed chorobą i trudno jest nam pogodzić się z tym, co choroba z nich robi, że nie są już sobą. O tym im mówię jak też i o tym, że ja jestem tutaj w pracy i inaczej patrzę na osobę, którą się opiekuję. Poznaję swoich pedepciów już chorych, tego kim byli i czym zajmowali się wcześniej ,dowiaduję się od ich bliskich. Mnie taka wiedza, w przypadku pracy z demencyjną osobą, jest potrzebna. Dobrze jest znać jej wcześniejsze przyzwyczajenia czy zainteresowania. Tak, podejścia rodziny babci do opiekunki, można mi zazdrościć. 
Wolny czas ma większość z nas, zdarzało się, że miałam go więcej-cały dzień, dwa popołudnia i oczywiście codzienną 2-2,5 godz pauzę. 
A samej pracy? Nie wiem. Ja jestem zadowolona, ale ostatnia opiekunka nie była, to było dla niej zbyt męczące psychicznie i powiedziała, że nigdy więcej. Każdemu z nas pasuje coś innego. 
Zazdrościć można też tego, że naprawdę bardzo dobrze się tutaj czuję . Ten dom ma jakąś pozytywną energię. Koleżanka opiekunka z którą się tutaj poznałyśmy, lubi nas odwiedzać ,bo jak mówi, tutaj czuje się tak "normalnie i domowo ". Tutaj nie przeszkadza nikomu picie kawy kiedy ma się na nią ochotę, podjadanie między posiłkami, łasuchowanie, na zakupy można chodzić kiedy się chce i za chwilę raz jeszcze, bo o czymś zapomniałam. Jak chce się nam dłużej poleżeć z rana czy później lub wcześniej iść spać, to też żaden problem. Nawet zaraz po pauzie mogę  powiedzieć, że koniecznie muszę się 20-30 minut zdrzemnąć, bo zasnę na siedząco, no jest tak nieraz przecież,to też nie problem. 
Tylko za te pół godziny trzeba się babci zameldować 
I to wszystko jest powodem tego, że chcę tutaj wrócić, chociaż wcześniej myślałam o zmianach miejsc, wyjazdach w różne regiony, myślałam o Berlinie czy Hamburgu.