Życie po powrocie do Polski - temat Romany

22 listopada 2012 12:25
Anna 77 pięknie napisałaś wiele w twoim wpisie jest prawdy i to ,że jesteście młodzi i kochacie się wspaniałe słowa .Niestety nasze wyjazdy to wszystko kosztem naszej rodziny dzieci męża itd.wiem bo sama wyjeżdżam i mąż zostaje w domu moje dzieci 2 synów są już samodzielni ,ale zawsze pozostaje ta rozłąka.Musimy jakoś wytrwać i potrzeba nam dużo silnej woli i samozaparcia !!! Trzymaj się i nie poddawaj .Pozdrawiam
22 listopada 2012 12:28
Anna77 bo nasze życie jest troche jak zycie marynarza. Wypływamy na kilka miesiecy a potem wracamy na stały ląd jakim jest nasz dom. Mi jak jest ciężko to sobie myślę jak ciężko jest innym co nie mają wcale prac i ledwo ciągną z dnia na dzień.
22 listopada 2012 12:42
Anna, u mnie do tego o czym piszesz dochodzi:

-A teraz jak wrócisz, to już więcej nie wyjedziesz?-

Jednak nie widzę innego rozwiązania jak praca tutaj, mimo przerabiania tematu na 20 różnych sposobów...
22 listopada 2012 12:52
Anno 77 tez mnie cos takiego dopada,mam wyrzuty sumienia ,ze dzieci mnie nie widzą itp itd.Robie tak jak ty rachunek sumienia ,czy warto?A najbardziej wkurza mnie to,że niemieccy pracodawcy nie doceniają naszego poświęcenia,choc wiedzą bardzo dobrze ,że zostawiamy rodziny w Polsce,traktują nasz często jak swoja własnośc,cudzoziemke,która powinna być wdzięczna ,że wogóle pracuje.Nie wszystkie rodziny są takie,ale jest ich niemało.Efektem moich rozmyslań ,jest ustalenie reguł na jakich pracuję,oraz wynagrodzenia,trzymam sie tego nie odpuszczam i nie załuje ,bo wyjechalam po to ,aby mojej rodzinie było lepiej.
22 listopada 2012 12:59
Taa, u mnie, Romana - tak samo ... Mamo, a kiedy bedziesz z nami? Kurde ... Nie wiem. Wiem, ze nie moge przestac jezdzic. Slubny tez czasami wpada w dolek, wtedy musze stawac na wysokosci zadania i zdalnie pocieszac, ze bedzie lepiej, w duszy za to sciska beton. Ale - kurcze - gdyby nie te wyjazdy - nie wiem, jakbysmy sobie poradzili, wiekszosc z nas tak ma - tylko cena jest wysoka.



Anna77: tez liczylam sobie, ze w koncu bede mogla pracowac tak 2 na 2, albo 3x3 (2, 3 w DE, 2,3 w PL), ale niestety, nasze stare auto sie rozpadlo, trzeba miec nastepne, bo na wsi bez auta zycia nie ma - za to taksowkarz sie cieszy, ze ma stalego klienta, corka musi rowerem 1,5 km teraz dygac do asfaltu - obojetnie, czy pada, wieje i takie inne - niezbyt to korzystne, jak pozniej w mokrych ciuchach w szkole siedzi. No wiec moje plany poszly w kosmos, moje okulary tez. Ale co tam - dam rade, ogladamy wieczorami "nasze" autka, dyskutujemy - jakis cel mamy i wiem, ze bedzie, moze na swieta ...Na szczescie - z tej mojej pracy styka na rachunki i na odkladanie, jakby przyszlo tylko z naszych emerytur zyc - to raczej wyc do ksiezyca tylko!
22 listopada 2012 13:06
Aniu - ja też tak mam - pierwsze dni to radość z powrotu, a następne to rozpaczliwe patrzenie na kalendarz - jeszcze 3 tygodnie, jeszcze dwa, już jadę wieder.!...Czytając Twój post po prostu się popłakałam...Powinnam już wracać do domu...Dwa miesiące w DE to max dla mnie. Ale po raz pierwszy zgodziłam się być dłużej i jednak widzę, że dla mojej psychiki to bardzo źle...Zaczyna mnie wszystko denerwować - szurający nogami, puszczający bąki i bekający dziadek, ta szarzyzna za oknem, to że jeszcze muszę tu miesiąc być...Wiem, że to minie, wiem, że w PL zatęsknię za moim "drugim" domem...Ale teraz jest mi źle, źle.....
22 listopada 2012 13:11
Dziekuje dziewczyny.Ja napisałam tak poprostu to co mi leży na sercu.nie spodziewałam sie az tylu postów.

Tak u mnie też słysze-ale juz zostaniesz??i co ja mam odpowiedziec??

-na razie tak-tak mówie-starszy syn -13lat-wie ze wyjade,wie kiedy..młodszy-4 lata(09.12)cieszy sie ze ma mame..nawet jak ide do toalety to on mnie pilnuje,dziecko czuje.

Mam nadzieje ze nadejdzie taki wyjazd a potem powrót ,ze bedac juz w domu nie bede musiała myslec co mam opłacic,co oddac..ze bede mogła sie po prostu cieszyc i zyc,zyc spokojnie.

Dziękuje za to że jestescie-buzka
22 listopada 2012 13:47
Aj,wszystkie to przezywamy,moj maly ostatno mi powiedzial,ze odda mi pieniazki,ktore uzbieral w kopercie na komunie,zebym tylko nie jechala, a starszy poszedl do pracy , a na studia zaocznie,bo nie mogl patrzec,ze ja ciagle wyjezdzam.Mam straszne wyrzuty sumienia,bo i na studia syna bym zarobila,ale taki juz nasz los,zawsze mozemy zostac w domu i po du... sie drapac,zaplacic rachunek,czy kupic dzicku np.kurtke na zime,wiec co robimy? Wyjezdzamy.......Smutne.
22 listopada 2012 14:03
Zgadza sie Andrea ,tak jesteśmy między młotem a kowadłem.
22 listopada 2012 21:12 / 1 osobie podoba się ten post
Andrea, ja to Cię chyba pokocham !! Cokolwiek to znaczy. Bo ja też pracowałam w korporacji przez duuże K, wiem co to jest. Lubię zmiany. Cieszę się, że pracuję jako opiekunka, bo są tu inne dla mnie, ciekawe możliwości. Może trudno to zrozumieć, Chyba sama siebie do końca nie rozumiem. Ale świat zawsze stoi otworem. Ponoć jak Los ( albo Bóg, jak kto woli ) zamyka jedne drzwi, to musi otworzyć drugie. Dla mnie praca tutaj to takie drugie drzwi. Nie "dyskutuje" z przypadkami, które się trafiają, staram się jak mogę najlepiej zrobić co do mnie należy i już. Czasami się wyzłośliwiam, no gdzieś ten wentyl musi znaleźć ujście, czasami klnę. Raz jestem małpa zielona raz sama słodycz. Normalka... stres i upierdliwość swoje robi. Ale złapałam się na tym, że jak wracam do Polski to długo nie potrafię na tyłku usiedzieć. Na wyjeździe w DE uczę się siebie na nowo, bo warunki są inne. Lubie ludzi ze wszystkimi ułomnościami, które w sumie są cenne. Patrzę inaczej na ludzi, którzy są chorzy, nieporadni, to jest wręcz magiczne. Lubię forsę, a kto jej nie lubi ! Ale to nie jest podstawa mojej pracy tutaj.

Wiem jedno, żeby być opiekunką trzeba lubić ludzi... i siebie.
23 listopada 2012 00:34
Tak Mycha,nawet ksiundz do pieniedzy sie modli,ale tak jak muwisz myszko....Zeby byc opiekunka trzeba lubic ludzi...i siebie
23 listopada 2012 07:55
Bylam na Kabarecie , ktory odgrywali seniorzy . Jak sie okazalo skrzykneli sie Ci mlodzi inaczej i zaczeli odgrywac kawalki dla innych . Maj tam dwoch swietnych muzykow i spiewaka niezlego , ktory i wloski zna i spiewa ariie. A najstarsza aktorka miala 93 latka i piekna buzke i piekne siwiutenkie wlosy . Teraz za swoje wsytepy inkasuja kase i jada dalej :) Nie siedza za dlugo w kapciuszkach przed kominkiem ;)
23 listopada 2012 08:26
Andrea, jaki z ciebie Baran, jak ty masz napisane w Profilu 1 styczeń jako datę urodzin?Ty Koziorożec jesteś jak moja ulubiona córa.

Doris4, podobna grupa zrobiła furorę w angielskiej wersji programu Mam talent, są na You Tube.

W naszej pracy bez dwóch rzeczy robi się naprawdę ciężko - bez sympatii do ludzi i poczucia humoru. W życiu - czy to w Polsce, czy w D - właściwie tak samo.
23 listopada 2012 09:06
Eeee, rybcia jestem. Rybeńka! Ale uwaga, pośród wszystkich gatunków rybek pływają też piranie. Ha, a co. Nie jesteśmy takie bezbronne.
23 listopada 2012 09:42
21