Jak radzicie sobie z tęsknotą tu w Niemczech ?

17 lutego 2013 22:33
Wiecie Co czytam co piszecie i podziwiam Was za wytrwałość i konsekwencje w działaniu! Chyba muszę z Was wziać przykład, bo już zaczynam watpić, czy w swoim zwiazku postepuję dobrze...

czy aby za bardzo nie rozbestwiam swojego przyszłego męża... boję się sytuacji, że on sie przyzwyczai do dobrego... kupiłam mieszkanie zanim sie poznaliśmy i teraz wreszcie po moim marudzeniu wziął się za remont... oczywiście mieszkanie jest moje wiec ja opłacam remont, on wkłąda swoją pracę. Sama nie wiem czy to, aby dobry układ...

A poza tym to mi dziś teskno... okropecznie... z jednej strony się cieszę, że za tydzień będę w domu, ale dwa tygodnie miną szybko... i znowu tesknota...

17 lutego 2013 22:47
No ja na szczescie problem kasy mam z glowy-z tego co zarabiam 1/3 idzie na kredyt,kolejna na oplaty i reszta na bieżace sprawy-udaje mi sie odlożyc na czysto co miesiac ok 1tys zł.Nie musze pomagac dzieciom ani rodzicom i jest to duży plus.Teraz odkładam na ogrodzenie i na kostke brukowa na czesc posesji.mam nadzieje szybko zrealizowac plany:)
18 lutego 2013 08:36
To i ja dorzucę coś do kociołka.... A swoje lata i doświadczenie mam.

Pracowałam gorzej jak przysłowiowy osioł, a mężuś -biedactwo nie lubił pracy w handlu i pracował jako tzw sprzedawca bezpośredni (brrr - nigdy mi się to nie podobało ). Ale oczywiście w garniturku, krawacik, dobry samochód itp.

I co ??? poszłooo, przy problemach , facet pękł, zaczęły się knajpy, towarzystwo, a nawet panienki zaczęły przychodzić do domu.... Po pieniądzach ani śladu -tylko same długi, za póżno się zorientowałam. Musiałam się ,,zwijać,,

Dziewczyny !!! opamiętajcie się -trzeba być trochę egoistką i zawsze mieć coś tylko dla siebie... bo w razie godziny ZERO , to tragedia gotowa. Ja się podniosłam, na szczęście pieniądze zainwestowane w naukę dzieci nie zmarnowały się.

Ale ja zaczynam znowu od nowa.... Oby zdrowie było.... A on przepuścił wszystko

Wczoraj był film na ERSTE, piękna , młoda kobieta, wspaniała kochająca się rodzinka....

i po wypadku mężusiowi ,,odbiło,,.... i poleciał za inną, i nawet dzieci poszły....

tacy są faceci..... Jak to mówiły stare mądre kobiety ,,mężowi lepiej całej d..y nie pokazywać.,,

Teraz zrozumiałam o co chodzi.
18 lutego 2013 08:57
Uwazaj, zebys sobie pasozyta nie zafundowala ... Nie znam Was, ale takie uklady bywaja niezbyt udane. Nie wiem, jak Twoj przyszly maz finansowo stoi, czy macie juz rodzine.

Ja swego czasu zrobilam jedna rzecz, ktora mi czasem tylek ratowala w czasach burzy i naporow - tego sie nie da uniknac w ponad 30-letnim pozyciu - rozdzielnosc majatkowa, przeprowadzona notarialnie. Zyjemy sobie calkiem normalnie, nie ma ta kasa twoja, a ta moja - ale mam swoje konto, nie ukrywam, ile zarabiam, na wspolne konto przelewam tyle, zeby mi tez cos zostalo i wszyscy sa zadowoleni.
18 lutego 2013 10:19
popieram z tym ,,pasozytem,, ale okropne slowo....ale jak bardzo prawdziwe..... zanim poznalam swojego meza bylam w takim zwiazku 6 lat,zawsze byly tylko obietnice ze sie za prace wezmie ja siedzialam w Niemczech a on w domu...... teraz mam wsapnialego meza i on mi dodaje otuchy we wszystkim co robie pomaga i przede wszystkim pracuje.......
18 lutego 2013 11:50
Moim atutem jest to, że mieszkanie jest tylko na mnie, wiec w razie "W" moge go wykwaterować i tego on sie caly czas obawia... ma własną firmę budowlaną, która się całkiem dobrze rozwija (mimo kryzysu)... ale był moment, kiedy nie miał pracy i ten czas dał mi wiele do myślenia, bo czasami wydawało mi się, że tej pracy nie chce znaleźć, ale ja stawiam jasno reguły: nie mam zamiaru tracić życia z alkoholikiem (moja mama to przerabiała) i nie mam zamiaru całe życie zarabiać na pasożyta (moja siostra to przerabiała), bo chcę się rozwijać. Jest dobrym facetem i wspiera mnie w trudnych momentach, bez niego byłoby mi ciężko przebrnąc przez problemy... tylko ta sytuacja na dzień dzisiejszy mnie trochę męczy... chce z nim prozmawiać, ale nie bardzo wiem jak zacząć, aby go nie urazić.. zresztą ustaliliśmy, że zanim zamieszkamy razem (na razie nie mamy możliwości wspolnego zamieszkania) porozmawiamy o t;ym jak to ma ze strony finansowej wygladać.
Dziękuję bardziej doświadczonym za rady... :))))))
a ten film wczoraj też ogladałam, ale się uryczałam... taka durnowata jestem heh...
Margaretka moja siostra miała identyczną sytuacje... jej mąż niestety był hazardzistą... została z ogromnymi długami... ale jakoś z tego wyszłą i teraz jest szczesliwa, ma slicznego synka i dom...
pozdrówka i mielgo dzionka
dzis sliczna pogoda u nas, mam nadzieje, ze uda mi sie wyrwac po obiadku na spacerek! I wiecie co jak sloneczko świeci to jakoś mi się mniej teskni! Też tak macie?
18 lutego 2013 18:24
Nie jesteś durnowata, lecz mądra i bardzo wrażliwa.

a propo filmu.... dlaczego rozwalił taką kochającą się rodzinę ???

bo takie są chłopy !!! . Zauroczy się taki na chwilę i....poszło

Dlatego musimy być zapobiegliwe.
19 lutego 2013 22:37
Dzięki MArgaretkaa...

ale taka jakaś rozlazła jestem, że na większości smutnych filmów to ryczę jak bóbr...

no a ten z filmu znalazł sobie pretekst w postaci wypadku..

eh Ci faceci i ich transcendentalne przeżycia (jak to określił bohater filmu)..

a propo jutro ma być na zdf fajny film, tylko tytułu nie pamiętam... pewnie znowu będę siapić nosem :)



21 lutego 2013 14:23
nie radze sobie za tesknota za domem moja coreczka

jest to moj pierwszy wyjazd siedze tu juz 4 dzien mam babke lezaca z demencja na pampersach

porwalam sie na ten wyjazd ale teraz coz nie moge jesc nie moge spac zle sie czuje tutaj dobrze

ale musze wytrzymac 6 tyg swieta pierwszy raz poza domem wszystko mnie dobija
21 lutego 2013 14:33
Każdy z nas zostawia rodzinę ,dzieci i dom .wszystkim na jest ciężko ale ja zawsze powtarzam ,dasz rade

trzymaj się mi też jeszcze 6 tyg zostało

buzka
21 lutego 2013 14:42
alicja976: wszystkich nas dopada, szczegolnie na pierwszym wyjezdzie. Mylse, ze mialas jakis powod, zeby jechac do pracy. Teraz wyobrazaj sobie kazdego dnia, ze Twoj cel jest blizej o .... euro. Pierwszy wyjazd jest zawsze ciezki, masz kontakt z rodzina? Skype, telefon? Jezdze na dlugie kontrakty, ale kazdego dnia rozmawiam z mezem i corka, inaczej byloby nie do wytrzymania. Pierwsze swieta - tez wytrzymasz, tym bardziej, ze Wielkanoc w DE nie jest szczegolnie fetowana, dasz rade ! Jak bedzie zle - pisz, wyslemy nasze dobre fluidy !
21 lutego 2013 15:30
Alicja 976 - wszystkie wiemy, jak może być ciężko. Postaraj się stworzyć w tych warunkach, w jakich się znalazłaś swoje własne życie. Jedne z nas czytają, inne uczą się języka lub uprawiają sport lub...haftują. Co komu w duszy gra. Znajdź coś tylko swojego. I nie opuszczaj forum. Naprawdę ratuje życie.Nie tylko moje. Naprawdę dobrze Ci życzę i trzymam za Ciebie kciuki.

Emilka, Córcia już w domu?
21 lutego 2013 15:38
Witajcie,Alicja976 nie wpadaj w panikę,myśl pozytywnie,Każda z nas ma te same problemy,niekiedy trzeba znosić upokorzenia,ale co nas nie zabije to nas wzmocni,dasz radę,trzymaj się cieplutko.
21 lutego 2013 15:42
Malina cześć:)

Ty w domu czy w pracy ? Musimy się spotkać w Lublinie
21 lutego 2013 15:43
Benita: Wydostala sie z Hiszpanii, chwilowo jest u tesciow pod Hamburgiem - co bedzie dalej, na razie nie wiem. Mysle, ze dojda do porozumienia, mam taka nadzieje ...